W poniedziałek, 25 czerwca wspólnota parafialna pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Dobieszowicach pożegnała swojego niezapomnianego duszpasterza, śp. ks. Mariana Bogusa. Uroczysta Eucharystia sprawowana przez wikariusza generalnego, kanclerza Kurii Diecezjalnej w Sosnowcu, ks. dr. Czesława Tomczyka, zgromadziła najbliższą rodzinę i przyjaciół Zmarłego, kolegów-kapłanów oraz całą wspólnotę parafialną, wśród której przez ostatnie 32 lata żył ks. Marian.
Z ziemi wieluńskiej
Kapłan jest z ludu wzięty i dla ludu postawiony. Korzenie ks. Mariana Bogusa tkwią w ziemi wieluńskiej. Urodził się 4 września 1927 r. w parafii Czarnożyły - ziemi znanej z głębokiej pobożności, z wielkiego umiłowania Boga i Kościoła. Lata jego dzieciństwa i młodości osnute były cierpieniem i trudnościami. Był to czas niełatwy przede wszystkim dla kapłanów, którym na każdym niemal kroku groziło więzienie, a nawet śmierć. Wówczas wiele trzeba było płacić za wierność Bogu, człowiekowi i Ojczyźnie. W takich warunkach gorliwy młodzieniec poszedł do gimnazjum, a później w 1949 r. podjął decyzję wstąpienia do Seminarium Częstochowskiego. Posyłany na kolejne placówki duszpasterskie, będąc wikariuszem dał się poznać jako kapłan świadomy swojej życiowej roli. Sensem jego życia stała się głęboka troska o zbawienie powierzonych mu ludzi. W czerwcu 1969 r. przybył jako proboszcz do Dobieszowic, aby tworzyć tutaj nową placówkę duszpasterską. Od tej chwili minął szmat czasu. W rozmowach, sercach i myślach dobieszowian na zawsze pozostanie jako pierwszy proboszcz i budowniczy parafialnego kościoła, jako ten który wrósł w ich ziemię na zawsze, bo mimo wcześniejszego odejścia na emeryturę pragnął pozostać wraz z nimi. Jego wolą było i po śmierci spocząć na dobieszowickim cmentarzu parafialnym. Ukochał to miejsce i tych ludzi, zżył się z nimi, tutaj czuł się najlepiej - jak w rodzinie. Nie była to jednak miłość bez wzajemności. Mieszkańcy Dobieszowic darzyli ks. Mariana wielką życzliwością, prawdziwym szacunkiem, zawsze mógł na nich liczyć. "Wszyscy wiedzieli, że miał słabe serce, słabe, ale jakże gorące i wielkie, bo wciąż dla nas bezinteresownie otwarte i oddane" - wspominają wierni. To głównie ze względu na stan zdrowia poprosił bp. Adama Śmigielskiego SDB o odejście na wcześniejszą emeryturę. Cały czas jednak w miarę swoich możliwości służył parafii odprawiając Eucharystie i nabożeństwa, uczestniczył też w lokalnych uroczystościach parafialnych.
Reklama
Żywa legenda
"Choć nie raz coś mu doskwierało, nigdy nie chciał pójść do lekarza. Mimo choroby nie czuł się chory. Miał plany na przyszłość. Trzy dni przed śmiercią prowadził samochód, później świadomie rozmawiał z odwiedzającymi go kolegami-kapłanami, mówił że czuje się nieźle, choć specjaliści po przeprowadzeniu badań, nie rokowali niczego dobrego" - opowiada proboszcz, ks. Andrzej Bil. Dlatego wieść o śmierci 74-letniego ks. Mariana Bogusa zaskoczyła mieszkańców Dobieszowic. "Przez tak długi czas bardzo się z nim zżyliśmy i traktowaliśmy go jak naszego rodaka, a nie kogoś spoza. Mimo że nie ma go już pośród nas, tworzy żywą legendę naszej parafii. Jego życie i osiągnięcia pozostaną dla nas drogowskazem. A pamięć jego osoby i tego, czego w życiu dokonał, jest nie tylko nam bardzo potrzebna, ale przede wszystkim tym, którzy po nas przyjdą" - mówią dobieszowianie.
32 lata razem!
Wzruszające, pełne ciepła, wspomnień sprzed lat były słowa
homilii, którą wygłosił ks. dr Czesław Tomczyk. Kaznodzieja wskazał
na wielką, służebną rolę każdego kapłana w świecie. Jako przyjaciel
śp. ks. Mariana mówił o jego życiu - trudnym, ale owocnym oraz o
jego długoletniej posłudze w dobieszowickiej wspólnocie. "Kapłan
to sługa Chrystusa, to człowiek-chrześcijanin, mężczyzna, który został
powołany do grona osób w Kościele. Dlatego też jest za Kościół najbardziej
odpowiedzialny. Dzisiaj żegnamy ks. Mariana, sługę Chrystusa. Kapłan
jest tym chrześcijaninem, który otrzymuje sakrament kapłaństwa, aby
w Osobie Jezusa Chrystusa sprawował Najświętszą Ofiarę. Jego troską
jest uczynić was świadomymi uczestnikami Eucharystii. (...). Bardzo
często zdarza się, że kapłan jest tym, który musi przygotować miejsce
dla sprawowania Eucharystii. To tutaj, w Dobieszowicach, ks. Marian
wraz z wami w latach 1983-88 wzniósł parafialną świątynię. Wasz Proboszcz
był jednak świadomy odpowiedzialności za Kościół. Wielokrotnie podziwiałem
w nim pokorę - kapłańską i męską, bo nie jest łatwo rezygnować z
funkcji kościelnej, społecznej, którą się pełni. A on miał taką odwagę!
W wieku 66 lat odszedł na emeryturę, choć nie odszedł od was" - mówił
Ksiądz Doktor.
Pełną mocy homilię Kaznodzieja zakończył przejmującymi
słowami ks. prof. Janusza Pasierba: "Każdy człowiek, każdy kraj ma
nie tylko swoją historię, ale i swoją geografię zbawienia. Każdy
z nas ma swoje Betlejem, swoje Nazaret, Górę Tabor, Dolinę Jordanu,
Kalwarię, Jerozolimę, a w niej Wieczernik, Ogród Oliwny, Golgotę
i Górę Oliwną. Każdy ma swoją historię i geografię".
Wszystkie etapy ma już za sobą długoletni proboszcz parafii
pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Dobieszowicach, ks. Marian
Bogus. Rodzina, przyjaciele, kapłani, cała wspólnota parafialna ponieśli
wielką stratę. Umierająca poetka napisała kiedyś: "Świat umrze trochę,
gdy ja umrę". Tak stało się w tym przypadku. Część świata, w którym
żył ks. Marian, po trosze umarła wraz z nim...
Pomóż w rozwoju naszego portalu