Prawda dotycząca Wniebowzięcia mówi nam, iż Maryja po zakończeniu swego ziemskiego żywota z ciałem i duszą została wzięta do nieba. Taki sposób postrzegania owej tajemnicy widoczny był już od IV w. W
szczególny sposób akcentowała ją liturgia Kościoła wschodniego (w tajemnicy zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny). W IX w. toczyły się dyskusje, poddające w wątpliwość cielesne Wniebowzięcie Maryi. W X
w. teologowie, po rzetelnych i wnikliwych analizach teologicznych, orzekają Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Biblia nie mówi jasno o tym zdarzeniu. Wnioskować można jedynie w oparciu o teksty mówiące
o pełni łask Maryi, czyli także łaski Wniebowzięcia. Bóg obdarzył Maryję taką świętością, że szatan nie miał do niej dostępu. Oznaczało to, iż śmierć nie mogła nad nią panować. „Potem wielki znak
się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu” (Ap 12, 1). Problem ten zamyka ostatecznie wypowiedź papieża Piusa XII w
konstytucji Munificentissimus Deus, która została ogłoszona 1 listopada 1950 r. Zanim doszło jednak do jej ogłoszenia, odbył się synod korespondencyjny, który potwierdził ów dogmat w następujących
słowach: „Po zakończeniu biegu życia ziemskiego, Niepokalana, Matka Boga, zawsze Dziewica, została wzięta z ciałem i duszą do chwały niebieskiej”. Dla nas samych wartość życiowa tego dogmatu
jest kolosalna. Ukazuje nam bowiem Maryję przebywającą już tam, dokąd my zdążamy.
Mówiąc o niebie, człowiek niewierzący ma na myśli sklepienie niebieskie, nocą usiane gwiazdami, a w dzień wypełnione blaskiem słońca. To niebo postrzegane jest przez człowieka jako wielka tajemnica.
Obecnie jesteśmy świadkami pierwszych prób wejścia w tajemnicę kosmicznych przestrzeni, docieramy na księżyc, wędrujemy po orbicie ziemi, poznajemy tajemnice wszechświata. Rozpatrując tajemnicę Wniebowzięcia,
mamy na uwadze niebo jako stan szczęśliwości, polegający na spotkaniu z Bogiem twarzą w twarz; niebo jako wspólnotę opartą całkowicie na miłości, jako miejsce spotkania tego, co najwspanialsze i najdoskonalsze,
jako „Dom Ojca”. Jest to ziemia obiecana, do której tęskni każde ludzkie serce. To niebo znają tylko wierzący i wiedzą, że zdobycie go jest tysiąckroć ważniejsze niż wędrówka w kosmos. Maryja
była pierwszą, która wskazała drogę do nieba. Poszła za swoim Synem drogą miłości, drogą, którą zna tylko serce.
O ile kosmos podbija rozum - zaskakując, fascynując, a nawet budząc sprzeciw, o tyle drogę do nieba, „Domu Ojca”, zna tylko serce. Droga ta wiedzie przez miłość! Wyjątkowo często
jednak łączy się ona z trudami, przeciwnościami, wyrzeczeniami, a nawet krzyżem. Nasza codzienność jest z pewnością dla wielu ogromnym ciężarem. Największym jednak zagrożeniem dla nas na tej najistotniejszej
drodze jest to, co zabija „ducha”. Chrystus powiedział: Nie bójcie się tych, którzy ciało zabijają (...). Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10,
28). Takim zagrożeniem jest wyrafinowana ateizacja prowadząca do liberalizacji - prymatu swawoli nad wolnością, zeświecczenia - prymatu doczesności nad wiecznością, utylitaryzmu - prymatu
rzeczy przed osobą. Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński często powtarzał: „Wiarę to my jeszcze mamy, ale za wiarą nie nadąża obyczaj”. Henryk Sienkiewicz natomiast w Potopie pisał: „Jakkolwiek
naród nasz nisko upadł, jakkolwiek w grzechu brodzi, to przecież i w grzechu samym jest pewna granica, której nie śmiałby przestąpić... Matki swej, patronki i Królowej, czcić nie zaniedbał... Coś jeszcze
pozostało, bo pozostała wiara i cześć do Najświętszej Panny, na którym to fundamencie reszta odbudowaną być może”.
Rację miał ktoś, gdy pisał, że: „Żaden mrok nie kryje takich tajemnic, co mrok duszy ludzkiej”. Należy jednak zrobić rachunek sumienia i wejść aż do najgłębszych ustroni serca, aby odszukać
zło, które się tam zaszyło oraz odnaleźć w nas i wokół nas okruchy dobra i rozwijać je. Tego dobra jest dużo więcej, niż przypuszczamy! Pamiętajmy! Tylko serce, serce wielkie i wypełnione miłością może
nas zaprowadzić tam, dokąd powiodło Maryję - do nieba, do „Domu Ojca”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu