Zniszczone ubranie, w ręku cały dobytek spakowany w jedną torbę...
Bezdomni nie zawsze muszą tak wyglądać. W kolejkach ustawiających
się po darmowe zupy widać też osoby w sile wieku, przyzwoicie ubrane.
Kim są? Pokrzywdzeni przez los, przez siebie samych czy żyjący kosztem
społeczeństwa?
W czasach PRL-u bezdomność z założenia nie mogła istnieć.
Dopiero w połowie lat 80. zaczęto werbalizować problem bezdomności.
Według zapisu w Dzienniku Ustaw z 1983 r. bezdomność traktowano jako
społeczne pasożytnictwo, konsekwencję indywidualnej dewiacji ludzi,
którzy nie chcieli brać udziału w wysiłku współtworzenia socjalistycznej
pomyślności. Rozwiązaniem problemu były represje prawno-karne.
Po raz pierwszy w czasach powojennych badania dotyczące
bezdomności zaczęto prowadzić na początku lat 90. Problem jest wciąż
mało zbadany. Brakuje ścisłej definicji, kogo uznać należy za osobę
bezdomną. Powszechnie przyjęło się uważać, że bezdomność dotyczy
tych osób, które nie mają mieszkania ani jako lokum czasowego ani
jako stałego.
Niepoliczalni
Reklama
Ile jest osób bezdomnych w stolicy nie wiadomo. Takich danych
nie posiadają GUS i Urząd Statystyczny Miasta Warszawy. Nie prowadzą
też ewidencji gminy. Ile tak naprawdę w stolicy i w Polsce jest bezdomnych
dowiemy się po spisie powszechnym, który będzie przeprowadzony w
2002 r.
Liczba bezdomnych trudna jest też do ustalenia z powodu
ich ciągłych migracji. Szczątkowych danych dostarczają placówki opieki:
jadłodajnie czy noclegownie. W gminie Centrum w noclegowniach kościelnych
i społecznych znajduje się 550 miejsc z możliwością zwiększenia do
800. Dziennie wydawanych jest około 3 tysięcy posiłków w 15 jadłodajniach.
Jednak nie wszyscy bezdomni korzystają z miejsc noclegowych, zaś
część jada posiłki nie tylko w jednej jadłodajni.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dlaczego bezdomni
Reklama
- Narastający problem bezdomności spowodowany jest wzrastającym
bezrobociem - ocenia ks. Krzysztof Ukleja, dyrektor Caritas Diecezji
Warszawsko-Praskiej. Zdaniem ks. Uklei brak zatrudnienia to w efekcie
brak środków na opłacenie czynszu za mieszkanie, co kończy się eksmisją.
Pracownicy ośrodków pomocy dla bezdomnych wyliczają mnogość przyczyn
bezdomności. Ilu bezdomnych, tyle złożonych historii. Bezdomność
nie zawsze łączy się z ubóstwem. Są osoby, dla których bezdomność
jest formą ucieczki przed problemami i obowiązkami.
- W domu trzeba coś robić, coś pomóc. Po co ma pracować,
kiedy można żyć inaczej - wypowiadają się anonimowo pracownicy ośrodków.
Mówią też: "Są ludzie, którym podoba się takie życie, włóczęgostwo.
Nie ma się żadnych obowiązków, nie musi pracować, można pić. Są ludzie
z wyboru bezdomni, mają dom i rodzinę i nagle stają się bezdomnymi.
Ci bezdomni z wyboru nie korzystają do końca z naszych usług. Oni
są pierwsi do wyjścia z noclegowni i przychodzą ostatni".
Był i taki przypadek, kiedy bezdomny wynajął własne mieszkanie,
wziął pieniądze za rok z góry, pracował i przyszedł mieszkać w schronisku.
Inny rodzaj bezdomności charakteryzuje się odrzucaniem
społecznych konwencji. Ci bezdomni nie chcą korzystać z noclegowni.
Mają swój tryb życia, w ośrodkach czują się zniewoleni. Bywa, że
wolą opuścić ośrodek niż pójść się wykąpać.
Bezdomność jest też wynikiem braku podstawowych umiejętności
współżycia społecznego. Jeden z obecnych bezdomnych mieszkał kiedyś
z rodzicami w domu oddalonym od wsi. Kiedy rodzice zmarli, nie miał
kto nim się zająć, więc przyjechał do Warszawy. Inny został bezdomnym
na skutek inwalidztwa. Przez 15 lat żył z jednym płucem. Nie wiedział,
że należy mu się renta.
- W przypadku większości bezdomnych kobiet przyczyna
leży w konfliktach z rodziną - oceniają pracownicy ośrodków. Jedna
z podopiecznych pochodzi z Zamościa. Została wyrzucona z domu przez
rodziców. Sama wychowuje dziecko, na które otrzymuje alimenty. Z
różnych względów nie chce i nie może wrócić do domu.
Część kobiet to byłe wychowanki domów dziecka. Kiedy
przychodzi czas na usamodzielnienie się, szukają kogoś z kim mogłyby
założyć rodzinę. Do domów opieki trafiają jako samotne matki z dzieckiem.
- Bezdomni to zlepek całego społeczeństwa - wypowiadają
się anonimowo pracownicy ośrodków pomocy dla bezdomnych. Jest wśród
nich grupa ludzi z byłych PGR-ów, uciekają np. z Suwałk, a bezdomność
wynika głównie z biedy.
Warszawskie noclegownie stanowią też najtańsze hotele.
Są tacy ludzie z województw: kieleckiego, białostockiego, szczecińskiego,
którzy pracują w Warszawie, a mieszkają w noclegowni. Jest też wielu
tzw. emigrantów zarobkowych. Przyjechali do Warszawy w poszukiwaniu
pracy. Rodzina zapowiedziała, że bez pieniędzy nie mają po co wracać,
więc tułają się po różnych ośrodkach.
Szlachta, kloszardzi i kanałowcy
Bezdomni w żargonie dzielą się na trzy kategorie. "Szlachta
bezdomnych" to ci, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji nie z własnej
winy, ale na skutek jakichś wydarzeń losowych. Dla "kanałowców" bezdomność
jest sposobem na życie. "Kloszardzi" to bezdomni nadużywający alkoholu,
popadający w konflikt z prawem, zwykle agresywni, żebrzący na ulicach.
Z nimi pracownicy placówek pomocowych mają najwięcej kłopotów, bowiem
wszczynają oni burdy, pomimo zakazu wnoszą do placówek alkohol.
Opis "szlachty bezdomnych" jest skrajnie różny. Co do
nich podkreślany jest wysiłek włożony w pracę nad sobą, użyteczność
dla schroniskowej wspólnoty i poprawne relacje z innymi. Wyglądem
zewnętrznym nie przypominają bezdomnych.
Rozróżnienie na "szlachtę", "kanałowców" i "kloszardów"
określa szanse powodzenia systematycznej i planowanej pomocy. "Kanałowcy"
odrzucają reguły obowiązujące w normalnie funkcjonującym społeczeństwie.
Pomoc o charakterze stałym, która miałaby na celu ich reintegrację
skazana jest na niepowodzenie. "Kanałowcy" z wyboru stali się bezdomnymi.
Ich sposób życia jest ucieczką od normalnego świata. Takim ludziom
żyje się łatwiej na dworcu, gdzie nikt nie krzyczy, a sposób na zarabianie
pieniędzy, to wyłudzanie ich od przechodniów. Największe szanse na
powrót do normalnego życia ma "szlachta bezdomnych".
Wśród najważniejszych przyczyn, które doprowadzają do
bezdomności socjolog Eugeniusz Moczuk z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej
w Lublinie wskazuje sytuację społeczno-ekonomiczną w naszym kraju.
Obecni bezdomni nie potrafili poradzić sobie z takimi problemami
jak bezrobocie, likwidacja hotelu robotniczego, brak miejsca w szpitalu,
zakładzie opiekuńczym, brak opieki po opuszczeniu domu dziecka czy
brak miejsca w ośrodku nosicielstwa HIV. Ponad połowa bezdomnych
wywodzi się z rodzin uzależnionych od alkoholu. Część bezdomnych
świadomie wybiera taki sposób życia, inni z przyczyn osobowościowych
- poczucia niższości, osamotnienia, wstydu, przekonania o złym świecie
i ludziach.
Sedno sprawy
- Bezdomność powinna odnosić się nie do faktu braku schronienia,
ale do problemu utraty więzi społecznych, rodzinnych i nieodnajdywania
się w otoczeniu - uważa Kazimierz Frieske z Instytutu Socjologii
Uniwersytetu Warszawskiego. Dochody wielu bezdomnych są na poziomie
lub poniżej minimum egzystencji. Minimum egzystencji to poziom konsumpcji,
który zapewnia utrzymanie człowieka przy życiu w stanie zdrowia i
zdolności do pracy. W połowie roku 2000 r. dla osoby samotnej przekraczało
ono kwotę 300 zł miesięcznie. W podobnej sytuacji znajdowało się
około 3% pracowniczych i około 6% rolniczych gospodarstw domowych.
Socjolodzy uważają, że wychodzenie z bezdomności powinno
być rozumiane jako zakorzenianie człowieka w jakimś ładzie społecznym.
- Nie można wyprowadzić z bezdomności donikąd. Nawet, gdyby zagwarantować
osobie bezdomnej mieszkanie, podstawą funkcjonowania są więzi społeczne,
zaś bezdomni nie są nigdzie zakorzenieni - uważają pracownicy placówek.
Większość placówek pomocy próbuje doprowadzić do wykształcenia poczucia
wspólnoty życia wśród bezdomnych. Dzieje się to między innymi poprzez
wkład finansowy w funkcjonowanie domu na miarę indywidualnych możliwości.
Płacą tylko ci, którzy mają stały dochód. Zależnie od placówki w
ubiegłym roku koszt miesięcznego pobytu wynosił 50-100 zł, w innych
miejscach stawkę określano na 75% dochodów osoby. Pensjonariusze
wnoszą też wkład w utrzymanie placówki poprzez pracę na jej rzecz.
- Uczy to samodzielności i zapobiega wytwarzaniu postaw roszczeniowych
- oceniają pracownicy ośrodka pomocy. Jeśli bezdomni darmo otrzymają
jedzenie, nocleg i ubranie to jest to działanie niewychowawcze.
We wspólnotach Monaru przy ul. Marywilskiej i Puławskiej
podkreśla się znaczenie pracy. Nie zawsze ma ona na celu zdobywanie
pieniędzy, czasem ma wymiar symboliczny, służy nabywaniu statusu
- pracujący stają się pełnoprawnymi członkami społeczności.
Najbardziej ukierunkowane na nauczanie samodzielności
są domy dla samotnych matek z dziećmi. Kobiety muszą zadbać o dom,
dzieci, znaleźć pracę. Program usamodzielniania składa się z dwóch
części. Najpierw kobiety muszą nauczyć się odpowiedzialności za siebie.
Chodzi tu o wyuczenie najprostszych czynności: jak zadbać o czystość,
jak nauczyć troszczyć się o swoje dziecko, jak gospodarować pieniędzmi.
Niektóre matki, kiedy tylko otrzymają fundusze idą do
sklepu i wydają wszystko, co mają. Kupują wtedy jak małe dzieci dużo
kolorowych rzeczy. - Być może taka niegospodarność, rozrzutność,
była powodem utraty mieszkania - oceniają pracownicy placówek pomocy.
Część osób wszystkie pieniądze, które ma wydaje na alkohol i papierosy.
Pracownicy ośrodków muszą mieć więc pieczę nad gospodarowaniem pieniędzmi.
- Poskutkowało dopiero wydawanie pieniędzy zamiast na miesiąc, na
dwa tygodnie i zapisywanie co kto kupował - mówi pracownik ośrodka.
Niestety, jest też część osób, która nie może mieć dostępu do jakichkolwiek
finansów.
Druga część programu usamodzielnienia dla kobiet to nauka
zawodu i przygotowanie do podjęcia pracy. Nie zawsze są to czynności,
które mają jakąś wartość na rynku pracy. Czasem tylko uczą samodzielności,
muszą podlegać też kontroli. Pomimo takiego programu nie wszystkie
kobiety wrócą do samodzielnego życia.
W naszym prawodawstwie brakuje zapisu regulującego sytuację
bezdomnych. Obowiązująca ustawa o pomocy społecznej nakłada na gminę
obowiązek udzielania pomocy bezdomnym: przydzielenie tymczasowego
miejsca noclegowego, wyposażenie w bieliznę, odzież i obuwie, jeden
gorący posiłek dziennie, usługi opiekuńcze i pogrzeb. Jeśli bezdomny
przebywa w gminie, w której jest zameldowany ma prawo do pomocy socjalnej,
w tym znalezienia miejsca w domu opieki społecznej lub innym zakładzie
opiekuńczym, poradnictwa prawnego i psychologicznego. Osoby przebywające
na terenie miejsca zameldowania jeśli nie są zdolne do pracy lub
ukończyły 75. rok życia mają prawo do zasiłku stałego lub okresowego.
Obserwując warszawskie ulice i kolejki do jadłodajni
można oszacować, że bezdomnych mamy z roku na rok coraz więcej. Socjolodzy
uważają, że brakuje systemowych rozwiązań problemu bezdomności. Trzeba
by jasno sformułować prawne regulacje i opracować program współpracy
instytucji powołanych do pomocy bezdomnym. Pomoc kierowana do bezdomnych
trafia w środek łańcucha złożonych reakcji. Zamiast likwidować przyczyny
utrzymuje status-quo i być może zachęca niektórych do wyboru bezdomności.