Rozważmy budowę i sens modlitwy, którą kończymy obrzędy wstępne Mszy św., a którą nazywamy oracją albo kolektą. W pierwszych wiekach nazywano tę formułę oracją od łacińskiego słowa oratio, które oznacza
uroczyste przemówienie, publiczne wystąpienie o charakterze oficjalnym, jakie mógł wygłaszać np. senator czy rządzący wobec zgromadzonej wspólnoty.
Obecnie preferujemy nazwę kolekta, od colligo - łacińskiego słowa, które znaczy zbierać. Kolekta bowiem jest jakby zebraniem w jeden bukiet modlitw całego zgromadzenia wiernych, przedstawieniem
ich Bogu. Wskazuje na to budowa tej modlitwy. Najpierw kapłan przewodniczący wzywa wiernych słowami: „módlmy się”. Po tym wezwaniu następuje chwila modlitwy w ciszy. Trzeba, aby ta cisza była
zachowana, aby wszyscy - zarówno kapłan przewodniczący, jak i wszyscy wierni - mogli w sercach sformułować i przedstawić Bogu swoje prośby związane z tajemnicą dnia czy też ze swoimi potrzebami.
Kapłan staje wśród wiernych jako jeden z nich, ale zarazem jako rzecznik wiernych przed Bogiem. Dlatego daje wiernym możliwość wyrażenia modlitw, aby mógł je w ich imieniu przedstawić Bogu. Dopiero po
chwili ciszy, po tym wypowiedzeniu w sercach intencji modlitewnych, kapłan w krótkiej formule zbiera je i przedstawia Bogu.
Modlitwa ta ma swoją ustaloną strukturę, związaną z pewnymi regułami oratorskimi, jakich przestrzegano w starożytności. Najpierw zawsze jest w niej jakaś inwokacja, czyli wezwanie skierowane do Boga.
Zwykle są to słowa: „Boże”, albo „Wszechmogący wieczny Boże”. Większość modlitw bowiem to modlitwy adresowane do Boga Ojca. Do tej inwokacji dodajemy czasem zdanie, które wspomina
jakieś wydarzenie zbawcze z przeszłości. Przez wspomnienie tego wydarzenia wielbimy Boga za Jego dzieła. Na przykład w święto Epifanii mówimy: „Boże, Ty doprowadziłeś Mędrców do Chrystusa za przewodem
gwiazdy…”.
Po tym wspomnieniu, które ma także charakter wielbiący, wyrażamy prośbę: „daj, spraw”. Następuje zdanie celowe, w którym formułujemy konkretną potrzebę całego Kościoła. Na przykład w pierwszą
niedzielę Adwentu prosimy: „abyśmy przez dobre uczynki przygotowali się na spotkanie przychodzącego Chrystusa”. W tych słowach wyrażona jest potrzeba, cel, jaki przyświeca naszej modlitwie.
Potem następuje motywacja - dlaczego o to prosimy, dlaczego pragniemy tej łaski. Prosimy np. o to, abyśmy w dzień sądu zostali zaliczeni do wybranych Bożych, abyśmy mogli posiąść Królestwo Niebieskie.
Czyli ta prośba zawsze zmierza do jakiegoś ostatecznego dobra, do zbawienia, które jest celem wszystkich wierzących.
Kolektę kończymy konkluzją, zakończeniem o charakterze trynitarnym. Zwracamy się do Boga przez Chrystusa, naszego Pana. Chrystus jest jakby żywym mostem między Bogiem a ludźmi. Dla Boga jest Synem,
dla nas jest Panem. Dzięki temu, że stoi pomiędzy Bogiem Ojcem a nami, mamy tę ufność, że Jego pośrednictwo będzie skuteczne, że otrzymamy to, o co prosimy. Wzywamy też w tej konkluzji Osobę Ducha Świętego
- Ducha, który pochodzi od Ojca i Syna, i który łączy miłością Ojca i Syna. To w Duchu Świętym my także jesteśmy zgromadzeni i dzięki mocy Ducha Świętego możemy wołać do Boga „Ojcze”
oraz ufać, że nas wysłucha.
Wierni potwierdzają tę modlitwę, która jest też ich modlitwą, bo przecież w czasie tej ciszy modlili się osobiście, słowem „amen”. Słowo „amen”, pochodzące z języka hebrajskiego,
wyraża ideę prawdy, potwierdzenia, stałości, zgody. „Amen”, to znaczy godzę się na to, co zostało powiedziane, pragnę, aby ta prośba został spełniona.
Św. Augustyn mówił: „Powiedzieć «amen» to złożyć podpis pod jakimś dokumentem”. Kiedy wierni wypowiadają „amen”, wyrażają swoją solidarność z kapłanem, swoją jedność
z nim i swoją zgodę na modlitwę, która wyraża także ich najgłębsze pragnienia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu