Medal i tytuł
Reklama
„Sprawiedliwi wśród Narodów Świata” (hebr. Chasidei Umot Ha-olam) jest to medal i tytuł honorowy ustanowiony w 1953 r. przez jerozolimski Instytut Yad Vashem, przyznawany
tym, którzy ratowali Żydów w okresie Zagłady. W pierwszych latach po wojnie uhonorowaniem Polaków niosących pomoc Żydom w czasie II wojny światowej zajmował się Centralny
Komitet Żydów w Polsce. W 1950 r. ideę uhonorowania „sprawiedliwych” przejął Żydowski Instytut Historyczny (ŻIH), który kompletował relacje świadków. Kiedy w 1953 r.
uchwałą izraelskiego parlamentu, Knesetu, ustanowiono medal „Sprawiedliwi wśród Narodów Świata”, Instytut zaczął współpracować z Yad Vashem, przekazując tam zebraną dokumentację.
Odznaczeni otrzymują honorowe obywatelstwo Izraela i dyplom wraz z medalem, na którym widnieje imię i nazwisko osoby odznaczonej oraz sentencja z Talmudu: „Kto
ratuje jedno życie - ratuje cały świat”. Instytutowi Pamięci Narodowej Yad Vashem pomaga Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, która zbiera potrzebną dokumentację.
W Polsce żyje najwięcej osób z honorowym obywatelstwem Państwa Izrael dla „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata”. Według Yad Vashem jest ich 5733 wśród 19706 łącznie na całym
świecie. Do tych osób 18 lutego dołączyły dwie kolejne - Halina i Adam Chorążyczewscy. Medale są przyznawane osobom i rodzinom, które z narażeniem własnego życia
i zdrowia, z pobudek czysto humanitarnych ratowały osoby narodowości żydowskiej w czasie II wojny światowej. Pomoc taka mogła mieć różne formy: udzielanie schronienia
w domu lub gospodarstwie, dostarczanie jedzenia i lekarstw, dostarczanie fałszywych dokumentów, przeprowadzanie przez granice i wiele innych. - Jest to najwyższe
wyróżnienie, jakie jest przyznawane obywatelom świata, którzy nie są obywatelami Izraela - zaznaczył prowadzący uroczystość dyrektor muzeum Andrzej Toczewski, przypominając jednocześnie, że tytułem
„sprawiedliwego” uhonorowano m.in. Mieczysława Fogga i Zofię Kossak-Szczucką czy Władysława Bartoszewskiego.
Sprawiedliwy Izraela
Reklama
Wspominanie sprawiedliwych wśród narodów świata ma swe korzenie w teologii Starego Testamentu oraz w judaizmie rabinicznym. Tora mówi o przymierzu zawartym przez Boga z Noem, a poprzez niego z całą ludzkością. Beth-Eden Kite, radca ambasady Izraela, podczas zielonogórskiej uroczystości zaznaczyła, że pojęcie „sprawiedliwego wśród narodów świata” jest bardzo wiekową żydowską tradycją. Odwołuje się ona do wspomnienia dwóch egipskich położnych, które pomagały przy porodzie Mojżesza i w ten sposób nie dopuściły, by faraon zabił wszystkie pierworodne dzieci żydowskie. Wspomina się też wtedy imię córki faraona, która sprzeciwiła się dekretowi swojego ojca i uratowała Mojżesza przed niechybną śmiercią. W Biblii ta córka faraona nie ma żadnego imienia i mędrcy żydowscy nadali jej imię Batia - córka Boga. - Bardzo podobny związek jest między Żydami a sprawiedliwymi wśród narodów świata i między sprawiedliwymi a Bogiem - powiedziała Beth-Eden