W mozaikę ludzkiego życia wpisana jest na stałe rzeczywistość codziennej pracy. Wiąże się ona ze znojem i trudem. W pocie czoła rolnik pracuje na roli, robotnik w fabryce, a listonosz roznosi codziennie
przesyłki i paczki. To właśnie wysiłek uświadamia podstawową prawdę, iż ludzka praca naznaczona jest znamieniem krzyża. Oznacza to, że nie ma pracy bez krzyża.
Trzeba wyraźnie podkreślić, że dźwiganie krzyża podjęte z miłości prowadzi do osiągnięcia wewnętrznej radości i chwały. Choć praca jest swoistą Golgotą, to jednak człowiek w wielu przypadkach bierze
ten krzyż na swoje ramiona. Świadomość i przekonanie bycia potrzebnym dla dobra innych przeradza się w służbę. Praca jednej osoby staję się uzupełnieniem pracy drugiej osoby. Należy to tylko dostrzec
i docenić. Kiedy jestem w rodzinnej parafii w Krakowie-Nowym Prokocimiu, codziennie rano udaję się do kościoła, aby celebrować Eucharystię i zawsze spotykam pewnego mężczyznę porządkującego teren wokół
świątyni. Latem zamiata chodniki, a zimą odgarnia śnieg. Jest przejęty tym, co czyni, i zadowolony, gdyż przyczynia się dla dobra wspólnoty. Przykład ten uzmysławia, że praca choć związana jest z trudem,
to jednak nie musi być traktowana jak przytłaczający ciężar.
Jest jeszcze jedna prawda o ciężarze pracy, której podjęcia każdy człowiek winien nauczyć się w rodzinie. Chodzi o taką pracę, aby nie stwarzała ona okazji do przeklinania i wyzwisk ze strony tych,
którzy z niej korzystają. Praca podjęta z miłością wyraża się w kompetencji i uczciwości. Winna się zaczynać od wypełnienia obowiązków domowych, szkolnych przez obowiązki społeczne i zawodowe. Ich uwieńczeniem
ma stać się umiejętność współpracy. Dzisiaj - jak mawiał Prymas kard. Stefan Wyszyński - „nie tyle potrzeba bohaterskich śmierci z miłości, ile bohaterskiej pracy z miłości ku naszej
Ojczyźnie”. W ten sposób autentyczna i rzetelna praca jest wyznacznikiem miłości bliźniego. Gdy praca jest udawana i pozorowana, trudno o prawdziwy rozwój. Taka praca nie ma przyszłości. Zatem konieczne
staje się zwalczanie kultu niekompetencji, która ma swojego pobratymca w braku systematyczności. Praca osiąga swój cel, czyli zbawia człowieka, gdy jest zgodna z wyznaczonym sobie celem. W przeciwnym
wypadku, gdy jest źle wykonywana, staje się krzyżem bez wartości i bez chwały, prowadząc do rozłamu i braku zaufania.
Należy także dodać, iż ciężar pracy ludzkiej ma wymiar zbawczy wtedy, kiedy do kompetencji dołączy uczciwość. To właśnie środowisko domowe zobowiązane jest do wychowania do życia w uczciwości. Chodzi
o to, iż pojawia się coraz więcej specjalistów, a coraz mniej uczciwych ludzi. Z tej racji życie pośród nich staje się coraz trudniejsze i bardziej uciążliwe. Zatem trzeba położyć nacisk na moralny pion
człowieka, aby uchronić się przed coraz większym zdziczeniem obyczajów. Wykształcona osoba musi być jeszcze wychowana do życia w uczciwości, a dokonuje się to przez uwrażliwianie od najmłodszych lat.
Nieprzypadkowo więc bł. Matka Teresa z Kalkuty zauważy, że praca może „wyczerpać wszystkie siły, może nawet zamęczyć na śmierć, ale będzie bezużyteczna, jeśli nie będzie powodowana miłością”.
Zatem środowisko domowe jest powołane do kształtowania od samego początku osobistego i społecznego charakteru każdego członka rodziny.
Pomóż w rozwoju naszego portalu