Szczepienia przeciwko pneumokokom będą, decyzją Ministra Zdrowia, obowiązkowe od przyszłego roku.
Pneumokoki to bakterie, które wywołują szereg groźnych chorób, m.in. śmiertelną sepsę. Resort zdrowia zapowiadał obowiązkowe szczepienia od dawna, ale w październiku pojawiła się informacja, że brakuje na nie pieniędzy w przyszłorocznym budżecie ministerstwa. Po długich debatach udało się jednak wygospodarować środki pozostałe z budżetu tegorocznego. Ogłoszono przetarg na 1,2 mln sztuk szczepionek, które muszą być dostarczone w grudniu. I tu pojawiły się kontrowersje. Jeden z producentów (o kontrakt ubiegają się dwie firmy) zapytał ministerstwo, czy może zaoferować szczepionki niedopuszczone do obrotu w Unii Europejskiej. Powołał się przy tym na artykuł 8 ust. 4 ustawy Prawo farmaceutyczne, który dopuszcza taką możliwość w przypadku… klęski żywiołowej. Urzędnicy z ministerstwa zdrowia się na to zgodzili, co – jak pisze wPolityce.pl – może być odczytane jako „bardzo dziwny ukłon urzędników w kierunku koncernu farmaceutycznego”. Ma chodzić o to, że producent nie posiada odpowiedniej liczby szczepionek i chce je ściągnąć z Azji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dziennik „Rzeczpospolita” w jednym z artykułów sugerował z kolei, że ustalając kryteria przetargowe ministerstwo faworyzuje producenta tańszej szczepionki, która jednak nie chroni tak dobrze, jak drugi brany pod uwagę preparat. „Rzeczpospolita” porównuje sytuację do zakupu komputera z przestarzałym oprogramowaniem.
Trudno nie dostrzec w tej sytuacji jeszcze jednego aspektu. Ministerstwo Zdrowia wielokrotnie ostro protestowało przeciwko podważaniu sensu szczepień ochronnych. Trudno jednak czasami dziwić się wątpliwościom rodziców, skoro po raz kolejny mamy do czynienia z tak znacznym zamieszaniem wokół tego tematu.