Pierwsze pytanie - zadała je Marta - dotyczyło bólu rozstania z przyjaciółmi i kolegami, kiedy zmienia się szkołę, z gimnazjum przechodzi się do liceum. Franciszek zauważył, że takie doświadczenie, choć bolesne, jest okazją, by uczyć się życia.
„Życie to ciągłe, naprzemienne «dzień dobry» i «do widzenia». Bardzo często są to sprawy błahe, ale niekiedy są to rozstania na długie lata lub na zawsze. Przez te spotkania i pożegnania wzrastamy. Jeśli nie nauczysz się rozstawać, nigdy nie spotkasz nowych ludzi. To, o czym mówisz, jest wyzwaniem, wyzwaniem życia" - tłumaczył Ojciec Święty. Zauważył, że "będziesz miała innych kolegów. Być może zobaczysz jeszcze tych starych, będziesz z nimi mogła porozmawiać, ale twoim wyzwaniem jest spotkanie z nowymi kolegami".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Papież podkreślił, że także "w naszym życiu musimy się nauczyć tej drogi: coś pozostawić, by spotkać coś nowego". Dodał, że wiąże się z tym pewne ryzyko. "Są ludzie, którzy bardzo się boją zrobić krok naprzód, pozostają w miejscu, nie rozwijają się. Kiedy chłopak czy dziewczyna albo mężczyzna czy kobieta mówią «dość» i siadają na kanapie, to przestają się rozwijać, zamykają horyzonty swego życia. (...) Musimy się nauczyć postrzegać życie, patrząc na horyzont, coraz dalej, zawsze dalej, naprzód” – mówił Ojciec Święty.
Tanio z Bułgarii, adoptowany przez rodzinę włoską, opowiedział papieżowi o swych cierpieniach, o porzuceniu przez rodziców, a potem przeżyciu śmierci przybranej matki i dziadków. Zapytał papieża, jak wierzyć w kochającego Boga, który pozwala, by odchodzili od nas najbliżsi. I w odpowiedzi usłyszał, że Franciszek sam stawia sobie takie pytanie, kiedy odwiedza szpital pediatryczny i widzi cierpiące dzieci.
„Wiesz, są takie pytania, podobne do twojego, na które nie można odpowiedzieć słowami. Znajdziesz pewne wyjaśnienie, ale bez «ponieważ» czy «po to», znajdziesz je w miłości tych, którzy cię kochają i wspierają cię. Nie wyjaśnia to jednak, dlaczego coś takiego się dzieje. Mówię ci szczerze i dobrze to zrozumiesz. Kiedy odwiedzam dzieci w szpitalu, to po wyjściu ze szpitala jestem, nie powiem, że zdruzgotany, ale bardzo zasmucony. I pytam w modlitwie: dlaczego dzieci cierpią? A Pan Bóg nie odpowiada. Patrzę jedynie na Ukrzyżowanego. Jeśli Bóg pozwolił, by Jego Syn tak bardzo za nas cierpiał, to musi w tym być jakiś sens. Ale ja nie potrafię wytłumaczyć ci tego sensu. Sam do tego dojdziesz, w tym albo w przyszłym życiu” – zapewnił Ojciec Święty.