Kite. - Dla wszystkich Żydów na świecie sprawiedliwi są najszlachetniejszymi istotami, są prawdziwymi bohaterami naszych czasów dla wszystkich pokoleń. Kiedy świat był poddany horrorowi holokaustu, kiedy świat był świadkiem zagłady 6 milionów żydowskich dzieci, kobiet i mężczyzn, to właśnie sprawiedliwi wśród narodów świata osiągnęli szczyt świętości wypełniający tym samym przykazanie o miłowaniu swojego bliźniego. W tych straszliwych warunkach, których my sobie nie jesteśmy w stanie wyobrazić, sprawiedliwi, mężczyźni i kobiety, przed Bogiem i przed innymi ludźmi zrobili to, co uważali za słuszne i poprzez ten akt miłości i współczucia dla bliźnich przynieśli zaszczyt swoim rodzinom, swojemu nazwisku na wieki. I oni nigdy nie będą zapomniani. Oni nas uczą, co to znaczy być człowiekiem - powiedziała Beth-Eden Kite, wręczając medal i dyplom „Sprawiedliwi wśród Narodów Świata” Mieczysławie, Anatolowi i Ryszardowi, dzieciom Haliny i Adama Chorążyczewskich.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Historia Joska
Reklama
- Dziś jest czas, żeby nie tylko pamiętać piekło holocaustu, ale żeby również zacząć wysłuchiwać osobistych historii tych bohaterów, kobiet i mężczyzn, którzy ratowali życie Żydom. I żeby
być świadkami ich moralnej odwagi, ich dobroci, miłości i współczucia - powiedziała Beth-Eden Kite i potem odczytała udokumentowaną w zbiorach instytutu Yad Vashem
historię Joska Fialko. „W październiku 1942 roku rodzina Państwa Chorążyczewskich znalazła w lesie żydowskiego chłopca, na oko około 9 lat, który był głodny i opuszczony, który
pozostał na świecie sam, po tym jak cała jego rodzina została wymordowana przez ukraińskich nacjonalistów. Państwo Chorążyczewscy zabrali go do siebie do domu i troszczyli się o wszystkie
jego potrzeby oraz traktowali go jak kolejne swoje dziecko. W lipcu 1943 r. cała rodzina Państwa Chorążyczewskich została wysłana do Niemiec na roboty. Z nimi pojechały także
ich dzieci. Oczywiście zabrali ze sobą także żydowskiego chłopca. Mały chłopiec został tam zarejestrowany pod fałszywym nazwiskiem: Rudnicki i w ten sposób przeżył zagładę”.
Przez całe swoje życie, chłopiec ten, który z Niemiec wyemigrował z wojskiem do Ameryki, potem dorosły człowiek, był wdzięczny rodzinie polskiej. Dobitnie świadczy o tym
list, jaki odczytał Ryszard Chorążyczewski, najmłodszy z dzieci Haliny i Adama: - „Pewnego dnia, wracając z pracy, zastałem rodziców siedzących przy stole
i szlochających. Pytam, co się stało? Okazuje się, ze przyszła odpowiedź prosto od uratowanego chłopca”: „Przypominam sobie ten czas i to, co Państwo zrobili
w tym strasznym czasie dla mnie. Płakałem z radości, słysząc wieści od Pana Adama i żony. Przypominam sobie, jak Państwo byli łaskawi i dobrzy ukrywać mnie,
kiedy ja byłem dziewięcioletnim dzieckiem. Bóg zapłać.” - pisze Joseph Fialko z Filadelfii. Te proste słowa wywołały wzruszenia na twarzach zebranych. Świadczą bowiem one o ludzkiej
wrażliwości i wdzięczności, o tym, że człowiek człowiekowi jest bratem i przyjacielem.
