Pracę duszpasterską w „parafii w drodze”, jak kiedyś nazwałem obecną Misję Matki Bożej Królowej Wychodźstwa Polskiego, rozpocząłem w listopadzie 1981 r.
w obozach przejściowych dla uchodźców w Latinie i Capui, dojeżdżając co niedzielę ze Mszą św. Początkowo liczba Polaków w Latinie wynosiła ponad
500, a w Capui ok. 150 osób. Powiększyła się w czasie stanu wojennego o przybywających z kontraktów i marynarzy, a spadła do
kilkudziesięciu osób w 1983 r. Po zakończeniu stanu wojennego liczba przybywających Polaków zwiększała się w postępie geometrycznym i tak w obozach przejściowych
na dalszy wyjazd oczekiwało w końcu roku 1983 około 400 osób, w 1984 r. już ponad 1000, w 1985 r. ponad 2000, a w 1986 r. ponad 4000
osób. Największy napływ był w 1987 r., kiedy po wyjeździe z obozu przejściowego kilku tysięcy Polaków pozostało na końcu roku ponad 14 000 osób.
Od 1985 r. musiałem odprawiać w soboty po południu i w niedziele rano w Latinie, a w niedziele po południu dwie Msze św. w Capui.
Sprawowaliśmy w tych wspónotach wszystkie ceremonie Wielkiego Tygodnia, łącznie z Grobem i Rezurekcją, procesje Bożego Ciała do czterech ołtarzy, nabożeństwa majowe, czerwcowe
i październikowe. Udzielane były również chrzty, I Komunie św., bierzmowania, śluby i pogrzeby.
Do roku 1987 pracowałem sam (często zabierałem do pomocy księży studentów z Instytutu czy Kolegium), a od wakacji tegoż roku służył mi pomocą ks. Czesław Margas, który bardzo
owocnie pracował, szczególnie z młodzieżą i dziećmi, których przybywało, gdy od 1986 r. pozwalano wyjeżdżać całym rodzinom.
Organizowane były lekcje katechizmu (przed przyjazdem ks. Czesława było mało dzieci, ale trafiali się katecheci czy nauczyciele, którzy chętnie podejmowali się uczenia religii).
Od 1987 r. rozpoczęliśmy tradycję polskich pielgrzymek nocnych z Rzymu do sanktuarium Divino Amore (dwa razy w roku z soboty na niedzielę). Tradycja ta przetrwała
do dziś i jest kontynuowana w kościele polskim św. Stanisława w Rzymie.
W 1990 r. ks. Czesław został odwołany, gdyż uważano, że problem Polaków we Włoszech przestanie istnieć, gdy zamknięto obozy przejściowe. Niestety, była to błędna ocena sytuacji, bo
Polacy do dnia dzisiejszego nie przestali przyjeżdżać - już nie do obozów przejściowych, ale w poszukiwaniu pracy bezpośrednio we Włoszech.
Obecnie, po upływie prawie 20 lat, nadal co niedzielę pokonuję prawie 500 km, aby dotrzeć do trzech ośrodków. Po dawnemu została Latina. Z Capui od maja 1994 r. przeniosłem się do
Caserty, gdzie osiedliło się dużo Polek. W listopadzie 1998 r. rozpocząłem posługę w Mondragone. Przez 6 lat, od stycznia 1992 r. do listopada 1998 r., sprawowałem
Msze św. w Rzymie w kościele „filialnym” Matki Bożej Pocieszenia obok Kapitolu.
Obecność na Mszach św. w poszczególnych ośrodkach kształtuje się następująco: w każdą niedzielę rano w Latinie jest przeciętnie około 90 do 100 osób (na święta przychodzi
i ponad 200); w każde niedzielne popołudnie w Casercie - od 120 do 150 osób; a w jedną niedzielę w miesiącu w Mondragone
- około 40 osób (początkowo było więcej). W drodze powrotnej do Rzymu wstępuję również co dwa tygodnie do sióstr polskich w Sessa Aurunca, aby i im posłużyć w konfesjonale.
Pomóż w rozwoju naszego portalu