Dobry pomysł
- Takich tłumów jak w niedzielę 14 marca w Muzeum Etnograficznym w Ochli nie było już dawno - mówili pracownicy skansenu. Z okazji tradycyjnego święta św. Kazimierza, patrona Wilna i Litwy,
zebrali się tu dawni mieszkańcy Wilna i Litwy, przyszły ich dzieci i wnuki oraz amatorzy niedzielnych spacerów. Ci pierwsi opowiadali młodszym, jak to kiedyś jeszcze w Wilnie spotykali się na kaziukowym
jarmarku na Łukiszkach. Organizatorzy imprezy - Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana” i Muzeum Etnograficzne w Ochli sprostali oczekiwaniom uczestników kilkugodzinnego świętowania.
Było, można powiedzieć, wszystko: coś dla ciała i dla ducha.
Pomysłodawcą imprezy jest Zbigniew Żołądziejewski, prezes „Civitas Christiana”, który już od kilu lat organizuje wyjazdy na Litwę i Ukrainę. „Mając takie zaplecze wśród ludności
wileńskiej i lwowskiej, która tu mieszka, właściwie miałem pewność, że impreza spotka się z dużym zainteresowaniem i, jak widać, nie pomyliłem się. Na nasze obchody św. Kazimierza przyjechała także delegacja
z ambasady polskiej z Wilna” - mówi Prezes „Civitas Christiana”.
Moc atrakcji
Wspólne kaziukowe świętowanie rozpoczął występ Lubuskiego Zespołu Pieśni i Tańca. Ze sceny skansenu można było usłyszeć poezję Henryka Szylkina, bajki Zbigniewa Kowalskiego i historyczne opowieści Jana
Młotkowskiego. Zespół Szkół Technicznych w Zielonej Górze zaprezentował inscenizację fragmentów Filozofii po góralsku wg Józefa Tischnera. Zebranych rozśpiewały występujące zespoły: Lwowskie Batiary,
Górale Czadeccy, kapela koźlarska Kotkowiaków ze Zbąszynka oraz przedstawieniem Śpiewogry lubuskiej Studio Teatralne Guliwer. W zabytkowej wieży z Budachowa można było obejrzeć wystawę pt. Wilno w starej
fotografii, a w sali ekspozycyjnej Muzeum wystawę wielkanocną. Na każdym skansenowym podwórku korzystano z jarmarcznych ofert. Sprzedawano palmy wileńskie, wiklinowe koszyki, kraszanki, stroiki, hafty,
wielkanocne ozdoby, miód i wyroby z pszczelego wosku. Świętowanie Kaziuków nie mogło się odbyć bez obwarzanków, litewskiego rosołu z kołdunami, cepelinów (restauracja „Kresowa” z Poznania)
i chleba wileńskiego ze smalcem (zielonogórska piekarnia „Grono”), po które stały godzinne kolejki. Bardziej ciekawscy mogli sami spróbować malować pisanki pod wprawnym okiem i ręką artystek
ludowych.
Imreza się udała. Pogoda i ludzie dopisali. Zbigniew Żołądziejewski obiecuje, że za rok będzie jeszcze ciekawiej, może uda się zaprosić wileńskich poetów, malarzy czy zespoły ludowe, a także poszerzyć
ofertę gastronomiczną o np. znane w Wilnie piernikowe serca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu