Po ukończeniu II kl. liceum wybraliśmy się z grupą kolegów na czele z profesorem, zapalonym turystą, na pieszą wędrówkę w mało znane wtedy Bieszczady. Wyprawa miała potrwać kilka dni. Pogoda sprzyjała,
nawet było upalnie. W jeden z takich dni zaplanowaliśmy dotarcie do określonego celu. Ranek był rześki, widoki wspaniałe. Wędrówka była łatwa. W miarę jednak, jak wzmagał się upał, a trasa przebiegała
odkrytym terenem, szło nam się coraz trudniej. Dawało się we znaki pragnienie; zapas płynów wyczerpywał się w zaskakującym tempie, w końcu wyczerpał się całkowicie. Dziwna rzecz: początkowo podziwialiśmy
wyjątkowo piękny krajobraz, później, gdy zabrakło picia, ledwie kto nań patrzył.
Tak dotarliśmy do jakiejś wioski, bardzo małej, liczącej zaledwie kilka domów. Wstąpiła w nas otucha: ugasimy pragnienie. Niestety, dom, do którego przyszliśmy, okazał się niegościnny. Gospodarz nie
pozwolił skorzystać ze studni, na nasze usilne prośby groził, że poszczuje nas psem. Zgnębieni poszliśmy dalej. Bieszczady przestały nam się podobać. Dotarliśmy do następnej wioski. Zauważyliśmy wieżę
kościelną i powitaliśmy ją jak zbawienie. Ksiądz na pewno nie odmówi wody. Nie zawiedliśmy się. Ksiądz, widząc nasze zmęczenie, wyniósł z plebanii wodę cieplejszą niż ta ze studni, mówiąc, że trzeba się
tej najpierw napić, a dopiero potem zimniejszej. Opowiedzieliśmy o powitaniu w poprzedniej wsi. Uśmiechnął się, a potem zaczął tłumaczyć, że ludzie są jeszcze nieufni, wielu pamięta akcję „Wisła”
i walki prowadzone w tych stronach długo po wojnie. Po odpoczynku ruszyliśmy dalej i późnym wieczorem dotarliśmy do wyznaczonego celu. Zawsze, kiedy mówię o uczynku „spragnionych napoić”,
przypomina mi się ta przygoda.
Organizm ludzki to w przeważającej części woda. Człowiek potrafi długo przeżyć bez jedzenia, ale bez uzupełnienia ubytku wody nie ma szans. Mogłoby się wydawać, że obecnie ten uczynek miłosierdzia
stracił na aktualności. Czy na pewno? Jezus mówi: „Kto wam poda kubek świeżej wody do picia, nie utraci swojej nagrody” (por. Mk 9, 41). W opisie Sądu Ostatecznego słowa: „byłem
spragniony” występują zaraz po słowach: „byłem głodny” (por. Mt 25, 31-46).
Zawsze może się znaleźć ktoś, kto jest spragniony, szczególnie w upalny, letni dzień. Pomoc dla takiego człowieka nie kosztuje wiele, wystarczy odrobina dobrej chęci. Często wymawiamy się od tej pomocy
brakiem czasu, odsyłamy do sąsiada. Obok nas przechodzi okazja do uczynienia dobrego uczynku, który będzie świadczył za nami przed Bogiem.
Świat, w tym i nasz kraj, narzeka na niedobór dobrej wody. Jest jej coraz mniej. Człowiek swoją działalnością spowodował skurczenie się zasobów wodnych. Wiele wody jest tak zanieczyszczonej, że z
trudem spełnia jeszcze normy jakości. Dziś dopiero usiłuje się przeciwdziałać temu, ale upłyną lata, zanim wszystko wróci do normy. Mszczą się ponadto błędy przeszłości, dzikie składowiska śmieci, substancji
toksycznych, nie dość zabezpieczone, złe zagospodarowanie ścieków. Na uwagę zasługują starania ludzi chroniących środowisko, które zapewniają nam i przyszłym pokoleniom możliwość zaspokojenia pragnienia
i życie na ziemi. Takie działania to także przykład zaspokojenia pragnących. Wszelkie lekceważenie ochrony środowiska i zasobów wodnych należy traktować jako zło moralne uczynione bliźnim.
Jednym z najpiękniejszych i najbardziej wzruszających wydarzeń w Ewangelii jest spotkanie Jezusa z Samarytanką przy studni. Upalne południe. Jezus prosi Samarytankę o wodę. Kobieta wzbrania się. To
jest Żyd - człowiek, którego należy unikać jako wroga. Spotkanie z Jezusem i pewnie spełnienie prośby wędrowca zaowocowało obficie w jej życiu. Całkowita zmiana postępowania, łaska Boża, „woda
żywa” udzielona jej obficie - to nagroda za uczynki miłosierdzia.
Każdy z nas może spotkać człowieka spragnionego. Czy będzie to bliski czy nieznany, miły czy też, w naszym mniemaniu, wrogi człowiek, nie może być przez nas odepchnięty. Inaczej możemy stracić bardzo
wiele, możemy utracić możliwość otrzymania „wody żywej”.
Powinniśmy też dołączyć nasze wysiłki do starań o zachowanie środowiska naturalnego. Nie wolno nam biernie przyglądać się innym, jak zabiegają, jak starają się, jak nawet cierpią w tej słusznej sprawie.
To także jest nasza sprawa i sprawa przyszłości, życia następnych pokoleń.
Wielki wrażenie robi na widzu obraz J. Malczewskiego Zatruta studnia. W dawnej Polsce za jedno z najgorszych przestępstw uznawano zanieczyszczenie studni sąsiadom, pozbawienie dobrej wody.
J. I. Kraszewski w Starej Baśni mówi, że w domu Polan w widocznym i dostępnym miejscu stała zawsze świeża woda i czerpak. Każdy spragniony mógł korzystać z niej w każdej chwili. Może warto pamiętać
o tym, aby każdy spragniony mógł w każdej chwili skorzystać z naszej pomocnej ręki, żeby okazja do spełnienia dobrego uczynku nie przeszła obok nas.
Pomóż w rozwoju naszego portalu