Rodzina Chorążyczewskich
Halina i Adam Chorążyczewscy mieszkali we wsi Perespa na Ukrainie na Wołyniu. W 1942 r. mieli już dwójkę dzieci: Anatola i Mieczysławę. Najmłodszy -
Ryszard urodził się już po wojnie - w 1953 r., ale to on właśnie najbardziej zainteresował się rodzinną historią z czasów wojny. W latach 80-tych, gdy rodzice
o tym opowiadali, dopingował ojca, aby się tym zajął, by poszukał tego chłopca. Adam Chorążyczewski w końcu spisał historię Joska i wysłał ją do Żydowskiego Instytutu
Historycznego, a jego syn Ryszard rozpoczął poszukiwania przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Rok i trzy miesiące trwały poszukiwania, aż pewnego dnia 1987 r. listonosz przyniósł
do domu państwa Chorążyczewskich wspomniany list z Filadelfii. Pan Adam odszedł do wieczności jeszcze tego samego roku, prosząc swoje dzieci, by nie przerywały zawiązanego kontaktu z odnalezionym
uratowanym chłopcem. Pani Halina umarła trzy lata później.
18 lutego, odbierając w ich imieniu medal i dyplom „Sprawiedliwi wśród Narodów Świata”, Ryszard Chorążyczewski powiedział: - „Oto jest dzień, który dał
nam Pan, cieszmy się i radujmy się w nim” - te słowa odzwierciedlają ten ważny dla nas dzień. Oczywiście nie ja powinien stać tutaj, ale moi kochani rodzice Adam i Halina,
to oni są bohaterami tego wydarzenia. Oni odeszli do wieczności i tam odbierają dawno zasłużoną sobie nagrodę. Pamiętam jak dziś, jak ojciec opowiadał, jak ten przestraszony chłopiec dotarł
do ich domu na skraju wsi. Z przerażeniem w oczach szukał pomocy. W pierwszym momencie ojciec musiał go ostrzyc. Strzygąc jego włosy, razem z postrzyżynami
leciała krew. Trzeba go było też ubrać i nakarmić. Rodzice podali pomocną dłoń w czasach pogardy dla ludzkiego życia, udzielili pomocy, schronienia, a przede wszystkim
dali swoją część serca. Wielka to dla nich chwała. Chciałbym, oby ten przykład i inne był dobrym zaczynem, zaczynem ciasta do dobrego chleba, oby przyjaźń polsko-izrealska wróciła i aby
obydwa narody darzyły się wzajemnym szacunkiem i poważaniem. Takie jest moje marzenie. Amen. - zakończył R. Chorążyczewski.
Są wśród nas
Wręczając medal „sprawiedliwego” radca ambasady Izraela Beth-Eden Kite powiedziała, że należy cześć oddać też tym wszystkich sprawiedliwym, których historie z różnych przyczyn nie
mogą zostać udokumentowane i które pozostają dla nas nieznane. A jest ich zapewne równie dużo, o ile nie więcej niż tych, zebranych przez Instytut Yad Vashem.
W Muzeum Ziemi Lubuskiej był jednak inny nagrodzony tym niezwykłym tytułem zielonogórzanin - major Antoni Wójtowicz. W 1993 r. odebrał on to zaszczytne wyróżnienie wraz z dwójką
swoich braci: Alojzym i Kazimierzem za uratowanie prawie dwustu Żydów z zagłady getta w okolicach Hanaczowa, niedaleko Lwowa.
Rabin Jehuda w księdze Przysłowia Ojców pisze: „Jaką drogą prostą powinien podążać człowiek? Taką, która przynosi mu chlubę we własnych oczach, która przynosi mu chlubę
w oczach bliźnich”. I taką drogą niewątpliwie podążają sprawiedliwi wśród narodów świata.
Scenerii sali witrażowej Muzeum, gdzie odbyła się uroczystość, dopełniał obraz Marka Oberlandera, który powstał na kanwie prawdziwego niemieckiego zdjęcia przedstawiającego ludzi napiętnowanych, Żydów,
którym wymalowano gwiazdy Dawida na głowach, oraz wystawa zdjęć Mieć dwadzieścia lat w Jerozolimie autorstwa Dinu Mendrea.