Radosne „Hosanna”
W blasku upalnego południowego słońca złoci się kopuła dostojnej jerozolimskiej świątyni i całego kompleksu budynków otoczonych wysmukłymi kolumnami. Na rozgrzanym niebie faluje gęste, gorące
powietrze spowijając Przybytek Pański jakąś przedziwną aureolą. Piaszczystą drogą wśród krótkich cieni przydrożnych palm, wjeżdża do miasta grupka ludzi otaczając Galilejczyka siedzącego na oślątku. Coraz
liczniejszy tłum napływający od strony świątyni, rzuca pod nogi oślątka palmowe gałązki krzycząc na cześć Przybywającego głośne, radosne „Hosanna. Błogosławiony, który idzie w imię Pana.
Hosanna Synowi Dawidowemu”. I ja tam stoję wśród wiwatującego tłumu i mnie też udziela się ogólne uniesienie i z trudem przepycham się w stronę
oślątka, by spojrzeć w Twoje zamyślone, łagodne oczy i głęboką troską pokryte Oblicze. Dlaczego o Panie, zmarszczki na Twym czole nie wyrażają pełnej radości obrazującej
ducha wiwatujących tłumów? Dlaczego nie sprawia Ci radości ten wielki triumf? Bo oto szemranie słyszysz wśród faryzeuszy, że niepotrzebne są zachwyty radującego się ludu, że zbędne głośne wiwaty. I Twoja
odpowiedź: „Jeżeli oni zamilkną, kamienie wołać będą”. I zdawało się wszystkim jakoby radość tłumu zamieniła się w jeden wielki hymn na Twoją cześć Synu Boga, i że
wszystko stworzenie złączyło wspólne głosy śląc należne Ci uwielbienie. I zdawało się jeszcze, że wszystkie okoliczne wzgórza wypełnia taka sama pieśń: „Hosanna. Hosanna. Błogosławiony,
który idzie w imię Pańskie”.
Aż pracowity wiatr zmiótł wszelkie ślady odciśnięte na piaszczystej powierzchni. I już nie ma nic. Zanikło gdzieś echo głośnego, radosnego „Hosanna”. Tylko na szarym piachu
usycha garść porwanych palmowych gałązek. A ja stoję w niknącym cieniu palmowego drzewa i słyszę ciągle powracające echo. Czy naprawdę był tu tłum? Czy było radosne „Hosanna”?
Pomóż w rozwoju naszego portalu