Matura tak szybko się skończyła i rzeczywiście, z tej nawet krótkiej
perspektywy czasu mogę śmiało powiedzieć, że była do przejścia i
to bez większych stresów. Co będzie za rok? Nie wiem. Niech się martwią
ci od nowych matur, ale myślę sobie, że ona zawsze musi trochę przerażać,
żeby ludzi zmobilizować do pracy. Dzisiaj mieliśmy klasowe pożegnanie.
Nasza wychowawczyni strzeliła na sam początek przemowę, z której
wynikało, że byliśmy jej najlepszą klasą. Zastanawiamy się, czy powiedziała
to z czystej życzliwości, czy też na serio tak to czuje. W każdym
razie łza się w oku kręci. Na nasze pożegnalne spotkanie zaprosiliśmy
też naszego księdza katechetę. Kaśka najpierw zaczęła go przepraszać,
że czasem traktowaliśmy religię gorzej niż w-f, ale na sam koniec
wyraziła chyba to, o czym każdy z nas myślał. " Widzi ksiądz, może
my nie zapamiętamy tych wszystkich mądrości, które nam ksiądz wbijał
do głowy, przywołując Ducha Świętego i wszystkich świętych do pomocy,
ale jedno zapamiętamy na pewno, że ksiądz był fajnym i dobrym przyjacielem
i że te wszystkie nagonki na kapłanów na pewno nie dotyczą księdza"
- powiedziała to rzeczywiście bardzo autentycznie. Jakoś o wszystkim
zaczęliśmy teraz myśleć inaczej. Złe chwile jakby wyparowały z pamięci,
a pozostały te pełne radości i przyjaźni. I pomyśleć, że jeszcze
przed maturą mówiliśmy sobie, że jak się to wszystko skończy, to
dopiero nagadamy tym naszym belfrom, co o nich sądzimy. Po tych oficjalnych
przemówieniach i serdecznościach zaczęliśmy wspominać. Nasze wspomnienia
wzmocnił Adaś, który dopiero teraz przyznał się, że pisze wiersze.
Najpierw nie chciał żadnego z nich przeczytać, twierdząc, że to takie
proste częstochowskie rymy, ale w końcu dał się skusić. Zapisałem
sobie jeden wiersz Adasia, który został napisany na lekcji biologii.
Na tej ostatniej wspólnej godzinie odkryliśmy jeszcze mnóstwo
innych klasowych talentów. Ja odczytałem kilka kawałków mojego pamiętnika,
a potem długo, długo nie mogliśmy się rozstać. Dziewczyny oczywiście
się popłakały i obiecaliśmy sobie, że każdego roku będziemy organizować
zjazdy absolwentów. Ale jak z tym będzie, nie wiadomo. Wychowawczyni
naszej klasy, pewnie mocno zmobilizowana obecnością księdza, wypowiedziała
do nas finałową formułę: "No to moje kochane dzieci, zostańcie z
Bogiem!". I ja dołączam do tych słów, żegnając się z wami i dziękując
za to, że traciliście trochę swojego czasu, aby poczytać o tym, co
dzieje się w IV c. Zostańcie z Bogiem!
Uczniowska wiosna
Siedzę sobie na biologii,
bo mnie bardzo bolą nogi.
Rzucam spojrzenia radosne,
wszędzie, wszędzie widzę wiosnę.
Ptaki śpiewają wesoło
i zielono jest wokoło.
Małe listki mają drzewa,
a to ptactwo pięknie śpiewa,
miłe śpiewy te dla ucha.
Kiedy człowiek tego słucha,
o problemach zapomina
i poprawia mu się mina.
Tak więc siedzę rozmarzony,
maksymalnie odprężony.
A po wiośnie lato będzie,
wtedy ciepło będzie wszędzie.
Zaczną się wyjazdy w góry,
nikt nie będzie już ponury.
Lecz gdy ktoś chodzić nie może,
to wybierze pewnie morze.
Byłbym jeszcze na Majorce,
ale dzięki profesorce
z chmur na ziemię powróciłem
i jedynkę zarobiłem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu