Bóg zna każdego człowieka z osobna. Nie myli jednego z drugim. Zna historię naszego życia aż do najdrobniejszego szczegółu. Idzie z nami krok w krok - od kołyski aż do grobu. Nic nie uchodzi Jego
uwadze. Włos nie spadnie nam z głowy bez Jego wiedzy. Taka jest nasza wiara!
Uczył jej o. Andrzej Bobola - jezuita, który ostatnie lata swego życia oddał siostrom i braciom żyjącym wśród bezdroży, po lasach i wydmach, odciętym od cywilizacji, ubogim i zaniedbanym religijnie.
Pracował wśród nich z żarliwością i poświęceniem.
Ale to, co jednało mu miłość katolików, u innych budziło sprzeciw. Ojciec Andrzej nie mógł więc nie wiedzieć, ku jakiemu końcowi zmierza jego życie w tych niespokojnych czasach. 16 maja 1657 r.
został schwytany przez prawosławnych kozaków, sprowadzony do Janowa Poleskiego i ze szczególnym okrucieństwem zamordowany. Miał wówczas 66 lat.
Czy Bóg go opuścił?
Wielu chrześcijan myśli, że Bóg ich opuszcza, ponieważ nie ingeruje wtedy, kiedy ich zdaniem Jego interwencja byłaby dla nich wygodna. Bobola uczył wierzyć, że sam Bóg określa godzinę swego działania.
Nawet Chrystus pozostawił Ojcu jej określenie. Nie reagował na nacisk i ludzkie przynaglenie; uczył w ten sposób uczniów, co znaczą słowa: „Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”.
Na jeziorze szalała burza, a On spał w łodzi. Uspokoił wzburzone fale dopiero wtedy, gdy nadeszła godzina wyznaczona przez Ojca. Piotr nie mógł zrozumieć, dlaczego Nauczyciel chce mu umyć nogi; usłyszał
więc: „Co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale poznasz to później” (J 13, 7).
„Poznasz to później”... W życiu każdego z nas istnieje potrzeba dostosowania się do „rytmu” Bożego działania. Dlatego, że niejednokrotnie pragniemy narzucić Bogu swój własny
rytm - skarżymy się, że nie wysłuchuje naszych modlitw. Tymczasem Bóg słucha każdej prośby, ale działa w godzinie ustalonej przez samego siebie. „Moje drogi - mówi - nie są waszymi
drogami, moje myśli nie są waszymi myślami” (por. Iz 55, 8). Zaufajmy Mu.
Czy Bobola nie czuł lęku przed dziczą, która prowadziła go na mękę? Z pewnością przeżywał wówczas chwile podobne do lęku Chrystusa w Ogrójcu. Czy starał się zachować swoje ziemskie życie? Wiemy, że
przechodził „z miasta do miasta” (bo tak zalecało słowo Pisma), ale do momentu pojmania wypełniał swoją misję. Ufał, że sam Bóg wyznaczył godzinę i sposób zakończenia posługi, do której go
niegdyś wezwał.
Z Ewangelii św. Jana wiemy, że po uroczystym wjeździe Jezusa do Jerozolimy ludzie usłyszeli słowa: „Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Ależ
właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę” (J 12, 27).
Mieć dar takiego zawierzenia Bogu! Być może niekiedy nie rozumiemy nic, albo niewiele, z Bożego działania lub Bożego milczenia. Jedno jest wszak pewne: nadejdzie dzień, w którym i my podziękujemy
Panu za to, że wysłuchał naszych modlitw, kierując się własnymi kryteriami, a nie naszymi pragnieniami. Nadejdzie dzień, w którym podziękujemy Bogu za Jego miłość, która nas przemienia. I cała wieczność
będzie za krótka, by Mu za nią podziękować.
Pomóż w rozwoju naszego portalu