Nikomu, kto przynajmniej raz w tygodniu chodzi do kościoła, nie trzeba przypominać, jaki okres roku rozpoczyna Środa Popielcowa - jeden z najważniejszych w roku
czas. Czas przygotowywania się do największego święta - Święta Zmartwychwstania Pańskiego. Tymczasem...
„Witamy dziś wszystkich uczestników naszej sobotniej zabawy zorganizowanej przez sympatyków i członków naszego klubu. Po części oficjalnej i smacznej kolacji zapraszamy
na parkiet” - jakże często słyszymy na imprezach organizowanych przez chicagowską Polonię w czasie, gdy hucznych zabaw nie powinno się urządzać. - Gdyby ktoś miał wątpliwości,
gdyby ktoś obawiał się, że dzisiejsza zabawa koliduje z kościelnym przykazaniem o organizowaniu zabaw hucznych, to zapewniam, że dziś na naszej zabawie można tańczyć. Wszak chodzi
nam o zebranie funduszy na szczytny i zbożny cel.
Uczestnicy hucznej, a jakże nawet bardzo hucznej zabawy w czasie Wielkiego Postu są święcie przekonani, że nic złego się nie dzieje, że znajdują się w wyjątkowej sytuacji,
że przecież raz w roku można się zabawić, tym bardziej że pomagają w zebraniu funduszy na np. ratowanie życia bądź zdrowia małego dziecka.
Roztańczona Polonia
Reklama
Chicagowska Polonia stanowiła zawsze nietypową grupę imigrantów. Nikt nie próbował porównywać warunków życia chicagowskiej Polonii z Polonią zamieszkującą inne rejony świata czy rodakami w Polsce.
I bardzo dobrze, bo chicagowska Polonia to środowisko, jakiego nie ma nigdzie i nikt nie powinien doszukiwać się w tym stwierdzeniu niczego złego. Warunki imigracji, bardzo
ciężki, często 14-godzinny dzień pracy oraz separacja etniczna związana z barierą językową sprawiają, że życie codzienne Polaków w Chicago toczy się zupełnie innym trybem, często
w szaleńczym wręcz tempie. Sama praca oraz „uciechy po pracy”, to także coś, czego nie można porównywać z niczym innym.
Organizowanie zabaw w celach charytatywnych stanowi praktycznie stały element życia rodaków w „Wietrznym Mieście”. Różnorodność oraz liczba polonijnych organizacji
powodują, że czas karnawału oraz tzw. okresu zwykłego w Kościele katolickim jest stanowczo za krótki, aby wszystkie kluby, parafie, towarzystwa i inne organizacje „zdążyły
zaprosić do tańca” swych członków i sympatyków. Sprawę komplikuje jeszcze ograniczona liczba dużych sal bankietowych, gdzie można pomieścić wszystkich dostojnych gości, przy jednoczesnym
wydaniu rozsądnej kwoty za wynajem sali. Ktoś może zapytać, po co w ogóle taka impreza. Dyskotekowych sal oraz barów z muzyką graną na żywo w Chicago przecież
nie brakuje. Po co jeszcze „stoliczkowe” zabawy klubów, opłatki kół, serduszkowe tańce? Otóż, imprezy te są bardzo potrzebne, ponieważ dochód z takiej zabawy jest często jedynym
źródłem utrzymania tego klubu czy towarzystwa. Nie wolno także zapominać, że organizatorzy polonijnych tańców prawie zawsze przeznaczają pieniądze zebrane na sobotniej potańcówce dla jakiegoś biednego
domu dziecka w Polsce, bądź pozwolą trampkarzom z jakiejś niewielkiej wioski na zakup sportowego sprzętu. Sprawa staje się poważna, gdy zbierane są pieniądze na operację ratującą
zdrowie lub życie dziecka Jednym słowem, polonijne potańcówki są bardzo potrzebne i nikt nie powinien ani przez chwilę zastanawiać się nad sensownością ich organizowania. Ale...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wielki Post - zabawa przez okrągły rok
Rok ma tylko 12 miesięcy, miesiąc jedynie cztery, najwyżej pięć sobót, kiedy to możliwe jest zorganizowanie zabawy i zebranie pieniędzy. Jak więc w tak „krótkim roku”
wyłączając czas Adwentu i Wielkiego Postu? Nie jest to możliwe, stąd konieczność obecności honorowego gościa na „adwentowej” lub „postnej” zabawie, najlepiej lokalnego
proboszcza polonijnej parafii, a jeszcze lepiej biskupa zaproszonego prosto z Ojczyzny.
Mnogość polonijnych organizacji sprawia więc, że w Chicago Polacy mogą praktycznie bawić się przez okrągły rok, nie zważając na posty i zakazy. Co bardziej zorientowani bywalcy
bankietowych sal doskonale wiedzą, gdzie, i w który weekend można się zabawić, płacąc za bilet wstępu i pomagając tym samym jakiejś organizacji. Podczas wesołej
poleczki na parkiecie na kilka dni przed Wielką Nocą mamy więc nie tylko zabawę, ale także świadomość, że dołożyliśmy swoją malutką cegiełkę np. do budowy domu parafialnego w polskiej wsi i wszystko
gra! Mamy „punkt w niebie” za pomaganie ubogim, a korzystając z dyspensy, możemy się doskonale zabawić, wypić i zjeść w dobrze
znanym towarzystwie. Tym sposobem karnawał może trwać dla nas praktycznie cały rok, jeśli tylko zadamy sobie trud dokładnego czytania ogłoszeń prasowych, skąd dowiemy się, jaka zabawa ma miejsce w najbliższy
weekend. Tylko czy o to właśnie chodzi?
Kieruj się głosem sumienia
Sprawa jest niezmiernie delikatna. Z jednej strony przykazanie kościelne o zakazie hucznych zabaw w Wielkim Poście, a z drugiej chęć pomagania ludziom
znajdującym się w ogromnej potrzebie. - W zasadzie można znaleźć kilka sposobów rozwiązania tej sytuacji - powiedział mi kiedyś pracujący przed laty w Chicago
polski kapłan. - Jeśli istotnie naszym celem jest niesienie wsparcia i dołożenie swojej cegiełki do szczytnego celu, to wręcz należy zakupić bilet i pomóc. Dopiero później
stajemy przed wyborem tańczyć czy nie. Można przecież jedynie zjeść obiad bądź kolację i... pójść do domu. Zawsze powinniśmy słuchać głosu swojego sumienia.
Jest to pewnego rodzaju rozwiązanie pozwalające nam na religijny komfort oraz, co najważniejsze, na spokój sumienia.
Na pocieszenie pozostaje nam dziś jedynie świadomość, że wciąż w „wietrznym mieście” są takie organizacje, które nawet nie pomyślą, a co dopiero mówić o zorganizowaniu
potańcówki w czasie pokuty. Oznacza to, że jak się bardzo chce to i krótki okres karnawału czy okresu zwykłego pozwoli na organizację wszystkich niezbędnych imprez wspomagających
najbardziej potrzebujące osoby.
Od redakcji
Przykazanie kościelne dotyczące kwestii zabaw tanecznych to przykazanie 4., które brzmi: „(...) w okresach pokuty powstrzymywać się od udziału w zabawach”. Zdanie to nie pozostawia wątpliwości. Jest klarowne, proste i jak należy sądzić każdy inteligentny człowiek jest w stanie pojąć jego treść. Zupełnie inną sprawą, jest sprawa naszego „chcenia”. Jeśli „chcemy” tańczyć w Wielkim Poście, wliczając w to Wielki Tydzień - to nie dorabiajmy do tego ideologii, że idziemy się „pomęczyć” na parkiecie w intencji zbierania „kasy” na biedne dzieci w Polsce. Tłumaczenie się trudnościami lokalowymi (brak sal) i tym, że się „nie obskoczy” mnogości imprez w normalnym czasie - jest argumentacją przemawiającą chyba jedynie do kieszeni organizatorów, nie do sumienia chrześcijańskiego. Bo dla chrześcijan - drodzy roztańczeni we wszystkie piątki Wielkiego Postu - czas ten nie jest czasem zakazanym, ale czasem pokuty. I nikt nie wymaga od nas biczowania, życia o chlebie i wodzie ani noszenia włosiennicy. Wymagane jest jedynie zachowanie zwyczajnej przyzwoitości i uszanowanie tego szczególnego czasu. Czy to tak wiele?
Redakcja