- Zakończyło się Chrześcijańskie Forum Przedsiębiorczości. Pan był jednym z 400 uczestników, które brały w nim udział. Czy warto było tutaj przyjechać i uczestniczyć w dwudniowym spotkaniu?
- Zdecydowanie tak. Okazało się, że przemyślenia biznesowe, które ja mam, podzielają również pozostali uczestnicy konferencji. Sam miałem ochotę zadać połowę pytań, jakie padły po prelekcjach oraz po panelach, w których brałem udział. To pokazuje, że jest nie tylko szereg zagadnień, które nas wszystkich nurtują, ale – co ważniejsze – zgadzamy się, że drogą wyjścia z tych problemów jest kierowanie się Ewangelią i Społeczną Nauką Kościoła .
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- W kuluarach forum mówił Pan ministrowi Piotrowi Dardzińskiemu oraz innym biznesmenom o konieczności rozwijania idei spółdzielczości w świecie biznesu. Dlaczego Pana zdaniem ten kierunek rozwoju przedsiębiorczości powinien być obecnie realizowany?
- Dlatego, że taki spółdzielca nie jest zwyczajnym pracownikiem. Ale jest osobą, który prowadzi działalność. A to oznacza, że całą dobę myśli też, jak ten biznes rozwijać, bo ma swoje udziały w spółdzielni.
- Dobrze. Ale czy to jest jedyna przewaga spółdzielni nad innymi formami prowadzenia biznesu?
Reklama
- Uważam, że spółdzielnia jest takim podmiotem, któremu niewiele brakuje do odniesienia sukcesu na rynku. Wynika to z tego, że spółdzielcy sami prowadzą działalność i mają pieniądze na utrzymanie się. Potrzeba więc tylko tego, aby ludzie się spotkali, przeprowadzili burzę mózgów. A kiedy wyklarują się najlepsze pomysły, to przystąpili do ich realizacji. Fakt, że mamy do czynienia z osobami już prowadzącymi biznes sprawia, że zwiększa się prawdopodobieństwo, iż z takich spotkań zawsze wyjdzie coś konstruktywnego. Oszczędzamy więc czas, bo nie ma jałowych miesięcy, braku sprzedaży itd. Zamiast tego oni już sami działają. A poza tym mają dodatkowe wzmocnienie w tym, żeby ten sukces odnosić.
- Dlaczego ten ostatni argument ważny jest w Polsce, a mniej w krajach zachodnich?
- W znacznej mierze wynika to z naszej historii. Mamy potencjał, pomysły, tylko nie ma w nas takiej przedsiębiorczości, bo to zabiła miniona epoka. Nasi ojcowie i dziadkowie nie mieli swoich firm i dlatego my musimy korzystać z tych, którzy mają firmy oraz wiedzę i doświadczenia w prowadzeniu biznesu. Wyzwaniem jest więc to, aby tych ludzi zgromadzić i dzięki temu wykorzystać potencjał tkwiący w każdym z nas. Spółdzielnie są na to szansą.
- Na koniec zapytamy, co dla Pana oznacza bycie chrześcijańskim przedsiębiorcą?
- Przede wszystkim chodzi o to, aby swoją działalność biznesową prowadzić zgodnie z prawem i etycznie. W praktyce oznacza to na przykład nie wchodzenie w jakiekolwiek układy patologiczne czy korupcyjne z partnerami biznesowymi. Natomiast w odniesieniu do klientów oznacza to, że nigdy i pod żadnym pozorem nie mogę swoją działalnością szkodzić innym.