Obudziłem się w środku nocy i nie mogłem już zasnąć. Ubrałem się więc i mimo chłodu w mieszkaniu usiadłem przy biurku. Żeby nie marnować tego czasu, zacząłem na będącej pod ręką kartce zapisywać jakieś
zdania. Dokładnie usytuowany na granicy snu i jawy. To bardzo przykre uczucie, gdy pisanie nie układa się w sensowny wątek. Ale trwanie bezczynne w stanie bezsenności jest z pewnością jeszcze bardziej
dokuczliwe. Lepiej więc nawet na chybił trafił coś sobie notować. Tak też robię. Wybieram jedną z metod twórczych, która może przynieść pożądany efekt. Z boku wciskają się reminiscencje obrazów, zdań.
Kiedyś słyszanych i oglądanych. Nic szczególnego z nich nie wynika. To tylko strzępy.
Trudno bowiem rozkręcić się w stanie półsennego odrętwienia. Czyjaś pycha, arogancja zmieni się w garstkę piasku. Z tej oczywistości nie płynie jednak żadne pocieszenie. Wyłącznie żałosność. Trzeba
sobie z takimi ukłuciami poradzić. Patrzę w ciemną noc. W żadnym oknie nie pali się światło. Tylko jedna uliczna lampa.
* * *
Reklama
Bardzo zawodne jest przekonanie, że mówienie o Bogu, rozważanie o Jego istocie (jak to czynili różni filozofowie) ma cokolwiek wspólnego z religijnością. To głównie retoryka i myśl. Boga poznaje się wewnętrznie, w akcie milczenia, zanurzenia w siebie, w swojej intymności i skrytości, zbliżając się do Jego skrytości (a raczej ukrytości) i intymności. Dlatego czegoś bym oczekiwał od ludzi deklarujących swoją wiarę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
* * *
Włączyłem radio. A tam Andrzej Lepper z całą swoją demagogią, którą w ciągle tej samej formie serwuje potencjalnym zwolennikom i poplecznikom. Znowu stoi Polska przed niebezpieczeństwem, że niezorientowani w czysto populistycznych i propagandowych chwytach ludzie dadzą się zaczadzić, zmanipulować hasełkami, insynuacjami, trajkotaniem, tyradą i prawie krzykiem dalekim od składu i ładu oraz logiki praw gospodarczych. Kiedyś Tymińskiemu prawie to się udało. Uważajmy. Lepper ma tylko niczym niepotwierdzone pomysły i obietnice, że wszystko załatwi, wszystkim potrzebującym da, czego im brak. Potrzebuje on sam tylko jednego - władzy, gdyż jeszcze nie rządził, a widać, że bardzo chce. I jak przystało na obrońcę ludu, bardzo się gorączkuje.
* * *
Ludziom różne jeszcze rzeczy mogą się wydać jako słuszne, aż okażą się złudzeniem i pomyłką.
* * *
Wierzę w sens kamieni. Nie obiecują, nie kłamią.
* * *
Piesek rozłożył się wygodnie na środku pokoju i śledzi każdy mój ruch. Gdybym tylko próbował wymknąć się, natychmiast podąży za mną.
* * *
Południe. Niebo dużo jaśniejsze.
* * *
A teraz obieranie jabłka, które w kartonie dotrwało z jesiennych zbiorów. Piękne, czerwone jabłko. Pamiętam taki obraz z dzieciństwa, kiedy ojciec w środku zimy przywiózł od jakiegoś gospodarza, u którego naprawiał końskie uprzęże, całą pękatą torbę jabłek. Nastało święto w domu. Radośnie skoczyło moje serce, zalśniły oczy, po prostu poczułem szczęśliwość w tym momencie. I jest wieczór. Spokojnie, powoli obieram jabłko. Sycę się jego smakiem i zapachem. Jabłek pod dostatkiem. Zawsze były uosobieniem marzeń, sięgania po trudno osiągalne. A kiedy już jest to możliwe, to łączy się to z dostojeństwem. Z powagą więc obieram jabłko. Myję je, oglądam. Z jabłkami kojarzy mi się przygoda i zabawa. Kiedy kończyło się lato, zostawialiśmy na pastwiskach krowy samopas ku ich wielkiemu zadowoleniu, a sami rozpoczynaliśmy wędrówki do okolicznych sadów. Tam obficie dojrzewały drzewa szarej i złotej renety. Im kto większą mógł pochwalić się zdobyczą, temu przypadało uznanie. Jesień na łąkach upływała już wyłącznie pod znakiem ognisk. Piekliśmy jabłka i kartofle. Ledwo udawało się je utrzymać w dłoniach, tak parzyły wyjęte z żaru. Mam więc w pamięci, ba, w podświadomości jabłka. Pyszność jabłek. Wypatrywanie wśród nagich gałęzi ostatnich soczystości, aż w końcu nie znajdowało się już ani jednego owocu, tylko trzepotały szare, pojedyncze liście.
* * *
Wiosna. Zawsze powraca myśl o zmartwychwstaniu. Tę tajemnicę każdy na swój sposób musi w sobie odkryć. Trzeba umrzeć, żeby żyć. Pokonując doczesność, doczesne miary, niskie pobudki. Raz po raz to się komuś w piękny, fascynujący sposób udaje. Wtedy mówimy i przekonujemy się o niebotycznych wręcz możliwościach człowieka. Wiosną rodzi się takie pragnienie bycia tym, kim jeszcze nie udało się nam być. Dobrze, jeśli z takiego powodu bardzo cierpisz. To znaczy, że jesteś na właściwej drodze.