Wielki Post - modlitwa, post, jałmużna... Czas nawrócenia i odnowy, co do którego zostały nam wskazane odpowiednie środki i metody pracy nad sobą. Ale w obecnych realiach jakoś o wiele chętniej
postrzegamy te 40 dni jako czas do zrzucenia zbędnych kilogramów. O ile łatwiej to czynić, gdy się pomyśli, że nie tylko korzystnie zmienimy rozmiar wiosennych ubrań, ale w dodatku będziemy mieć jakąś
bliżej nieokreśloną zasługę w niebie. Bo czyż praca nad sobą - a dieta przecież nią jest - to nie jedno z ważnych wskazań, co do przeżycia Wielkiego Postu?
Wielu moich znajomych rzuca się w wir odchudzania. Średnio zdeterminowani rezygnują tylko np. ze słodyczy, alkoholu, kolacji. Wytrwalsi, zamknąwszy ostatki jakąś obfitą, pokaźną i na pewno nieabstynencką
imprezą, wprowadzają w życie różne diety-cud. Mogą to być diety oparte o środki farmakologiczne (pytamy wówczas „czym”, a nie „jak” się odchudzasz), usprawniające przeminę materii,
antycellulitisowe, radykalnie ograniczające kalorie do kilkuset dziennie, wysokotłuszczowe albo cykliczne głodówki oczyszczające. Istnieją diety dostosowane do koloru oczu i znaków zodiaku. Kapuściane.
Winogronowe, Prezydenckie... Chyba nikt ich jeszcze nie zliczył, a może wręcz przeciwnie, wyszedł już niejeden światowy bestseller, porządkujący według norm naukowych wszystkie diety świata?
Stałym elementem życia odchudzającego się nieszczęśnika jest skrupulatne przeliczanie kalorii (jajko na twardo 70, banan 80, kromka pieczywa dietetycznego 23...), centymetr do pomiaru obwodów i waga
wsunięta pod łóżko, by była blisko, w zasięgu ręki przytłoczonej zbędnymi kilogramami.
Odchudzanie przynosi lub nie powolny efekt. Jeśli jest on słaby, kiełkuje w nas lekka pretensja do Pana Boga. Jak to, odchudzamy się, walczymy ze słabościami, a żaden Anioł Stróż nie pomaga, nie usprawnia
tego procesu na tyle, by w Wielkanoc z lekkim sercem oddać się uciechom stołu?
Tymczasem Ewangelia zwraca uwagę na kilka spraw, w tym na naszą postawę wewnętrzną i na czyny pokutne w czasie Wielkiego Postu. Jezus mocno zaatakował „aktorskie” formy życia religijnego.
I pouczył, że choć żadna ludzka chwała nie może zastąpić Bożej, ale za to każda może ją łatwo zniszczyć. Ciągle zagraża nam pokusa albo robienia czegoś pod publiczkę, albo też - przede wszystkim
- dla własnych korzyści. A tymczasem, czy próba doświadczania własnych zmysłów, w tym ćwiczenia odporności na głód, nie powinna mieć odnośnika do głodu wartości duchowych? I nie chodzi też o to,
od czego jesteśmy uzależnieni: od czekoladek, rozbudowanych posiłków czy telewizora tylko o to, że tak czy owak straciliśmy naszą wolność.
Ks. Jan Twardowski w jednym z wierszy napisał, że „Nie jeść mięsa w piątek, w ten dzień, kiedy Bóg opuścił Boga, to za mało”. Zatem, po co poszczę i jaki rodzaj wolności z tego wynika,
jest ważniejsze od tego, jak poszczę i na ile udało mi się schudnąć.
Od postu chyba dość prosta jest droga do jałmużny. Poszczę - oszczędzam więc jakieś środki, które przeznaczam nie tyle na nowe ubrania o mniejszym rozmiarze, ale dla innego człowieka w potrzebie.
Poszczę, bo jestem wolny, także od nałogu bycia pięknym i szczupłym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu