Z Tomkiem Kamińskim - muzykiem chrześcijańskim rozmawia Tomasz Strużanowski
Tomasz Strużanowski: - Podczas ostatniej rozmowy, którą odbyliśmy w lipcu ubiegłego roku, powiedziałeś, że nieprędko wydasz nową płytę. Tymczasem minęło pół roku i oto pojawił się Twój kolejny krążek...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Tomek Kamiński: - Płyta nosi tytuł Pieśni na Wielki Post i zawiera dziewięć utworów, doskonale znanych wiernym z kościołów. Jest ona dowodem na to, że nie wszystko należy planować, gdyż kiedy ostatnio opowiadałem o płycie Jaśmin, rzeczywiście byłem przekonany, iż długo nie nagram nic nowego. Dlaczego stało się inaczej? Bo poczułem potrzebę wyrażenia w ten sposób, czym dla mnie jest Wielki Post. Widocznie dla artystów jest on nie tylko czasem nawracania się, przemiany życia, ale również tworzenia. Śpiewając te powszechnie znane pieśni, zastanawiam się nie tylko nad ich teologiczną głębią, ale i nad własnym życiem.
Moja kolejna płyta i kolejny ważny powód. Śpiewając te pieśni, pochylam się nad niezwykłą tradycją muzyczną naszego Kościoła, a jednocześnie dotykam tajemnicy mojego istnienia.
- Jak te pieśni przemawiają do Ciebie?
Reklama
- Przypominają mi o krzyżach, które do tej pory niosłem lub niosę, każą też myśleć o tych, które - być może - jeszcze będę musiał podjąć. Porównuję je do krzyża Chrystusa, co sprawia, że nie wyolbrzymiam swoich cierpień, lecz widzę je we właściwych proporcjach. Ta płyta pozwoliła mi rozważyć moje życiowe krzyże, a przede wszystkim dostrzec w nich coś więcej niż destrukcyjną siłę: okazję do zbudowania na nich - wzorem samego Chrystusa - czegoś pozytywnego.
Kolejny raz stajemy przed wielką tajemnicą naszej wiary. Przez śmierć swojego Syna sam Bóg pokazuje nam, że ukochał nas aż do końca. I z tej bezwarunkowej, nieskończenie mądrej miłości dał w ofierze za grzechy nasze i całego świata Osobę Boską i jednocześnie naszego Brata Jezusa Chrystusa.
- Czy udaje Ci się przeżywać Wielki Post jako czas wyciszenia, wytracenia prędkości, z jaką pędzimy na co dzień?
- W moim przypadku rzeczywiście tak jest. Marzec to czas, kiedy maleje intensywność moich wyjazdów, występów koncertowych. Doskonała okazja, aby rozważyć, czym dla mnie osobiście jest męka, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Trzeba, abyśmy choć raz w roku wniknęli głębiej w tę tajemnicę i zrozumieli, jakie potworne było to cierpienie. To, że Chrystus umarł i zmartwychwstał, pokonał śmierć i grzech, odkupił nas, często przyjmujemy bez głębszej refleksji. Poprzestajemy na samych tylko słowach, nie pozwalając, by wydarzenia, o których opowiadają, kształtowały nasze życie. Za bardzo oswoiliśmy się ze śmiercią Chrystusa...
To Dobra Nowina dla nas, ludzi. Nasze grzechy wykupił Bóg-Człowiek. Dla Niego i przez Niego możemy być wolni, pokochać siebie i poukładać się z innymi.
- Jakie wezwanie dla siebie odczytujesz z męki Chrystusa?
Reklama
- Rodzi się we mnie pytanie, co mogę uczynić, aby zadośćuczynić Jezusowi za te krzywdy i rany poniesione również z mego powodu. Współczuć Mu to za mało.
- Jak oceniasz nową płytę od strony muzycznej?
- Jest bardzo spokojna, delikatnie zaaranżowana, bez fajerwerków. Śpiew, skrzypce, gitara - to wszystko. Starałem się, aby śpiew nie wykraczał poza tradycyjny zapis nutowy. Akompaniament, choć niekiedy wychodzi poza sposób grania tych pieśni znany ze świątyń (notabene bardzo różny w poszczególnych parafiach...), w moim odczuciu też daleki jest od rewolucyjnych zmian. Chodziło mi o to, by pozostawić w tych pieśniach to, co najważniejsze: teksty i nastrój.
- Płyta ukazała się w Środę Popielcową. Zbiegło się to w czasie z premierą „Pasji” Mela Gibsona...
- Ta zbieżność, oczywiście, nie była zaplanowana. Gibson działa w megaskali, ja - w skali mikro. Ale na dobrą sprawę w obu przypadkach chodzi o to samo: aby kolejny raz zaciekawić ludzi osobą i dziełem Jezusa Chrystusa i pokazać, że każdy - wielki i maluczki - może dotykać tego tematu, mówić o Chrystusie, być Jego świadkiem, być świadkiem Jego krzyża i tego krzyża bronić. Okazuje się, że można to robić wszędzie - od Hollywood po Kawęczyn koło Torunia.
Ile krzyży znaczyło moje życie? Ile przede mną? Czy będą budowały mnie, czy niszczyły? Czy roztropność pozwoli, że w swoim sumieniu usłyszę w nich mówiącego do mnie Boga? Dużo tych pytań, ale nasza wiara to przecież Wielka Tajemnica.
Reklama
- Oglądałeś już „Pasję”. Jakie są Twoje wrażenia?
- Film ten przekonuje mnie, że Mel Gibson jest człowiekiem wielkiej wiary. Tylko patrząc na Chrystusa oczami wiary, można było nakręcić taki obraz - porażający okrucieństwem, ale przecież
zarazem niosący określone, mocne i pełne nadziei przesłanie. Wszyscy powinniśmy go zobaczyć: zarówno ci, którzy próbują żyć Ewangelią na co dzień, jak i ci, którzy o Chrystusie w ogóle nie pamiętają lub
wspominają Go okazjonalnie.
Pamiętasz Quo vadis? W moim przekonaniu twórcom tego filmu zabrakło właśnie wiary. Mocne, porywające Sienkiewiczowskie sceny zamienili w większą lub mniejszą farsę. Za tak nakreślonymi chrześcijanami
na pewno nikomu nie chciałoby się iść, widzowie wychodzili z kin nieporuszeni. Pasja na pewno nikogo nie pozostawi obojętnym, gdyż w artystyczny sposób daje wyraźne przesłanie: „To w ten sposób
został zamęczony Jezus Chrystus. Nie za to, że był rzezimieszkiem, złoczyńcą. Zginął za ciebie. Za twoje grzechy. A potem pokonał śmierć. Zmartwychwstał. Zostawił nam w darze Kościół”.
Reklama
Płytę dedykuję wszystkim spotkanym osobom. Te spotkania były i są dla mnie niezwykle ważne, ponieważ rozwijają we mnie talent, który wszyscy posiadamy i powinniśmy go w sobie pielęgnować. To talent spotykania się. Spotykania się zarówno z samym sobą, jak i z innymi osobami. Tylko wtedy możemy się poznawać i miłować. Tylko wtedy kształtować będziemy w sobie dojrzałą osobę zdolną do budowania więzi opartych na miłości.
- Wróćmy do płyty. Już z zewnątrz prezentuje się ona bardzo efektownie...
- Na okładce widnieje reprodukcja miniatury ze starego Mszału, który oglądałem kiedyś na Litwie, u mojego znajomego księdza, Wojciecha Górlickiego. Płyta jest rzeczywiście wydana bardzo elegancko. Czy katolickie książki, płyty, kasety muszą być zgrzebne?
- Bardzo dziękuję za rozmowę.
Tomek Kamiński, „Pieśni na Wielki Post”. Nagranie zrealizowano w lutym 2004 r. Śpiew, skrzypce - Tomek Kamiński, gitary - Piotr Olszewski.
Myśli wplecione w wywiad, zapisane kursywą, pochodzą z okładki płyty.