- Czy Bóg lubi niespodzianki? - zastanawiała się czasem, rozmyślając zupełnie po ludzku o Jego Boskiej naturze.
Ten dzień nie należał do najłatwiejszych. Niby nic wielkiego się nie stało. A jednak kropla do kropli i powoli zaczęło ją wszystko przygniatać. Trochę stresów w pracy, niedokończone rzeczy, jak to
mówią niektórzy „zbyt dużo na głowie”. I jeszcze ta pogoda. Duże chmury i przybierający na sile wiatr zwiastowały rychłą ulewę. Skręcała już do furtki, myśląc pewnie po drodze o ciepłej domowej
herbacie i chwili wytchnienia, kiedy zorientowała się, że nie zabrała ze sobą kluczy do domu. Perspektywa długiego czekania przy drzwiach w zimne popołudnie jeszcze bardziej ją zirytowała. Zrezygnowana,
położyła na schodach ciążącą jej bardzo torebkę i przycupnęła na progu drzwi.
W pobliżu mieszkała starsza kobieta, w domku trochę nie z tej epoki. Połatane przeróżnymi kawałkami drewna drzwi wiecznie były pozamykane na cztery spusty. Pies szczekał też raczej nieprzyjaźnie.
Często przychodziła, a to po kawałek chleba albo trochę cukru. Nie odmawiali, chociaż nie należała do ludzi o miłym usposobieniu. Potrafiła poczęstować przykrym słowem i odejść bez zażenowania, po czym
wrócić za godzinę jakby nigdy nic. - Czy ona kiedyś pomogłaby mi w potrzebie? - myślała czasem, kiedy nie mogła już słuchać jej drażniących uwag.
Siedząc tak, zła na los, który sprzysiągł się dziś okrutnie na nią, zobaczyła jej sylwetkę. Stała trzymając szklankę z talerzykiem. Zachęcającym gestem przywołała ją. - Chodź, ogrzejesz się,
zrobiłam ci herbatę.
Czy Bóg lubi niespodzianki? Teraz już nie miała wątpliwości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu