Słowo Boże odgrywa niezmiernie ważną rolę w życiu chrześcijanina, ponieważ wiara potrzebna do zbawienia rodzi się i wzrasta w nas przez słuchanie słowa Bożego. Nie przypadkiem zmartwychwstały Chrystus,
zlecając misję Apostołom, nakazuje: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16, 15), a św. Paweł powie: „...spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia
słowa zbawiać wierzących” (1 Kor 1, 21). Głoszenie i słuchanie Słowa Bożego jest pierwszym i niezbywalnym prawem i obowiązkiem Kościoła.
Niestety, wielu chrześcijan w praktyce swego życia lekceważy ważną rolę Bożego słowa, ograniczając jego słuchanie do niedzielnej Eucharystii, przy czym większość z nich nie oczekuje, że słowo Boże
może w ich życiu spowodować zasadniczą zmianę. A przecież słowo Boże nie jest słowem ludzkim, ale ma w sobie moc sprawczą Boga. Pan Jezus, głosząc Ewangelię, dokonywał dzieła zbawczego przez swoje słowo.
Słowem wyrzucał złe duchy, słowem uzdrawiał, na Jego słowo uciszyła się burza na morzu. To samo pełne mocy słowo Boże jest nadal głoszone w Kościele. Św. Paweł wyzna: „mowa moja i moje głoszenie
nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy” (1Kor 2, 4). Jednak to od postawy słuchającego zależy owocność słowa Bożego w jego życiu. Jeśli
wysłuchawszy słowa Bożego sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymamy je w sobie, z pewnością wyda w naszym życiu plon obfity. Jeśli jednak nie podejmujemy trudu czytania go i zrozumienia z pomocą różnych
komentarzy, a ułuda bogactwa, troski doczesne czy lęk przed wrogami wiary nie pozwalają nam przyjmować go do naszego życia - nie poznamy skutków mocy słowa Bożego.
Liczni chrześcijanie zamieniają lekturę Pisma Świętego na czytanie, słuchanie czy oglądanie treści, które powodują w nich złe skutki na poziomie duchowym, osobowościowym czy też psychicznym. Pamiętam
rekolekcje sprzed kilku lat, kiedy to podczas modlitwy Pan Jezus przyszedł z łaską uwolnienia do wielu dziewcząt, których umysł i serce były zniewolone przez regularne czytanie demoralizującej młodzieżowej
prasy. Nie dziwię się też, jeśli ktoś ma kłopoty z wiarą, a wcześniej czytał książki, słuchał muzyki czy oglądał filmy, które uderzały bezpośrednio czy pośrednio w wiarę katolicką. Bo tak jak wiara rodzi
się ze słuchania słowa Bożego, tak też niewiara - ze słuchania treści, które są przeciw wierze. Niestety, w dzisiejszym świecie jest bardzo dużo słowa, które nie ma nic wspólnego z Panem Bogiem.
Często jest to słowo, które pochodzi wprost od złego ducha. Nie brakuje ludzi ochrzczonych, którzy zamiast szukać światła w słowie Bożym, ciężko obrażają Boga uciekając się do praktyk magii, wróżbiarstwa
czy jasnowidztwa, choćby przez czytanie horoskopów, co - jak naucza Kościół - jest w poważnej sprzeczności z cnotą religijności (por. KKK 2116-2117).
A przecież to Jezus i Jego słowo jest światłością świata. Kto idzie za Nim, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia (por. J 8, 12). „Twoje słowo jest lampą dla moich
kroków i światłem na mojej ścieżce” woła psalmista (Ps 118 (119), 105).
Odpowiedzmy więc i my sobie na pytanie, ile czasu poświęciłem na lekturę Pisma Świętego w ciągu minionych dni Wielkiego Postu, a ile w tym czasie zmarnowałem godzin na oglądanie telewizji czy czytanie
niekoniecznie dobrej prasy? Gdzie szukam światła dla mojego życia? Czy patrząc na moje dotychczasowe postępowanie mógłbym powtórzyć za św. Piotrem: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia
wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Bożym” (J 6, 68-69).
Pomóż w rozwoju naszego portalu