- W obliczu takiego barbarzyństwa zadajemy sobie pytanie, jak serce ludzkie może zrodzić podobnie odrażającą zbrodnię? - z bólem do zgromadzonego na Placu św. Piotra tłumu kierował te słowa
11 marca Jan Paweł II. Łącząc się w bólu z rodzinami tragicznie zmarłych w stolicy Hiszpanii, potępiając kolejny zamach, Papież tym razem zwrócił się także do całej światowej społeczności w sposób
niezwykle dramatyczny.
Skala barbarzyństwa, jaką do tej pory mierzono działania terrorystyczne na świecie, z pewnością przekroczyła wszelkie miary. Ponad 200 osób zabitych w Madrycie obudziło Europę z letargu. Dotychczasowe
współczucie dla mieszkańców nacji, które żyją w ciągłej walce i bojaźni o własne życie, zastąpiły uczucia zwątpienia, bezradności, a nade wszystko strachu. Terytorialna bliskość tej potwornej zbrodni
zmusza nas jeszcze bardziej do zrewidowania własnej postawy na rzecz niesienia pokoju i dobra. Oczywiście nie w sensie ogólnoświatowym (w wymiarze makro), ale w obrębie swego miejsca pracy, nauki czy
zamieszkania. I każdy, kto zdaje sobie sprawę z potęgi sprawczej choćby najmniejszych uczynków - zarówno tych dobrych, jak i tych złych - wie, co mam na myśli.
Wielki orędownik pokoju i sprawiedliwości, poprzednik Jana Pawła II, inicjator Soboru Watykańskiego II - Jan XXIII, sformułował kiedyś następującą maksymę: „Najcenniejszym, najpiękniejszym
i najwspanialszym bogactwem godnym przypomnienia jest pokój. Spośród wszystkich dóbr życia i historii, dusz, rodzin i narodów, pokój jest naprawdę najważniejszy i najcenniejszy”. Trudno o bardziej
aktualne przesłanie. Może właśnie rozpoczynający się V tydzień Wielkiego Postu stanie się dla nas, odkupionych przez Baranka Pokoju, początkiem gromadzenia owego bogactwa? Może warto poszukać wzajemnego
zrozumienia i przebaczenia, by wspólnie tworzyć cywilizację Miłości? W przedświątecznym zabieganiu spróbujmy zastanowić się, co naprawdę ma wartość, co jest istotą naszej egzystencji, a co prowadzi do
autodestrukcji.
Pytanie zacytowane na początku, które skierował do wszystkich nasz wielki rodak, niesie z sobą bardzo smutny ładunek refleksji nad ludzką kondycją. To wołanie o opamiętanie, o podjęcie dialogu, bo
może widmo kolejnej wojny światowej nie jest jednak takie odległe, jak byśmy tego chcieli. Ilość osób wplątanych w krwawe porachunki na naszej planecie rośnie każdego dnia. Bliski Wschód, Afryka, Ziemia
Święta, Irak, Stany Zjednoczone, Hiszpania... Wymieniać można, niestety, długo. Granice nienawiści, pogoni za pieniędzmi i toksycznej żądzy sprawowania władzy zataczają w zatrważającym tempie coraz większe
kręgi. Madryt od Warszawy dzieli raptem 2990 kilometrów. Do Gorzowa czy Zielonej Góry jest jeszcze bliżej. Z resztą, podobne odległości nie mają chyba dzisiaj większego znaczenia. Ważniejsze jest to,
jak serce ludzkie może zrodzić podobnie odrażającą zbrodnię. Nie mam pojęcia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu