KS. WALDEMAR KULBAT: - Czy przejście z mediów do polityki nie stanie się barierą komunikacyjną, zejściem z drogi, którą wyznaczyli sobie katoliccy dziennikarze?
MAŁGORZATA BARTYZEL: - Zdecydowanie nie. Jest raczej trzymaniem się, z żelazną konsekwencją, kierunku "Drogi, Prawdy i Życia", próbą realizacji celów i wskazanego zadania, poprzez uporządkowanie państwa i prawa tak, by z chaosu i dezorientacji, które się w świadomości zbiorowej ostatnio wytworzyły, zbudował się porządek zgodny z duchem Ewangelii z jednej strony i z drugiej strony - spójny z dorobkiem i dziedzictwem wielu pokoleń Polaków. Nasze państwo dzisiaj wymaga zdecydowanej naprawy, by mogło przetrwać i rozwijać się. Podejmowanie działań publicznych, w tym także stricte politycznych, jest w moim przekonaniu obowiązkiem katolików świeckich, którzy swymi czynami muszą dawać świadectwo...
- Dotychczas dawała Pani świadectwo opisując bądź komentując rzeczywistość, niekiedy interweniując poprzez media. Inna jest rola recenzenta, a inna podejmującego decyzje, inny w ogóle zakres odpowiedzialności. Jest Pani radną Rady Miejskiej w Łodzi - to ważne doświadczenie, ale myślenie w kategoriach państwowych to jeszcze inny zakres...
- Z ogromną satysfakcją przypomnę, że moja szkoła
politycznego myślenia rozpoczęła się w końcu lat 70. i przez kolejne
lata była kontynuowana. Najpierw, wspólnie z mężem i grupą przyjaciół
z kilku innych miast, współtworzyliśmy Ruch Młodej Polski. Była to
wówczas jedyna prawicowa i narodowo-katolicka formacja polityczna
w kraju, która kładła tak duży nacisk na samokształcenie w zakresie
polskiej myśli politycznej, historii Polski i świata (nie tylko najnowszej),
analizy działań polityków polskich w historii, stosunków międzynarodowych,
geopolityki, analizy sytuacji i działań bieżących. Cała grupa osób
uczyła się poważnie myśleć w kategoriach polskiej racji stanu, uwzględniając
przede wszystkim polski interes narodowy, choć władza nie leżała
wówczas w orbicie naszego zasięgu. To była ogromna, wieloletnia i
bezinteresowna praca dla Polski.
Zapłatą było internowanie w stanie wojennym. Wielu jednak
polityków, którzy także przeżyli uwięzienie, internowanie czy inne
dramaty, wówczas przetrzymało presję, ale później sprawując funkcje
publiczne, nie zawsze i nie wszyscy potrafili nie ulec pokusom, jakie
stwarza władza.
Dziękuję Panu Bogu, że mnie tak doświadczył. Historia
Polski naucza, że nasz los prędzej czy później wiedzie przez więzienia,
zsyłki i inne dramaty, że niemal wszyscy wybitni Polacy "siedzieli"
. Nie o to chodzi, żeby więzienie miało dowartościowywać, ale na
pewno albo hartuje, albo łamie. Traktuję moje internowanie jako wielką
łaskę, choć wiązało się dla mnie jeszcze z innym dramatem osobistym.
Wiele się jednak nauczyłam, a przede wszystkim rozumienia innych,
akceptacji sensu trudnego doświadczenia i cierpliwości.
- W swoich publikacjach wiele miejsca poświęciła Pani sprawom rodziny i wychowania. Jest Pani żoną i matką. Jeśli zostanie Pani posłem, czy rodzina nie poniesie uszczerbku?
- Nasz syn, niestety jedynak, kończy 15 lat. Jak twierdzi mój mąż, chłopak "po postrzyżynach" powinien przejść pod kuratelę ojca, by mieć właściwy wzorzec ojcowskiej odpowiedzialności. Cała rodzina wspiera mnie dzisiaj, tak jak w innych momentach ja starałam się wspierać wysiłki mojego męża, czy innych członków rodziny.
- Wróćmy do punktu wyjścia, do mediów i społecznej komunikacji. Co to znaczy być dzisiaj dziennikarzem katolickim?
- No właśnie, mówiąc o mediach nie można uwolnić się od polityki, która je całkowicie zawłaszczyła. Dziennikarze katoliccy pracują zarówno w mediach kościelnych, jak i w świeckich - prywatnych i publicznych. Media świeckie mają inne zadania, a rola i wytrwanie w nich dziennikarzy, którzy potrafią zachować postawę dziennikarza katolickiego, jest nie do przecenienia. Nie można być bowiem katolikiem w dniach i godzinach "od-do", a potem w innych dniach i godzinach, kim innym w pracy, zaś w domu, prywatnie, jeszcze kim innym. Papież apelował wielokrotnie o działania, które pozwolą zintegrować człowieka. Osobiście najbliższy mi jest program zarysowany przez mojego serdecznego kolegę (jeszcze z Ruchu Młodej Polski), byłego członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji - Marka Jurka, dotyczący porządku medialnego w Polsce, który może przeciwstawić się temu prowokacyjnemu poniżaniu wszelkich wyznawanych przez nas wartości, wywoływanemu celowo szumowi informacyjnemu, wyniszczającemu wszelkie wzorce i podstawy wychowawcze w mediach publicznych. Ja nazywam to szerzej, przenosząc tę diagnozę na cały obszar polskiej kultury. Chcemy przeciwstawić panoszącą się zewsząd "kulturę opakowań" - kulturze kształtującej sumienia Polaków.
- Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w tym dziele.
Pomóż w rozwoju naszego portalu