Z okazji wizyty Jana Pawła II we Lwowie, mieście tak bliskiemu sercu wielu Polaków, Oddział Miejski Katolickiego Stowarzyszenia " Civitas Christiana" w Zielonej Górze wspólnie z biurem podróży z Białej Podlaskiej zorganizował pielgrzymkę na spotkanie z Ojcem Świętym, a - jak ktoś ładnie powiedział - "proboszczem parafii autokarowej" był ks. dr Jan Dyrda.
Podróż z niespodziankami
22 czerwca wyruszyliśmy z Zielonej Góry. Po drodze zabraliśmy
pielgrzymów, którzy dołączyli do nas w Nowej Soli i ruszyliśmy w
stronę wschodniej granicy. Po przejechaniu (dość sprawnym - Polacy
odprawiali nas dwie godziny, a Ukraińcy tylko dwadzieścia minut)
granicy, bacznie obserwowaliśmy otaczającą nas rzeczywistość. Co
jakiś czas widać było pasące się stada krów. Urodzajna ziemia ukraińska
niestety leży odłogiem. Widać było tylko małe poletka, najczęściej
ziemniaczane, a plony - jak powiedział siedzący obok mieszkaniec
polskiej wsi - jak na te warunki glebowe były bardzo słabe.
Gdy dojechaliśmy do Lwowa, naszym oczom ukazał się raczej
ponury widok. Wszystko, co nas otaczało, od dawna nie było odnawiane,
a nowo wybudowane domy stały puste, gdyż zabrakło środków na ich
wykończenie. Rzeczywistość przedstawiała się szara, brudna i zniszczona.
Dla wielu z nas ten widok był przejmujący. Kiedy ksiądz pracujący
na parafii we Lwowie mówił mi przez telefon, że tu jest "Azja", to
nie bardzo chciałem wierzyć, ale było w tym trochę racji. Dotarliśmy
szczęśliwie do naszego hotelu "Karpaty". Na miejscu przywitały nas
dwie niespodzianki. Pierwsza to ta, że zamiast pokoi dwuosobowych
dostaliśmy trzyosobowe. W związku z przybyciem wielu gości władze
i arcybiskup Lwowa poprosili o tzw. zagęszczenie. Grupa przyjęła
tę informację ze zrozumieniem. Druga niespodzianka była kłopotliwsza,
gdyż okazało się, że we Lwowie o tej porze dnia nie ma wody. Jest
ona tylko dwa razy dziennie po 2-3 godziny.
Śladem pereł ziemi lwowskiej
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Żółkwi, niewielkiego miasteczka.
Obejrzeliśmy tam cerkiew i kolegiatę św. Wawrzyńca (odnawianą staraniem
Fundacji Ochrony Zabytków z Warszawy), w której uczestniczyliśmy
we Mszy św. Ksiądz proboszcz, kanclerz kurii lwowskiej, powiedział
nam, że są w ich miejscowości trzy kościoły: katolicki, greckokatolicki
i prawosławny, a wszyscy mieszkańcy żyją w zgodzie, szanując się
nawzajem. Po powrocie do Lwowa pojechaliśmy do katedry św. Jura.
To tu w czasie pobytu we Lwowie mieszkał Ojciec Święty. Katedrę dopiero
co otworzono dla zwiedzających po kapitalnym remoncie.
Następnego dnia objeżdżaliśmy tzw. "Złotą podkowę". Są
to trzy pałace-zamki w miejscowościach: Złoczew, Podhorce i Olesko,
które zwiedza się wyjeżdżając z Lwowa i wracając do niego inną drogą.
Zamek w Złoczewie i rezydencja magnacka w Podhorcach z XVII w. były
mocno zniszczone. Jak powiedział jeden z uczestników naszej pielgrzymki: "
Gdyby poprzedni system utrzymał się przez kolejne 50 lat, z tych
zabytków, które teraz powoli są odnawiane, nie pozostałby kamień
na kamieniu". Najmniej zniszczony zamek w Olesku, gdzie urodził się
Jan III Sobieski, był budowlą obronną, otoczoną z trzech stron akwenem
wodnym. Obecnie w jego pomieszczeniach znajduje się muzeum.
Po powrocie do Lwowa wzięliśmy udział w uroczystej Mszy
św. w katedrze, która rozpoczęła się procesyjnym wniesieniem relikwii
św. Jana z Dukli. Święty Jan jest patronem Lwowa i relikwie jego
były na ołtarzu w czasie Eucharystii, którą sprawował Jan Paweł II.
