Każdy człowiek pragnie być mądrym. Cała historia ludzkości jest jedną długą przygodą człowieka szukającego mądrości. Na pewno wielkim powodem do radości i pochwałą jest dla kogoś nazwanie go mądrym. Poszukujący
tego cennego skarbu zachowuje się nieraz jak ślepiec błądzący w zaułku; szuka tam, gdzie niczego znaleźć nie można, zadowala się tylko przyjemnością danej chwili, lub są tacy, którzy uważają, że mądrość
jest tylko urojeniem. Wszyscy pragniemy tę mądrość zdobywać.
To pragnienie wszczepił w nas sam Bóg, który jest Mądrością. Jednak zdobyć mądrość własnymi siłami jest trudno. O tym przypomina nam dzisiaj autor natchniony z pierwszego czytania: „Nieśmiałe
są myśli śmiertelników i przewidywania nasze zawodne, bo śmiertelne ciało przygniata duszę i ziemski przybytek obciąża lotny umysł. Mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi, z trudem znajdujemy, co mamy pod
ręką, a któż wyśledzi to, co jest na niebie?” (Mdr 9, 14-16). Ten, którego myśl obraca się wyłącznie pośród ziemskich spraw, bardzo niepewnych, doznaje trudu. Nie zawsze człowiek posiada lotny umysł,
nie zawsze potrafi rozwiązać wszystkie zagadki i tajemnice. Z trudem przecież poznajemy tajniki stworzenia i zdobywamy wiedzę.
Mądrość jednak to nie tylko odkrywanie i poznawanie świata. Prawdziwa mądrość polega na poznawaniu „zamysłu Bożego”, na odczytywaniu woli Boga, a więc tego, czego Bóg od nas wymaga i oczekuje.
Oprócz zdobywania wiedzy trzeba nauczyć się zawsze wybierać zawsze to, co szlachetne i miłe Bogu. Ciągłe kalkulacje wyłącznie pośród spraw ziemskich nie pozwalają człowiekowi rozeznać owego zamysłu, który
bez reszty opiera się na bezinteresownym dawaniu, a nie na wyliczeniach czy kalkulacji. Taką prawdziwą mądrość daje tylko Bóg, trzeba nam o nią prosić i jej pragnąć.
Tylko w szkole Jezusa możemy zdobyć mądrość wyrzeczenia i dźwigania krzyża. W dzisiejszej Ewangelii Jezus stawia swoim uczniom bardzo twarde i trudne żądania: „Jeśli kto przychodzi do Mnie,
a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem” (Łk 14, 26). Kto chce iść za Chrystusem musi Go więcej miłować niż
ojca i matkę. Jest to wezwanie do samozaparcia i wyrzeczenia się. Żądanie wypowiedziane jest pod adresem tych, którzy pragną być uczniami Mistrza. W tym wezwaniu chodzi o hierarchię miłości w życiu ucznia.
Nic nie może być konkurencją dla Boga. Sprawy Pana mają pierwszeństwo przed sprawami świata. Trzeba kochać rodziców, ale tak, aby nie ucierpiała miłość do Chrystusa. Właśnie ta miłość musi być postawiona
na pierwszym miejscu. Ten, kto porzucił wszystko ze względu na Boga, przestaje być człowiekiem wyrachowanym. Dopóki człowiek dąży do kompromisu, to musi się zastanawiać i rozważać wszelkie możliwości.
Gdy jednak pragnie kompromisu, to nie dokończy swej budowy i nie wygra wojny. Tylko ten, kto porzuci wszystko, otrzyma wszystko z powrotem. Jezus wzywa do dojrzałej decyzji, bo chodzi o dużą stawkę. Trzeba
więc abyśmy obliczali nasze możliwości i mierzyli siły, bo inaczej gdy temu nie podołamy, narazimy się na śmieszność. Mądrość nakazuje, by dla dobra sprawy zrezygnować z ryzykownej bitwy i kosztownej
budowy. Uczeń Jezusa ma zrezygnować z tego wszystkiego, co go od Niego oddala, działając nawet wbrew sobie. Odpowiedzialne korzystanie z czasu jaki został dany przez Boga, musi nam pomóc w zdobywaniu
mądrości.
Gromadzimy się na Eucharystii jako uczniowie Jezusa. Chrystus też nam stawia konkretne wymagania. Msza św. jest najlepszą szkołą mądrości. Tu czerpiemy ze źródła. Pan nam daje światło i siły. Poucza
nas Słowem i karmi swoim Ciałem. W ten sposób zdobywamy „mądrość serca”, uczestnicząc w cennej lekcji wiary. Ta mądrość płynie z Ewangelii, o nią trzeba nieustannie prosić i zabiegać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu