Po minionym systemie nakazowo-rozdzielczym problem uregulowania przed wejściem do Unii spółdzielczej własności wydawał się prosty - uwłaszczenie spółdzielców mieszkaniem wraz z gruntem. Parlament
RP uchwalił ustawę o spółdzielniach mieszkaniowych. Uchwalił, ale sobie - spółdzielcom nie przekazano sprawy, a bez jego wniosku uchwała nie działa. W naszym państwie prawa demokratycznego, ustawę
uwsteczniono, problem opóźniono, zniekształcono, a własność „kolektywna” pozostała. Ok. 12 milionów spółdzielców do Unii weszło w zbiorowych (spółdzielczych) dybach, co więcej - nie
wiedzą, że można inaczej.
Sposób zarządzania polskimi spółdzielniami mieszkaniowymi ujawnił właśnie proces ustawowego przekształcenia własności. Samowola zarządów spółdzielni w kapitalistycznym świecie własności może okazać
się sprawą niebezpieczną. Skoro dotąd istotę ustawy skrywano, staraniami posłów ze Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych zniekształcono, stworzono „furtki” przyzwalające na łamanie
prawa wobec spółdzielców, to jaki będzie ciąg dalszy? Nie ma komu tego zmienić. Wg szacunków Krajowego Związku Spółdzielców ponad 90% statutów spółdzielni jest niezgodnych z Konstytucją RP. Większość
z nich łamie prawo, choćby stosując własną polityką developerską w budowie mieszkań nasprzedaż, ściągając haracze od swych członków. Dziś wielu, w tym również posłów, mówi o tym i pisze.
Temat uwłaszczeń w środkach masowego przekazu prezesi określają jako „szum informacyjny”. Odkrywanie istoty problemu jest ważne, tyle, że to trochę mało: trzeba parlamentarnych decyzji
i kontroli ich realizacji. Do spółdzielców powinien należeć głos, by powstały spółdzielnie właścicieli, ale ci nie mieli jeszcze kiedy tego zrozumieć. Dopiero teraz, po trzech latach otrzymują od zarządów
(kontra publikacjom) informacje o własności odrębnej - tyle że w wersji „spółdzielczej”. Dotąd, głównie dzięki senatorowi Bieli, spółdzielcy mogli dowiedzieć się o uwłaszczeniach. Krajowe
Stowarzyszenie Obrony Spółdzielców pomaga spółdzielcom w zdobyciu informacji, integracji, zrozumieniu i realizowaniu swoich praw. Gdzie wcześniej byli prezesi? Kibicowali zmianom zapisów ustawy na niekorzyść
spółdzielców. Powstały niejednoznaczne zapisy zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego o niezgodność z Konstytucją RP.
O co jest szum? O pieniądze wyłudzane od członków spółdzielni, którzy mają prawo otrzymać akt własności mieszkania (za kwotę umorzeń państwowych) wraz z gruntem, za uczciwym rozliczeniem. W praktyce
spółdzielczej mieszkanie „lokatorskie” tym różni się od „własnościowego”, że w pierwszym przypadku spółdzielca ma zapłacić, a w drugim już zapłacił haracz w postaci wymuszanych
przez zarządy kwot z tytułu umorzeń (ale nie odpowiadających kwotom umorzeń, bo kilkaset tysięcy razy większych).
Jeśli członek spółdzielni wpłacił wkład mieszkaniowy, część kredytu spłacił w ratach sam, pozostałą część spółdzielnia otrzymała z budżetu państwa. Również ze środków publicznych zarządy spółdzielni
otrzymały dotację na pokrycie wzrostu cen, spółdzielca sam poniósł jeszcze koszty urządzenia i podniesienia standardu (stąd i wartości) mieszkania. Stale spłaca koszt użytkowania gruntu, płaci remonty.
Które koszty mieszkania jeszcze mu zostały (poza rozliczeniem się z budżetem państwa z kwot umorzeń), by spółdzielnie miały prawo wyłudzać od nich jeszcze ok. 50% ceny rynkowej mieszkania? Zarządy spółdzielni
wyciągają rękę po nie swoje, zastawiając się niby realizacją zapisu (o wpłacie „różnicy między wartością rynkową a wkładem...”) art. 12 w ustawie, który same wcześniej „okulawiły”.
Art. 12, dający przesłanki do rozliczeń, przewidywał (obok spłaty długów), wpłatę owej „różnicy między wartością rynkową mieszkania, a zwaloryzowanym wkładem mieszkaniowym”, która wg art.
64 mogła wynosić max. do 3%. Posłowie ze wspomnianej organizacji nadzoru spółdzielczego postarali się o wykreślenie limitujący art. 64 - pozostał więc goły zapis w art. 12, a zarządy spółdzielni
teraz dokonują reszty: zamiast 3% wyliczają 53% i więcej (skrywając informacje z dokumentów źródłowych kosztów budowy). Nawet obecne zapisy w ustawie nie zabraniają nie zdzierać od spółdzielców drugich
pieniędzy z przelicznikiem rynkowym kwot ze środków państwowych. Jeśli spółdzielca ma dziś zwrócić kwoty umorzeń, dane mu ze środków publicznych, to wg kwotowego nominału i do budżetu państwa. Stąd twórcy
ustawy oszacowali pierwotnie koszty przekształcenia prawa lokatorskiego we własność odrębną na 3% i nie były to liczby „z nieba”. Jeśli zarządy spółdzielni żądają urynkowienia tych kwot, to
korzystają z zapisów prawnych, realizując je w sprzeczności z ogólnym prawem.
Ze względu na zbyt „kosztownego pośrednika” rozwiązanie spółdzielcom wskazał Prokurator Krajowy K. Olejnik na spotkaniu z SOS w Ministerstwie Sprawiedliwości, o czym pisano już w „Naszym
Dzienniku”. W odpowiedzi na wniosek uwłaszczeniowy spółdzielcy mogą żądać dokumentu przedstawiającego „rozliczenie pierwotnych kosztów budowy mieszkań” (zapewnia to ustawa o dostępie
do informacji publicznych) - inaczej można uznać naliczenia za bezzasadne i skierować wniosek do odpowiedniej Prokuratury; mogą też sami spłacić kwoty umorzenia (dot. mieszkań lokatorskich) do budżetu
państwa za pośrednictwem spółdzielni, czego spółdzielnie nie mają prawa blokować.
Warto też wiedzieć, że własność pełna to własność mieszkania wraz z własnością gruntu. Rozliczenie spółdzielców z zakupu przez spółdzielnie gruntów będzie może prostsze, bo jest regulowane zapisem
uchwały Rady Miasta. Ponieważ kupujemy grunt używany, a każdy członek ponosi koszty użytkownika, więc pozostanie do zapłaty reszta. Dobrodziejstwem miasta jest przekazać ten grunt na miarę zasobności
mieszkańców. Uchwalenie bonifikaty dla wszystkich spółdzielców Płocka jest godne uznania, bowiem Rada Miasta (w przeciwieństwie właśnie do spółdzielni) interpretuje ogólne zapisy ustawy na korzyść mieszkańców
Płocka.
Z pism i działań zarządów spółdzielni wynika, że pod odrębną własnością kryją samo mieszkanie. W kwestii gruntu kierują członków nie na formę własności, a na „użytkowanie wieczyste”, a
przecież same kupią ten grunt (dysponując wnioskiem uwłaszczeniowym spółdzielców) na własność z bonifikatą. Własność jest przecież formą niezależną, a użytkowanie - nie. Zarządy proponują więc własność,
ale niepełną. Przypomnijmy: właściciel gruntu jest właścicielem naniesień na nim. W ten sposób mimo własności mieszkania „dyby spółdzielcze” się nie rozepną.
O stowarzyszeniu SOS
Z inicjatywy grupy Polaków i części parlamentu, którym bliższa od lobby jest polska sprawiedliwość, powstał w kraju ruch samych spółdzielców. W Płocku powstał Oddział Krajowego Stowarzyszenia Obrony Spółdzielców.
W mieszkaniach spółdzielczych mieszka blisko 12 mln. Polaków, i niezależnie od tego, czy posiada prawo własnościowe z Księgą Wieczystą, czy też lokatorskie, ustawa pozwala tę spółdzielczą formę przekształcić
we własność wraz z gruntem. Ustawodawca zakładał zakończenie tych przekształceń na rok przed wejściem do Unii, tak jak to uczyniono już w innych krajach. Tymczasem do Unii weszliśmy już, a problem uwłaszczeń
nie jest dotąd spółdzielcom wyjaśniony.
Główne cele Stowarzyszenia Obrony Spółdzielców to: prezentowanie na zewnątrz stanowiska i opinii w sprawach dotyczących spółdzielni oraz spółek prawa handlowego; integracja środowisk spółdzielni,
spółek... oraz mieszkańców. Cele te realizowane są poprzez: upowszechnianie prawa spółdzielczego; udzielanie pomocy prawnej i technicznej Spółdzielcom m.in. w legalnym uzyskaniu wszelkich informacji dotyczących
Spółdzielni; wydawanie czasopism, materiałów szkoleniowych i innych opracowań; inicjowanie i organizowanie zebrań Spółdzielców.
Bliższe informacje na temat SOS można uzyskać pod numerami telefonów: (0-24) 268-19-13, 263-65-80.
Pomóż w rozwoju naszego portalu