Reklama
Zima śniegiem rozłożyła się na polach i placach. Niekiedy światło rozjaśnia śnieżystą przestrzeń aż do lśnienia. Niekiedy posypuje śnieg. Przemienność. Przyjdzie wiosna i wszystko
wprawi w ruch, w kwitnienie, śpiewanie. Zadziwimy się odrodzonym życiem i pięknem. Pozazdrościmy drzewom, że tak im to łatwo przychodzi. Czyż nie tak? O wiosnę
w myślach i sercach coraz trudniej. Co musiałoby się wydarzyć, jak miałaby ułożyć się codzienność, jaką nadzieją natchnąć? Najtrudniej radować się tym co jest, choć przecież niekiedy
bardzo dużo jest. Nie brak chleba, dach nad głową, mieszkanie wystarczająco wygodne, byleby tylko dbać o jego estetykę i własną, i zdrowie jeszcze nie najgorsze... A jednak
dalecy jesteśmy od zadowolenia. Bo to ciągle za mało. Czy to już taka nasza przypadłość, że dobrze czujemy się dopiero wtedy, kiedy narzekamy i narzekamy? Nawet, gdy gołym okiem
widoczna jest poprawa sytuacji. Nie wiemy, co nastąpiłoby, gdyby nie było przemian, gdyby stary system trwał, zmieniając się w coraz bardziej niewydolne, nieudolne i wielce uciążliwe
urządzenie polskiej rzeczywistości. Byłoby dużo, dużo gorzej. Nie bez trudności, ale całkiem sprawnie funkcjonujemy, produkujemy, mamy wybór towarów, o jakich nam się nie śniło. Ocet i liście
laurowe na półkach pamiętam. I to, jak się upokarzająco stało w kolejkach po rolki papieru toaletowego. Więcej kupujemy za swoje pensje. Granice są otwarte, paszporty
w domu. Myśleć nikt nikomu nie zabrania. Kilka dekad wcześniej to byłby szczyt marzeń. Nie wszystko od razu, nie ulegajmy populistom i demagogom, co to zagwarantować chcą z dnia
na dzień prawie rajski byt, niemal jak sławetny Tymiński. To oni nie chcą prawdziwego rozwoju Polski. Hasłami próbują zastąpić brak mądrości i programu. I nadużycia, i korupcja,
i opieszałość w naprawianiu błędów - z tym wszystkim sobie poradzimy. I z arogancją lub niekompetencją na wszelkich możliwych szczeblach i miejscach.
Chrześcijanin nie powinien ulegać złudzeniom, że można coś osiągnąć bez wysiłku, łatwo, mając w pamięci cierpienie Zbawcy świata - Jezusa. Trzeba jednak zmieniać swoją postawę. Z komentatora,
często jakże zacietrzewionego, podsycającego się uprzedzeniami, porzucającego zdrowy rozsądek, z recenzenta, który wyłącznie kogoś ostro osądza i ciągle komuś ma coś za złe,
trzeba przejść do działania, zmienić się w uczestnika wydarzeń.
Tak wiele od nas zależy; w zasięgu ręki mamy świat. A często dosłownie nic nie robimy. Idzie np. 12-letnia dziewczynka, prawie dziecko, i nikt jej nie upomni, że pali
ostentacyjnie papierosa. Bo to nie moja sprawa. Jeśli więc w drobnych kwestiach nic nie robimy, narzekajmy na siebie raczej, nie na cały świat.
* * *
Przekonanie, że naprawa świata możliwa jest tylko w bardzo ograniczonym wymiarze, wcale nie powinno nikomu odbierać sił do wkraczania na dobrą drogę, żeby kierować się wartościami. Bo nigdy nie wiemy, jakie role nam przypadnie jeszcze pełnić i jak nasza postawa może wpływać na bieg ponadjednostkowych spraw.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
* * *
Lubię oglądać filmy o historii ziemi i tajemnicy kształtowania się kontynentów, gór, oceanów, a zwłaszcza o rozwijaniu się życia roślin i zwierząt przez setki milionów lat. Niesamowite, jaką determinację i przemyślność, wręcz wirtuozowski spryt, wykazała i wykazuje natura, by żyć, trwać, odradzać się. Jak potrafi nasionko w letargu czekać na deszcz i gwałtownie rosnąć. Zresztą nie tylko to. Nieświadomie - tak sądzimy - rośliny i zwierzęta „wiedzą” (można to nazwać instynktem), że życie ma wartość. Trzeba o nie walczyć, by nowe pokolenia mogły iść dalej. A człowiek wykształcony, utytułowany mówi publicznie: to wszystko pustka, nic, bezsens. Czyż na tle natury nie wygląda jak zwyrodnialec? Tylko starzy ludzie wiedzą naprawdę, ile każdy oddech, krok, spojrzenie przez okno znaczą, jakim są bezcennym darem. Bo wnet wszystkiego może już nie być.
* * *
Listonosz przyniósł właśnie ładnie wydrukowane zaproszenie na promocję nowej książki Janusza Koniusza, a zarazem jubileusz twórczości i urodzin. Lubuski autor przed 50 laty w Zielonej Górze zakładał podwaliny życia kulturalnego i literackiego, bo nie było nic. Ze wszystkich, którzy wtedy coś robili, pozostał tylko on jeden. Jego poetycką obsesją jest słowo. Zmaga się poeta we wszystkich zbiórkach z tym żywiołem. Mimo racjonalistycznego spojrzenia na świat, zdaje się wierzyć Koniusz w teologiczną moc słowa. Jawi mu się jako zbyt idealne to jedno słowo, które mieści w sobie istotę. Dziwne to, a jednak. Może dlatego tak nieustannie zmienia, przekształca swoje wiersze, szuka słów i drukuje ciągle nowe wersje utworów poetyckich. Jakby możliwa mogła być doskonałość znaczenia. Co to jednak znaczy i jaką drogą tam dojść? - Nikt tego nie wie.