Euforii z pewnością nie było, ale radosny nastrój oczekiwania na nowe przeżycia towarzyszył uczestnikom autokarowej pielgrzymki, wyruszającej w piątek 11 czerwca br. spod kościoła św. Antoniego w Lublinie.
Głównym celem wyprawy było sanktuarium Męki Pańskiej i Matki Bożej w Kalwarii Pacławskiej. Zróżnicowanie wiekowe było duże - od 5 lat aż do… i tu jest tajemnica wieku dziadka Sochy, który
sprawnością i humorem nie ustępował dużo młodszym od siebie. Pielgrzymkę uroczyście pobłogosławił proboszcz ks. Stanisław Róg, życząc dobrej pogody i szczęśliwego powrotu. Ks. Zdzisław Szostak wraz z
betankami: s. Salezją Molik i s. Ewą Szymuś (głównymi organizatorkami pielgrzymki) oraz opiekunami, czuwali nad czterdzieściorgiem dzieci, przede wszystkim członkami scholi i ministrantami.
Po modlitwie dzieci od razu zaczęły śpiewać piosenki w myśl zasady, że kto śpiewa, ten dwa razy się modli. W doskonałych humorach dojechaliśmy do Janowa Lubelskiego, gdzie na krótko wstąpiliśmy do
Matki Bożej Janowskiej. Stąd niedaleko było do Leżajska. Tam w kościele bernardynów posłuchaliśmy słynnych organów, a ks. Zdzisław odprawił Mszę św. w kaplicy Matki Bożej Pocieszenia. Oprowadzający nas
franciszkanin z pomocą kilkorga naszych dzieci i opiekunów urządził na dziedzińcu kościelnym mały spektakl o historii powstania sanktuarium. Zakonnik podpowiadał, co mają mówić bohaterowie przedstawienia.
Był więc Tomasz Michałek, który doświadczył objawień Matki Bożej, byli wójt i ksiądz proboszcz, którzy przeciwstawiali się kultowi. Łatwo można było sobie wyobrazić ogromny stos drzewa, na którym miał
spłonąć postawiony w lesie na miejscu objawień krzyż. Dopiero jego cudowne ocalenie z ognia spowodowało akceptację kultu i wybudowanie pierwszej kaplicy, a potem kościoła. Dzieci wspaniale wcieliły się
we wszystkie role. Jedna z dziewczynek grała aniołka, który spłynął z nieba i pocieszał zakutego w dyby Michałka. Szczególnie sugestywnie wyglądała scena uzdrowienia ociemniałej od urodzenia dziewczynki.
Podczas przedstawienia było dużo śmiechu i zabawy. Taka forma prezentacji wydarzeń na długo pozostanie w pamięci dzieci. Wszyscy aktorzy otrzymali na pamiątkę krzyżyki.
W Przemyślu czekał na nas ks. Leszek Leś, proboszcz salezjańskiej parafii św. Józefa. Oprowadził nas po neogotyckim kościele i opowiedział o jego burzliwych, choć niespełna stuletnich dziejach. Kościół
jest ściśle związany z osobą salezjanina, bł. Augusta Czartoryskiego. W osobnej kaplicy znajduje się trumna ze szczątkami Błogosławionego. Przy kościele działała Salezjańska Szkoła Organistów, którą założył
i prowadził ks. Antoni Hlond, brat Prymasa Augusta Hlonda. Był kompozytorem wielu utworów, w tym popularnych pieśni religijnych, z których do dziś wiele śpiewa się w kościołach. Pod opieką dwóch przemiłych
przewodniczek: Ani i Magdy z Oratorium ks. Jana Bosko zwiedziliśmy katedrę rzymskokatolicką z relikwiami św. bp. Józefa Pelczara i relikwiami bł. ks. Jana Balickiego, seminarium duchowne z pokojem, w
którym mieszkał bł. Jan Balicki, katedrę grekokatolicką. Z tarasu przy zamku podziwialiśmy widok na wspaniałą dolinę Sanu. Na Starym Mieście ks. Zdzisław z okazji urodzin ufundował wszystkim przepyszne
lody. Z żalem opuszczaliśmy Przemyśl, ale czekała nas Kalwaria Pacławska.
O dziejach Kalwarii oraz słynącego łaskami obrazu Matki Bożej opowiedział nam tamtejszy zakonnik podczas Apelu Jasnogórskiego w bazylice. Matka Boża Kalwaryjska ma przydomek „Słuchającej”,
gdyż zarówno Ona jak i Dzieciątko mają odsłonięte jedno ucho. Rzeczywiście, prośby zanoszone do Maryi w sanktuarium są niezwykle często wysłuchiwane. Pełne zabytków wnętrze zrobiło duże wrażenie nie tylko
na dzieciach. Następnego dnia po Mszy św. wyruszyliśmy na Drogę Krzyżową. Trzeba było zejść ostro w dół przez piękny las, w którym dominują ogromne buki. Na dużej polanie znajduje się sześć pierwszych
kaplic - stacji Drogi Krzyżowej. Już myśleliśmy, że solidnie zmokniemy, bo zaczął padać deszcz, lecz przeczekawszy kilka minut w Gradusach, czyli schodach prowadzących do Pałacu Piłata, mogliśmy
wyruszyć na dróżki. Dzieci były zmęczone, więc przeszliśmy tylko siedem stacji Drogi Krzyżowej, modląc się przy każdej z nich. Potem poszliśmy skrótem do sanktuarium bardzo stromą ścieżką przez las. Po
posiłku na trawie i poświęceniu pamiątek w zakrystii przy obrazie przedstawiającym Taniec Śmierci pożegnaliśmy pracowników Domu Pielgrzyma i wyruszyliśmy w powrotną drogę. Od czasu do czasu padał przelotny
deszcz. W Łańcucie też silnie padało. Na szczęście chmury nagle się rozsunęły i wyszło słońce. W tym słońcu pięknie wyglądał pałac i park pełen soczystej zieleni. Dłuższą chwilę zajęło nam robienie pamiątkowych
fotografii.
Droga do Lublina szybko minęła na modlitwie i śpiewaniu piosenek. Dzieci prowadziły konkurs opowiadania dowcipów. Radości było co niemiara. Rodzice czekający na dzieci przed kościołem mówili, że już
z daleka słychać było śpiew Witamy was, alleluja!, dochodzący z nadjeżdżającego autobusu. Dzieci od razu dzieliły się z rodzicami wrażeniami.
Serdeczne wyrazy wdzięczności kierujemy do organizatorów wyjazdu i do pana kierowcy, który niezwykle spokojnie i pewnie prowadził autobus, bezpiecznie dowożąc nas do domu. Polecamy wszystkim taki
sposób poznawania Polski, gdyż integruje dzieci, pozwala na pogłębianie wiary, jest też chwilą wytchnienia w monotonii szkolnych obowiązków. Szczególne podziękowania kierujemy do Leszka Greli, właściciela
piekarni przy ul. Wiejskiej, który ofiarował pokaźną ilość słodkich bułeczek i kajzerek.
Pomóż w rozwoju naszego portalu