„O Panie... wielkie są me grzechy.
O boże, którego nie znam, wielkie są me grzechy...
O bogini, której nie znam, wielkie są me grzechy...
Człowiek nie wie nic, czy popełnia grzech, czy dobrze czyni,
nawet tego nie wie.
O Panie mój, nie odpychaj swego pokornego sługi".
(Z modlitwy babilońskiej)
Nietzshe nazywał ją niebezpiecznym, oszczerczym ideałem, dla Kasjana była fundamentem niebiańskiej budowli, w dobie zabójczej konkurencji raczej niewygodna, ale zawsze pozakonkurencyjna - pokora. Już w starej modlitwie babilońskiej spotykamy się z ideałem pokornego sługi. W Bhagawadgicie pokora jest wiedzą i przeciwstawia się ją ignorancji umysłu pogrążonego w iluzjach tego świata. Na gruncie europejskim pokora zadomowiła się właściwie dopiero z nastaniem chrześcijaństwa, chociaż mówił już o niej Sokrates, cenił Platon, wspominał Marek Aureliusz. Chrześcijanie, podobnie jak hindusi, doceniają poznawczy aspekt pokory, choć w nieco innym znaczeniu. Bez niej nie można odgadnąć zasadzek szatańskich, ona oświeca i oczyszcza wzrok. Jest wynikiem poznania samego siebie, tym samym zdaje się być podstawą jakiegokolwiek sensownego duchowego wysiłku, początkiem wędrówki ku sobie, innym i Bogu. Początkiem, raz po raz odnawianym, inna jest bowiem pokora postępującego, a inna doskonałego. Dla chrześcijan wcieleniem pokory będzie zawsze Chrystus. W liście do Filipian czytamy: „On istniejąc w postaci Bożej nie skorzystał ze sposobności, aby stać się na równi z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, stawszy się podobnym do ludzi (...) Stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej”. Nic dziwnego, że Ojcowie Pustyni jako lekarstwo na pychę zalecali (obok pogodzenia się z ziemskością i niedoskonałością życia) przede wszystkim patrzenie ku Chrystusowi. Walka z pychą i zdobywanie pokory jest istotnym elementem nie tylko drogi mistyka, ale każdego chrześcijanina. Według M. Lutra pokora jest warunkiem otrzymania łaski, zarazem też sama w sobie jest łaską. Jest jednocześnie mocą pozwalającą na współpracę z Bogiem. Doświadczeni w walkach z ciemnościami twierdzą, że pokora jest najskuteczniejszą bronią przeciw demonom. Nie bez przyczyny św. Jan od Krzyża twierdził, że kto jej nie ma, daje się uwodzić szatanowi. Ten doświadczony Karmelita pisał też, że pokora rodzi w duszy zadowolenie, umocnienie, oświecenie, pokój i bezpieczeństwo. Pokorę zaczyna się doceniać również w gabinetach terapeutycznych, jako element życia w prawdzie i zgodzie z własnymi ograniczeniami, jako czynnik niwelujący napięcie między „ja” realnym, a karmiącym się często próżnością „ja” idealnym. W czasach Oświecenia pokorę identyfikowano ze skromnością i umiarem. I dzisiaj najczęściej jest ona kojarzona z zasznurowanymi ustami, szarością i... nudą. Pokora świętych i mistyków łamie jednak ten stereotyp. Karmi się żarliwą, wielobarwną miłością, nierzadko przeraża, często napawa lękiem - jest przecież wyborem tak jednoznacznym oddając nas w ręce Przedwiecznego. A jeśli ktoś dojdzie mężnie do tego całkowitego „nic”, które jest najgłębszą pokorą, dokona się wtedy zjednoczenie duchowe pomiędzy duszą a Bogiem. I to jest najwznioślejszy stan jaki można osiągnąć w tym życiu - pisze św. Jan od Krzyża. Pseudo Makary Egipski podkreśla, że pokora jest jednym z warunków modlitwy, owocem Ducha, o który powinniśmy prosić. Benedykt z Nursji w swej regule zamieścił 12 żądań, które człowiek walczący o pokorę musi spełnić. Pokora jest chyba najbardziej zaskakującą z cnót. Jest uznaniem własnej słabości, a zarazem źródłem mocy, uniżeniem, które wprowadza na wysokości. Pozwala kształtować siebie w prawdzie i burząc fasady napuszoności, jest też źródłem dobrego humoru. Każe płakać nad swą słabością, by ostatecznie obdarzyć łagodnym uśmiechem i to nie tylko dlatego, że „kto się uniża będzie wywyższony”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu