I nikt bardziej niż Wajda nie zajmował się historią narodową, posługując się jednocześnie takim językiem, który mógł być zrozumiały dla widzów zagranicznych. Wysiłek ten został dobrze wynagrodzony, jeśli weźmiemy pod uwagę zdobyte przez reżysera nagrody na festiwalach europejskich i w Ameryce, z których wystarczy przypomnieć wyróżnienia za całokształt twórczości: Złoty Lew w Wenecji w 1998, Złoty Niedźwiedź w Berlinie w 2006 r. i Oskar w 2000 r. Akademia filmowa w Los Angeles wielokrotnie zgłaszała jego kandydaturę do nagrody dla najlepszego filmu zagranicznego.
Tak więc reżyser towarzyszył swojej ojczyźnie podczas wszystkich ważnych momentów od okresu po zakończeniu II wojny światowej do końca ubiegłego wieku, rejestrując nie tylko i nie tyle fakty historyczne, co zbiorowe stany ducha, niepokoje kolejnych pokoleń. Stylem, który zmieniał się wielokrotnie na przestrzeni czasu właśnie dlatego, że był podporządkowany historii – a wręcz Historii – opowiadanej w każdym kolejnym filmie.
Usiłował on zatem w miarę możliwości usuwać z ekranu swoją indywidualność. Co stanowi podwójną zasługę, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że tworzył w okresie wielkiego europejskiego kina autorskiego, a z drugiej zasadnicze wydarzenia osobiste, które niewątpliwie skłoniły Wajdę, by stanął za kamerą i zaczął opowiadać historię swojego kraju, takie jak śmierć ojca na początku wojny i niemiecką okupację, którą poznał na własnej skórze.
Pomóż w rozwoju naszego portalu