Kolejny dzień naszego zwiedzania rozpoczęliśmy od wjechania
na Górę Zamkową, a następnie wejścia na Kopiec Unii Lubelskiej, który
ma wysokość ponad 400 m i jest pięknym miejscem widokowym, skąd rozpościera
się wspaniała panorama miasta. Po zejściu z Kopca udaliśmy się na
Cmentarz Łyczakowski, którego zwiedzanie rozpoczęliśmy od pięknie
odnowionego cmentarza Orląt Lwowskich. Jak się dowiedzieliśmy spoczywa
na nim 2859 osób, z których najmłodsza miała 9 lat, a średnia wieku
wynosi 15 lat. W znajdującej się na cmentarzu kaplicy uczestniczyliśmy
w Mszy św. modląc się za poległych i za naszą Ojczyznę. Od przewodnika,
który oprowadzał nas po tym miejscu, dowiedzieliśmy się, że z tego
cmentarza zostały pobrane szczątki jednego z nieznanych żołnierzy,
które zostały złożone w Warszawie w Grobie Nieznanego Żołnierza.
Zatrzymywaliśmy się przy grobach wielu znanych osób, m.in. Gabrieli
Zapolskiej i Marii Konopnickiej.
Z tego miejsca udaliśmy się do centrum miasta, gdzie
znajduje się muzeum królewskich mebli i porcelany, a potem do Teatru
Wielkiego. Teatr urzeka już z zewnątrz, ale wewnątrz wydaje się być
jeszcze piękniejszy. Wszystkie ornamenty, złocenia, jak niewiele
rzeczy obecnie we Lwowie, są odnowione i tworzą wspaniałą kompozycję.
Gdy wieczorem wracaliśmy do hotelu, na ulicach było coraz
więcej ludzi, a niektóre ulice były już nieprzejezdne. Powoli ludzie
ustawiali się wzdłuż trasy przejazdu Ojca Świętego.
Spotkanie z Ojcem
Następnego dnia, a dokładnie o 4.00 nad ranem wsiedliśmy do
autokaru i udaliśmy się w stronę hipodromu, gdzie była odprawiana
Msza św. Po wejściu na plac pod nogami mieliśmy płyty betonowe, a
to dlatego, że po ostatnich obfitych deszczach wszędzie było pełno
wody. Masa ludzi przesuwająca powoli nasunęła nam myśli, że pewnie
dalej stoją bramki kontrolne. Ku naszemu zaskoczeniu, żadnych bramek
nie było, ale były masy błota i wody, które trzeba było jakoś pokonać.
To, co każdy z nas przeszedł, na długo pozostanie w pamięci. Dotarliśmy
w końcu do naszego sektora C-4. Jadzia z Głogowa tak wspomina ten
dzień: "Spotkanie z Papieżem było źródłem niezwykle głębokich przeżyć.
Najzabawniejsze było dojście na hipodrom - po błocie. Ta wspólna
błotna kąpiel przed samą Mszą św. zjednoczyła wszystkich pielgrzymów.
Wszyscy byli poruszeni bocianem krążącym nad ołtarzem - czyżby tak
jak gołębica był zwiastunem pojednania i pokoju?". A gdy pojawił
się Ojciec Święty, wszystkie ręce go pozdrawiały radosnym machaniem,
a usta wołaniem po polsku: "Witamy Ciebie", "Kochamy Ciebie" i po
ukraińsku: "Witamy to Tebe", "Kochamy to Tebe". W czasie liturgii
Jan Paweł II wyniósł do chwały błogosławionych dwóch polskich duchownych
pracujących we Lwowie: arcybiskupa Józefa Bilczewskiego i księdza
Zygmunta Gorazdowskiego, przy grobie którego mieliśmy okazję się
pomodlić na cmentarzu Łyczakowskim.
Z placu już inną drogą wracaliśmy do autokaru, potem
jeszcze na chwilę do hotelu i czas wracać do Polski. W drodze powrotnej
pielgrzymi dzielili się swoimi przeżyciami. Teresa i Tadeusz ze Szprotawy
mówili, że dla nich "była to kolejna podróż na Wschód, ale tym razem
nie była to wyłącznie podróż sentymentalna, choć większość z uczestników
jechała do miejsc swych rodzinnych marzeń. Wszyscy zostaliśmy połączeni
jedną myślą i jedną nadzieją, że spotkanie z Papieżem Polakiem na
dawnych naszych Kresach stanie się dla nas przeżyciem również głęboko
religijnym. Tak właśnie się stało. Doświadczyliśmy chwil niezwykłych
podając sobie ręce w geście pokoju - Polacy i Ukraińcy. Słuchaliśmy
słów papieskich, że nie ma innej alternatywy niż miłość i pojednanie.
Poczuliśmy i uwierzyliśmy, że tylko taka właśnie może być droga,
która pozwoli nam, nie zapominając o przeszłości, myśleć o wspólnym
byciu w Europie".
Pielgrzymów do Lwowa pragnę poinformować, że jest do nabycia kaseta wideo. Zainteresowanych proszę o kontakt pod numerem tel.: ( 0-68) 325-31-56 w godz. 9.00-14.00.
Pomóż w rozwoju naszego portalu