OWCE, KTÓRE Z(A)GINĘŁY
Pomimo pozytywnego świadectwa wielu młodych ludzi, diecezjalni duszpasterze podkreślają, że wyzwaniem są dla nich także ci młodzi, których w kościołach jeszcze nie ma oraz te osoby, które z jakiegoś powodu „zaginęły w akcji” podczas przygotowań do spotkania młodych.
- Jest duża dysproporcja. Jeśli ok. 1 mln młodych ludzi włączało się w przygotowania ŚDM w diecezjach, a niespełna 100 tys. się zarejestrowało, to gdzie się podziało te 900 tys.? - zwraca uwagę ks. Rafał Grzelczyk z Płocka. Podobnie głosy dobiegają z innych diecezji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
"Z naszej diecezji pojechało do Krakowa ok. 2000 osób. W spotkaniach "Stand Up" bierze udział ok. 10%. Młodzi mają duże pragnienie wyjścia ze świata wirtualnego, spotkania w tzw. "realu", ale potrzebujemy animatorów, którzy ich zachęcą" – dodaje ks. Witold Kałmucki z Kalisza.
Reklama
Odpowiedzi na to, skąd wziąć animatorów i jak dotrzeć do „młodych, których nie ma”, księża nie szukają już sami, w zaciszu plebanii i sal duszpasterskich. Do współpracy zapraszają młodych, nie tylko powierzając im wykonanie zadań, ale przekazując im odpowiedzialność i – przede wszystkim – traktując serio to, co młodzi mają do powiedzenia. Przejście od pracy dla młodych do pracy z młodymi – to bez wątpienia owoc ostatnich miesięcy duszpasterskich manewrów. Cenny także w kontekście synodu o młodzieży i powołaniu, który powinien być poprzedzony wysłuchaniem tego, co młodzi mają dziś do powiedzenia sobie nawzajem, Kościołowi i światu.
„Potrzeba odważnego podejścia w przekazywaniu młodzieży pełnej odpowiedzialności” – mówi z własnego doświadczenia ks. Grzelczyk, który powierzył swoim podopiecznym nie tylko ewangelizację, ale też zarządzanie domem duszpasterstwa młodych w Płocku.
"Tym bardziej, że pojawiło się wielu młodych, na których zupełnie nie stawialiśmy. To nowa jakość młodzieży. Świadomej, chcącej budować wspólnotę, gotowej do działania" - uzupełnia ks. Paweł Górski z Tarnowa.
O zdolnościach organizacyjnych młodego pokolenia przekonywaliśmy się w ciągu minionych miesięcy: nad organizacją ŚDM w Krakowie pracował najmłodszy komitet w historii spotkań młodych, składający się w większości z młodych absolwentów uczelni. Także Dni w Diecezjach w dużej mierze przygotowywali młodzi, którzy dzięki różnego rodzaju szkoleniom – od medialnych, przez językowe, po te z zakresu logistyki i bezpieczeństwa – stawali się partnerami do rozmów dla przedstawicieli władz, urzędów i mediów.
Reklama
Owocem tej współpracy są powstające w różnych częściach Polski diecezjalne rady młodzieżowe – grupy, które włączają się we współpracę z biskupem i duszpasterzami, odpowiedzialnie reprezentują głos swojego pokolenia i mają realny wpływ na to, "co będzie dalej". W diecezji bielsko-żywieckiej młodzieżowa rada zrzesza przedstawicieli wszystkich dekanatów, w rzeszowskiej każda parafia ma swojego przedstawiciela w radach dekanalnych, w Płocku młodzieżowa rada duszpasterska zrzesza też przedstawicieli ruchów i wspólnot, którzy razem z biskupem rozważają kluczowe dla diecezji kwestie. Podobnych przykładów jest w Polsce kilkanaście.
Celem powstających rad jest nie tylko włączenie młodego pokolenia w aktywne życie diecezji i Kościoła w Polsce, ale też – a może: przede wszystkim – poznanie poglądów i potrzeb młodego pokolenia i stworzenie przestrzeni dialogu, obejmującego sprawy głębsze, niż tylko logistykę przygotowywanych wydarzeń.
Okazją do prowadzenia tego dialogu będą m.in. diecezjalne synody, przygotowywane obecnie m.in. w diecezji gliwickiej, tarnowskiej i elbląskiej, podczas których głos młodzieży ma być usłyszany – często po raz pierwszy na tak szeroką skalę. Udział młodych w tych zgromadzeniach – to także efekt wielomiesięcznego zaangażowania młodych, którzy nie w teorii, a praktyce pokazywali, że są godni zaufania.
„U nas pięknym owocem jest to, że biskup ogłosił rok szkolny 2017/2018 rokiem młodzieży. Odbędzie się też u nas synod młodzieży, a członkowie rady młodych podpowiedzą biskupowi, jak dotrzeć do ich rówieśników” - relacjonuje ks. Przemysław Superson, odpowiedzialny za młodzież w diecezji legnickiej.
JUŻ NIE KRAKÓW, JESZCZE NIE PANAMA
Reklama
Lokalne zaangażowanie młodzieży i przekonanie księży, że młodego pokolenia trzeba słuchać i, że nie da się działać dla młodych bez młodych – to bez wątpienia owoce „rabanu”, który został wszczęty w polskich diecezjach po spotkaniu w Rio. Dziś, snując plany na przyszłość, Kościół w Polsce nie traci z oczu kolejnego kamienia milowego, wyznaczonego przez papieża Franciszka.
Przygotowywać się do ŚDM w Panamie w oparciu o papieskie nauczanie z Krakowa – tak plany na najbliższe lata definiują młodzieżowi liderzy z różnych stron Polski. Choć do światowego spotkania zostały jeszcze dwa lata (najprawdopodobniej odbędzie się ono w pierwszych miesiącach 2019 r.), Polacy już planują. Zarówno udział w spotkaniu w Ameryce Łacińskiej (jak młodzi z archidiecezji gdańskiej, którzy rozpoczęli już przymiarki do wspólnego wyjazdu), jak też spotkanie dla tych, którzy pozostaną w Polsce (np. w archidiecezji katowickiej, gdzie planowana jest "Panama na Śląsku" – na wzór podobnego spotkania zorganizowanego podczas ŚDM Rio 2013).
- Młodzi chcą się spotykać. I, choć koszty wyjazdu do Panamy będą pewnie wysokie, wielu z nich już dziś mówi: uzbieramy! Damy radę! Tylko trzeba już zacząć! - mówi ks. Artur Pytel.
„Działalność naszego centrum opiera się na grupie ok. 90 wolontariuszy. To dużo, patrząc w skali diecezji, dlatego cieszę się, że dalej chcą działać razem i się spotykać” – dodaje ks. Roman Thiel z diecezji elbląskiej.
Przygotowania do Panamy ułatwia fakt, że duszpasterze i młodzi mają do dyspozycji narzędzia zebrane w toku przygotowań do ŚDM w Polsce.
Reklama
Pierwszym z nich jest lokalna tożsamość: nazwy biblijne, wymyślone na potrzeby przygotowań Dni w Diecezjach, w wielu miejscach w Polsce stały się trwałą wizytówką, która pomaga młodym mówić o tym, kim są. Synaj, Tabor, Betania, Studnia Jakuba, Jerycho – to dla wielu młodych ludzi synonim miejsc, w których się spotykają, które tworzą i o których opowiadają rówieśnikom z zagranicy. Choć działają lokalnie, młodzi Polacy mają poczucie, że są częścią większej społeczności, a tym, co robią na co dzień dzielą się na fanpage'ach i kontach w mediach społecznościowych, które pozostały w diecezjach po ŚDM. „Biblijna marka pozostała!” - mówią.
Obserwując media, zwłaszcza społecznościowe, nie trudno też zauważyć, że w ostatnich latach wzrosła jakość materiałów audiowizualnych, które są narzędziem informacji i ewangelizacji. Młodzi stawiają na nowoczesny design, dynamiczny montaż i kadry, których nie powstydziliby się zawodowi fotografowie. Skoro wiara, to nie obciach, mówmy o niej w sposób, którego nie powstydzą się czołowe media i agencje PR – mówią młodzi. Dzięki szkoleniom, prowadzonym przed ŚDM przez komitet organizacyjny w Krakowie i biuro duszpasterstwa młodych przy episkopacie Polski, w każdej diecezji są dziś młodzi dziennikarze, graficy i administratorzy social mediów przeszkoleni przez profesjonalistów. Część z nich współpracuje z lokalnymi mediami, niektórzy relacjonują zagranicą to, co dzieje się w rozmaitych zakątkach Polski. „Wstydu nie ma. Za to jest satysfakcja.” - kwitują pytani o to, czy praca dla lokalnego Kościoła nie jest marnowaniem talentu.
Reklama
Także kontakty międzynarodowe nawiązane w Krakowie i podczas spotkań w diecezjach, to – jak mówi wielu przepytywanych przeze mnie młodych ludzi – niepowtarzalny owoc ŚDM. Przyjaźnie, wzajemne odwiedziny, wspólny udział w wolontariatach misyjnych, spotkaniach modlitewnych (najbliższe w Rydze), budowanie mostów modlitewnych i partnerstw między parafiami i wspólnotami – to działania, które dają młodym Polakom pewność siebie, inspirację i poczucie, że po prostu: są ważni w oczach rówieśników z odległych stron świata. Jak zapowiadają, zagraniczni goście zapowiedzieli już udział w diecezjalnych spotkaniach młodych planowanych w przyszłym roku, niektórzy zatrzymują się w Polsce, jadąc na Taizé do Rygi. Nie brak i takich, którzy po ŚDM zostali w Polsce.
Tak, jak członkowie brazylijskiej wspólnoty Shalom, którzy, na zaproszenie kard. Dziwisza, przyjechali do Krakowa w 2014 r. by tam utworzyć swój pierwszy dom w Polsce. Wspólnota powstała w 1982 r. w brazylijskiej Fortalezie, jako owoc wizyty Jana Pawła II, dlatego jej członkowie zdecydowali, że pierwsze lata swojego pobytu w Polsce poświęcą pracy w Komitecie Organizacyjnym ŚDM, by spłacić dług wdzięczności wobec papieża Polaka. Po spotkaniu młodych pozostali w Krakowie, gdzie zajmują się – jak mówią „ewangelizacją młodych poprzez młodych”.
„Praca przy ŚDM była naszym pierwszym zadaniem ewangelizacyjnym. Dzięki temu mogliśmy poznać Polskę, polski Kościół i młodzież. Po ŚDM przez 3 miesiące mieszkaliśmy w polskich rodzinach, którym towarzyszyliśmy na co dzień, ucząc się przy okazji języka polskiego. Teraz wróciliśmy do naszego domu w Krakowie, w Łagiewnikach, gdzie chcemy spotykać się z młodzieżą i wspólnie planować działalność ewangelizacyjną” - mówi Jose Pasternak, jeden z członków wspólnoty, zrzeszającej młodzież i rodziny w kilkudziesięciu krajach świata.
NIE TYLKO DLA MŁODYCH
- ŚDM to był czas obopólnej ewangelizacji, rodzin i młodzieży - opowiada s. Ania Święcka ze wspólnoty Chemin Neuf, która podczas Dni w Diecezjach zorganizowała w Łodzi międzynarodowy festiwal „Paradise in the City”.
Podobnie, jak księża w wielu diecezjach, tak i s. Ania mówi o tym, że ŚDM był czasem, który zintegrował rodziny, stworzył podwaliny pod duszpasterstwo rodzin, które w różnych częściach kraju przyjmuje różne formy: od diecezjalnych spotkań i pielgrzymek rodzin, które przyjmowały pielgrzymów, przez powstające w parafiach grupy biblijne i wspólnoty rodzin franciszkańskich, po wspólne zaangażowanie w lokalne inicjatywy.
„ŚDM, to fundament do budowy dalszych pięter” - podsumowuje ks. Krzysztof Nowak z Gdańska, podkreślając zarówno zaangażowanie rodzin, władz, jak też budowanie pozytywnego wizerunku Kościoła w mediach i wśród sceptyków. I choć na widzialne efekty dalszych prac trzeba jeszcze poczekać, księża i młodzi mówią, że prace cały czas trwają: na wysokościach i u podstaw.