Być może wzajemnie popsuliśmy sobie humory? Oto nasi serdeczni
przyjaciele zaprosili nas na grilla. Grillowaliśmy sobie kilka dni
wcześniej i było wspaniale. Przyjaciele mają piękny, leśny ogród,
pani domu wspaniale przyprawiła mięso, pan domu z zaangażowaniem
je piekł. Rozmowa była przy tym interesująca, iskrząca się humorem,
przyjazna. Na szczęście były też komary - w przeciwnym razie moglibyśmy
nabrać niesłusznego przekonania o doskonałości ziemskiego bytowania.
Rzecz jednak w tym, że tym razem zaproszono nas na to grillowanie
w piątek.
Otóż piątek to dla nas dzień, w którym odmawiamy sobie
mięsa. Jest to dla nas ważne z wielu względów. Jesteśmy przecież
katolikami, a piątkowa wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych jest
ciągle obowiązkiem katolika - przynajmniej w Polsce. Ofiara nie jest
z tego wielka, bo mięso, owszem, lubimy, ale potrawy bezmięsne co
najmniej tak samo mocno. Większa trudność wynika z konieczności pamiętania
o piątku: Ten czas tak szybko leci! Ale okazuje się, że największa
trudność wiąże się z koniecznością wyjaśnienia przyjaciołom, dlaczego
ta piątkowa wstrzemięźliwość jest dla nas ważna i chcemy jej przestrzegać.
W końcu tyle jest dyspens od tego postu, tyle usprawiedliwień. Ostatecznie
jedzeniem mięsa w piątek nikomu krzywdy nie czynimy (oczywiście,
nie biorąc pod uwagę zwierzątek), a odmową skorzystania z gościny
możemy wyrządzić gospodarzom niezasłużoną przykrość...
Cóż, kiedy my odmawiamy sobie mięsa w piątek nie tylko
z powodu tradycji, ale i z rzetelnego przekonania. Nawet niewielka
ofiara i konieczność pamiętania o niej jest ważna: przypomina nam
ciągle o wszystkim, co w życiu jest najważniejsze, pomaga w utrzymaniu "
duchowego pionu" nie tylko każdego z nas, ale i całej rodziny razem.
Sam piątkowy post, oczywiście, nie wystarczy, ale jeśli jest elementem
większej całości, którą Kościół budował od z górą dwudziestu setek
lat?
Ciekawe, że jest w Polsce pełna społeczna aprobata dla
kuchni wegetariańskiej. W wielu ośrodkach szkoleniowych lub wypoczynkowych
pada pytanie, czy ktoś nie życzy sobie posiłków wegetariańskich.
Twierdząca odpowiedź jest przyjmowana z pełnym szacunkiem i zrozumieniem.
Ale gdy mówię, że jestem wegetarianinem w każdy piątek - widzę zgorszone
spojrzenia.
Starcy z pustyni, którzy w swoich pustelniach umartwiali
ciało okrutnymi postami, gdy byli w gościnie u nieznanych sobie ludzi,
jedli bez ociągania wszystko, co im podano, sławiąc gospodarzy i
dziękując Bogu. A potem u siebie pościli w dwójnasób. I to jest piękne...
Jednak mięsny poczęstunek w piątek u dobrze znanych przyjaciół?
Jak się zachować w sytuacji, gdy wszyscy oczekują jakiejś reakcji?
Jedni może spodziewają się słów potępienia, drudzy mają nadzieję,
że wspaniała woń pieczystego zwycięży religijne skrupuły? Z kolei
odmowa poczęstunku, nawet bez komentarza, może być wzięta za potępienie,
przyjęcie zaś za potwierdzenie, że piątek już nie jest ważny. Tak
źle i tak niedobrze.
Pozostaliśmy w miłym gronie, nie przyjmując poczęstunku,
staraliśmy się natomiast mile rozmawiać. Ale humory się zwarzyły.
Pomóż w rozwoju naszego portalu