Czy Kościół żyje duchem Jezusa? Wydaje się, że lista zjawisk, które dają powody do niepokoju w tym względzie, jest bardzo długa. Już nie tylko tzw. świat, ale i coraz więcej chrześcijan wydaje się być
ogarniętych plagą konsumpcjonizmu, zacieśniając horyzont swych aspiracji do troski o wygodne urządzenie się w życiu doczesnym. Niekiedy takie postawy, choć „przypudrowane” obyczajowością zaczerpniętą
z tradycji chrześcijańskiej, zasługują wprost na miano ateizmu praktycznego.
Termin „duch” należy tu rozumieć w znaczeniu „istota osobowości”, „to, co jest istotne dla stylu życia” - czy to osoby, czy wspólnoty. Czy zatem Kościół w
swoim posługiwaniu naśladuje to, co wyróżniało działalność Jezusa? - zapytał Prelegent. - Co kryje się pod pojęciami „duch świata”, duch Jezusa”?
Biblia ukazuje nam świat jako dwojaką rzeczywistość: stworzoną jako dzieło ukazujące dobroć i miłość Boga, natomiast po grzechu pierworodnym skażoną, podatną na wpływ szatana.
W tym drugim ujęciu „duch świata” nie ma nic wspólnego z Bogiem i jako taki nie może dać szczęścia i pokoju. Poraża złem, egoizmem, najgłębsze struktury ludzkiej osobowości - te,
które Biblia określa mianem „serca”. Człowiek ogarnięty takim stylem życia, zatraca prawdę o swym pochodzeniu od Stwórcy, nie jest w stanie patrzeć realnie na swoje życie i sam staje się dla
siebie punktem odniesienia. Postawa ta w ostatecznym rozrachunku prowadzi do śmierci duchowej - zarówno w wymiarze doczesnym, jak i wiecznym.
Jak rozumieć „ducha Jezusa”? Biblia ukazuje nam tu dwa zasadnicze, uzupełniające się ujęcia. „Ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się ponad wodami”
(Rdz 1, 2) - takie słowa czytamy na początku Księgi Rodzaju, u progu historii zbawienia. Duch Boży wyraża tu stwórczą potęgę Boga jako Tego, który własną mocą, na mocy aktu woli, powołał świat z
niczego do istnienia. Z kolei ewangeliści wielokrotnie piszą o Duchu Świętym, za którego sprawą Jezus został poczęty i narodził się jako człowiek, a następnie Jego mocą działał. W Jezusie Chrystusie dokonało
się niepowtarzalne zjednoczenie osobowości Syna Bożego i Ducha Świętego: to zapewniło Mu całkowitą nieomylność działania. Duch Święty, przenikający bez reszty Jezusa, sprawił, że pozostawał On w absolutnej
łączności z Ojcem - „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30) i był Mu całkowicie posłuszny - „Nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie (Łk 22, 42), przez co nie
tylko sam zwyciężył szatana, ale i wyrwał z jego mocy człowieka. Jeśli - jak to zostało wyżej powiedziane - rozumieć „ducha” jako „styl działania osoby”, to w przypadku
Jezusa tym głównym motywem była miłość.
Chrystus powołał do życia Kościół - wspólnotę ludzi, którzy podobnie jak ich Mistrz, mają działać w oparciu o miłość. To ona jest ich głównym, niemal jedynym wyróżnikiem, w oczach świata. Jezus
złożył też obietnicę, że będzie obecny w Kościele do końca świata, co przypieczętował, zsyłając nań Ducha Świętego. Nic więc dziwnego, że ogólna odpowiedź na pytanie postawione w temacie wykładu jest
twierdząca. Tak - na mocy obietnicy Kościół jako całość po wszystkie czasy ma w sobie i zachowuje ducha Jezusa. Odpowiedź ta staje się jednak trudniejsza, gdy weźmiemy pod uwagę postawy poszczególnych
wspólnot i ludzi. Czy duch Jezusa jest obecny w stylu ich życia? Inaczej mówiąc - trzeba to w tym miejscu nazwać po imieniu - czy cechuje ich miłość?
Ks. Werbiński, odwołując się do słów Pisma Świętego, sformułował listę kryteriów, za pomocą których możemy to stwierdzić. Oto pytania, które warto sobie postawić: 1) Jakie są owoce naszego postępowania?
Co rodzi się z naszego myślenia i działania? 2) Czy przenika nas radość? Nie wesołkowatość, naturalne poczucie humoru, lecz autentyczna radość, której nic, nawet niepowodzenia czy nieszczęścia nie są
w stanie odebrać? 3) Czy mamy w sobie pokój, który między innymi oznacza wewnętrzną wolność od dóbr doczesnych? Czy nie jesteśmy owładnięci manią gromadzenia rzeczy tu, na ziemi? 4) Czy mamy w sobie cierpliwość
zarówno dla własnych słabości, jak i niedoskonałości naszych bliźnich? 5) Czy nade wszystko jest w nas miłość - postawa przynaglająca nas do nieustannego czynienia dobra?
Mieć w sobie ducha Jezusa oznacza w wymiarze osobowości upodobnienie się do Jezusa, zdobywanie Jego cech. W wymiarze postawy - to naśladowanie Go - zakończył ks. Werbiński.
Ważnym dopełnieniem wykładu była uwaga ks. Mirosława Mroza, który podkreślił, że tym, co szczególnie mocno różni ducha Jezusa od ducha świata, jest stosunek do krzyża, do cierpienia. O ile dla świata
są one głupstwem, przekleństwem, czymś, czego należy unikać za wszelką cenę, o tyle dla chrześcijanina nabierają sensu jako sposób włączenia się w dzieło Jezusa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu