Socjalizm zagrożeniem dla ducha narodu
Biskup Pelczar dostrzegał w socjalizmie wielkie zagrożenia dla umiłowania własnej Ojczyzny. Twierdził, że socjalizm będący związkiem międzynarodowym, ponad wszystko przedkłada internacjonalistyczne cele
proletariatu, zmierzające do panowania nad całym światem, natomiast z niechęcią odnosi się do ideałów narodowych i patriotycznych. Potwierdzeniem tej opinii była niechęć do Ojczyzny, jaką manifestowali
socjaliści w Warszawie, krzycząc podczas procesji religijnych: „Precz z waszym Bogiem”, „Precz z Kościołem”, „Precz z Polską”. Według bp. Pelczara, socjalizm podkopując
w Polsce przywiązanie ludzi do religii katolickiej, niszczył ducha narodu i umiłowanie do Ojczyzny, posiadającej chrześcijańskie korzenie: „Jest rzeczą pewną, że socyalizm, gasząc w duszach wiarę,
niszczy zarazem przywiązanie do ojczyzny; a kto by o tem wątpił, niech patrzy na nieszczęśliwą Francyę, opanowaną dziś przez masoneryę i socyalizm, gdzie w ślad za prześladowaniem religii idzie nader
szybko upadek obyczajów, rozkład społeczny i zanik miłości ojczyzny”. Dlatego bp Pelczar apelował do patriotycznych uczuć naszego umęczonego i zniewolonego narodu i prosił, aby Polacy mając na względzie
odrodzenie Ojczyzny, a także jej dobro i przyszłość, nie popierali zgubnych idei socjalizmu. To przecież Kościół katolicki zawsze bronił praw narodu i rozpalał jego ducha patriotycznego. Dlatego niech
„wszyscy miłośnicy ojczyzny staną jak jeden mąż przy Kościele, który nasz naród iście po macierzyńsku wychował, światłem, cnotą i chwałą obdarzył, a w czasie klęsk przed rozpaczą i podłością obronił”.
Ordynariusz przemyski uważał, że socjalizm nie przyniesie nic dobrego robotnikom a nawet okaże się ich wrogiem. Stanie się tak dlatego, iż w zamian za doraźne niewielkie korzyści materialne i zwodnicze
obietnice, odbierze im najdroższe skarby. Biskup zaliczał do nich: wiarę, oświecającą drogę życia doczesnego i prowadzącą do wieczności, nadzieję dającą pocieszenie w trudach i cierpieniach oraz miłość
ofiarującą szczęście w Bogu i pokój z ludźmi. Bez tych darów ludzie ci już na ziemi staną się nieszczęśliwymi. Pasterz diecezji twierdził, że zasada ta sprawdziła się na wielu towarzyszach partii socjalistycznej,
którzy przesiąknąwszy z czasem bezbożną propagandą, przestawali się modlić i porzucali praktyki religijne. Często też tracili ochotę do uczciwej pracy a zaczynali krytykować istniejący porządek, domagając
się przewrotów społecznych, w wyniku których mogliby grabić majątki bogatszych. Ludzie ci nabywali też szkodliwe nawyki polegające na wałęsaniu się po karczmach oraz na organizowaniu strajków i hałaśliwych
demonstracji. Niejeden z nich, według Ordynariusza, „zabija w sobie sumienie, popada w pijaństwo i nędzę, truje się sam nienawiścią do Boga i ludzi, a tak zamiast wymarzonego nieba na ziemi, znajduje
straszne piekło”.
Socjalizm, zdaniem bp. Pelczara, zmierzał nieuchronnie do zniszczenia ładu społecznego, opartego na zasadach chrześcijańskich. Rugował bowiem z życia wspólnotowego wartości, które stały na straży
porządku i praworządności. A przecież w świecie skażonym nieuczciwością, lenistwem, oszustwami i korupcją, sytuacja jeszcze bardziej pogorszyłaby się, gdyby zniesiono prawo Boże i ludzkie, jak chcieli
tego socjaliści. Wtedy wraz ze zniszczeniem porządku chrześcijańskiego, zanikłby czysty obyczaj, ład społeczny, prawdziwy postęp cywilizacji i szczęście ludzkości: „Socyalizm jest wrogiem społeczeństwa,
bo wywraca to, co stanowi fundament budowy społecznej, to jest religię, prawo, własność, małżeństwo, władzę i wolność, a stąd zagraża zniszczeniu cywilizacyi chrześcijańskiej i wywołaniem przewrotów,
które by cofnęły ludzkość w stan barbarzyństwa. Biada społeczeństwu bez tych podwalin, a szczególnie bez religii, bo wtenczas ludzie staliby się podobnymi do dzikich zwierząt, rozdzierających się wściekle
o kęs żeru”.
Biskup Pelczar dostrzegał rodzące się, poważne zagrożenia społeczno-gospodarcze ze strony socjalizmu. Dlatego zwracał się do wszystkich sympatyków tej fałszywej ideologii, aby nie stawali się ślepymi
narzędziami w rękach sprytnych przywódców, a także nie narażali siebie i rodziny na głód z powodu utraty pracy lub nawet na śmierć podczas rozruchów ulicznych. Prosił wiernych diecezji przemyskiej, aby
mając na uwadze dobro swoje i społeczeństwa, bronili religii i porządku chrześcijańskiego przed socjalizmem. Wiązało się to oczywiście ze zwalczaniem bezbożności i bezprawia, jednak zawsze w duchu miłości
bliźniego, pamiętając o słowach św. Augustyna: „Zabijajcie błąd, ale miłujcie błądzących”. Pasterz diecezji przypominał, że chrześcijanie powinni stawać się apostołami prawdy i miłości w podzielonym
i często skłóconym społeczeństwie. Sami musieli więc być mocni w wierze i miłości, a także mieli modlić się o nawrócenie tych, którzy za miskę soczewicy, to jest odrobinę przemijających korzyści ziemskich,
sprzedawali Boga, Ojczyznę i swoje wieczne zbawienie. Lękając się o przyszłość doczesną i wieczną osób uległych ideologii socjalistycznej, Ordynariusz zwracał się z gorącą prośbą, by zawsze pozostali
wierni Kościołowi świętemu, który był stróżem prawdy, obrońcą prawa, szafarzem łask i miłującą matką: „Do nich to zwracam się teraz ze słowem ojcowskiej przestrogi: Moi Synowie, pamiętajcie, że
jesteście chrześcijaninami, to jest, sługami Chrystusa, dziećmi Kościoła i dziedzicami nieba; nie traćcież tedy tej wysokiej godności. Wolno Wam i trzeba starać się o polepszenie swej doli, ale nie wolno
deptać przykazań Bożych i kościelnych, ani gardzić skarbami wiary. Wolno łączyć się z sobą w stowarzyszenia, ale nie wolno nienawidzić innych bliźnich. Wolno upominać się o prawa polityczne i społeczne,
albo porzucać robotę, jeżeli zapłata jest niesprawiedliwą, ale nie wolno dopuszczać się gwałtów i rozruchów. Robotnicy i rzemieślnicy chrześcijańscy, organizujcie się, ale pod znakiem krzyża i z tem hasłem:
Chwała Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu, cześć naszej Matce i Królowej Maryi, uległość Kościołowi, wierność Ojczyźnie, sprawiedliwość i miłość wszystkim!”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu