„Kiedyż się rolnik ma weselić i Bogu pokłonić
i ziemi błogosławić i ludziom za pomoc dziękować,
jeżeli nie wtedy, gdy pod dach swój zgromadzi owoce
pracy mozolnej i zabiegów całorocznych?”
Zygmunt Gloger
Sierpień i wrzesień to miesiące dożynkowe. Dożynki - zwane także obżynkami, okrężnym lub ograbkiem - to święto zebranych plonów. Z dawien dawna jest ono okazją do dziękczynienia Bogu za pomyślne zbiory, do radości, zabawy po ciężkiej pracy.
Z dożynkami wiąże się szereg ciekawych obyczajów i tradycji, z których dzisiaj kojarzymy chyba najlepiej wicie wieńca dożynkowego, niesionego jako dar przed ołtarz kościoła parafialnego. Jednak zwyczajów tych było kiedyś o wiele więcej, nie tylko dożynkowych, ale i żniwnych. Wiele z nich miało wymowę religijną, wyrosło na głębokiej wierze ludu polskiego, a szczególnie na umiłowaniu Maryi Panny. Pisze o tych zwyczajach bardzo ciekawie w pracy pod tytułem „Rok polski w życiu, w tradycji i obyczajach ludu” Jan Uryga.
Żniwny czas
Reklama
W żniwach brali udział wszyscy mieszkańcy wsi, kto tylko zdolny był do pracy. Rozpoczynano je świątecznie. W jednym rogu pola kładziono na ozdobnej serwecie chleb, aby „żyto było chlebne”. Czynność tę zwano zażynkiem. Gospodarz pozdrawiał żniwiarzy staropolskim „Szczęść Boże” i częstował wszystkich zebranych trunkiem, ale w symbolicznej ilości.
Żniwowanie rozpoczynano zawsze w sobotę, dzień poświęcony Matce Bożej. Pierwsze ścięte kłosy układano na polu - w kształcie krzyża. W innych regionach pierwszy snopek zanoszono do chaty, aby czekał tam, pod domowym krzyżem, na dzień zwózki zbiorów do stodoły. Wierzono, że chroni on gumno od uderzenia pioruna.
Kosiarze i kobiety ścinające zboże sierpami, mieli swoją hierarchię. Pierwszego kosiarza zwano przewodnikiem. Pierwszą kobietę żnącą sierpem postatnicą. Istniały też zwyczaje przyjmowania do grona kosiarzy młodego kosiarza, zaczynającego dopiero pracę z kosą.
Ostatnie kłosy albo pozostawiano niezżęte na polu, albo też zżynano uroczyście, obrzędowo, na samo zakończenie żniw. Niesiono je potem ceremonialnie do domu, gdzie przechowywano je pieczołowicie ziarna z nich używając do nowego siewu, by utrzymać ciągłość wegetacji i zapewnić kolejne, bogate plony. Kłosy te nazywano czasem „baba, broda, pępek, koza, przepiórka”.
„Babą” zwano także demona zbożowego, znanego też pod nazwą „południca”. Jednak w zwyczajach żniwnych baba, czyli ostatnia garść zboża, choć miała właściwości magiczne, to jednak nie złośliwe. Na południu kraju obcięcie ostatnich kłosów było wyróżnieniem dla dziewcząt, zapewniało szczęście w życiu i plonach. Bywało nawet, że snop związany z ostatnich garści zboża formowano w postać baby, ubierano w kobiecy strój i wieziono gospodarzowi na polu którego odbywały się żniwa. Jeśli zamiast baby upleciono dziada, to z wielkim krzykiem wiozło się go do stodoły.
Typowo mazowiecka jest nazwa „przepiórka”. Stosowana była ona dla kępki niezżętego zboża, zostawionej na polu dla tego właśnie ptaka. Przepiórka była ulubionym ptakiem chłopów, związanym ściśle z rytmem prac na roli. Jak wierzono, jej głos mówił na wiosnę: „Pójdźcie pleć”, w lecie: „Pójdźcie żąć, a na jesieni: „Nie ma nic!”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
„Plon niesiemy, plon...”
Radosne i urozmaicone zabawnymi zwyczajami żniwa były jednak przede wszystkim ciężką pracą. Po zwiezieniu zboża do stodół zaczynała się żywiołowa zabawa dożynkowa. Każda wieś bawiła się inaczej, ale nigdzie nie mogło zabraknąć wieńca dożynkowego. Składano go gospodarzowi dożynek. Symbolizował on plony i był ukoronowaniem całorocznych prac w polu.
Najczęściej do splatania wieńca używano żyta i pszenicy, albo przygotowywano dwa wieńce. Przypisywano pszenicy magiczną moc: odpowiednio honorowana, odwdzięczać się miała bogatymi plonami. Żyto związane było z tajemniczym światem duchów.
Do wieńca, z najdorodniejszych kłosów, wplatano gałązki leszczynowe. Te miały symbolizować obfitość i błogosławieństwo Boże. Stara legenda polska mówi, jak leszczyna ulitowała się nad Świętą Rodziną, uciekającą przed Herodem do Egiptu i dała Jej pod swoimi gałęziami schronienie. Dlatego kojarzono ją ze spokojem i szczęściem.
Wieniec dożynkowy dekorowano także gronami czerwonej jarzębiny, kwiatami, mirtem, bukszpanem, sitowiem, jabłkami, orzechami i kolorowymi wstążkami. Wierzchołek wieńca ozdabiano pieczoną kukiełką lub piernikowym sercem, co wyobrażało obfitość lasu i pasieki.
Od najdawniejszych czasów najpierw za zebrany plon dziękowano Bogu. Poeta, Wespazjan Kochowski, już w XVII w. pisał: „Panie! Za to dziękować Ci trzeba, żeś gębie mojej dał dostatek chleba”. Wieniec niesiony był i uroczyście składany przed ołtarzem. Po nabożeństwie i pokropieniu wieńca święconą wodą pochód żniwiarzy i kobiet z wieńcem szedł w stronę dworu, śpiewając radosne pieśni dożynkowe. Jedna z nich, najbardziej chyba dziś znana, była prośbą i zaproszeniem zarazem:
„Otwieraj, panie, szeroko wrota,
niesiem ci wieniec z samego złota.
Plon niesiemy, plon, w gospodarze dom.
Otwórzże nam, nasza wielmożna pani,
swe pokoje, pokoje,
a położymy ci, wielmożna pani,
nasz wianek na stole”.
Śpiewane życzenia obejmowały rodzinę pana domu, ekonoma, rządcę, księdza. Dziedzic, bądź gospodarz przyjmował wieniec, a przedstawicieli dożynkowego pochodu częstował smakołykami ze stołu, obdarowywał ich podarkami. Sam zaś dostawał pierwszy chleb, upieczony z nowego ziarna.
Gdy gromada wsiowa podjadła pierogów z serem czy kaszą gryczaną, białych placków i nieco sobie „podchmieliła”, zaczynała się zabawa dożynkowa, często trwająca bardzo długo. Tańce przeplatano śpiewami, zwłaszcza przyśpiewkami dożynkowymi.
Dziś „dożynki są świętem dobrze wypełnionego wobec kraju obowiązku”. Przybrały one nieco inny charakter. Obchodzone są przede wszystkim jako święto całej parafii, ewentualnie gminy. Wielkie uroczystości dożynkowe organizowane są w sanktuariach maryjnych. Składane dziś u stóp ołtarza wieńce, to często prawdziwe dzieła sztuki, niczym rzeźby czy kolorowe obrazy. Niezmiennie chwalą Boga za urodzaj i proszą o dalsze Boże błogosławieństwo.