„Posłuchaj, jak Bóg w zimnych sercach płacze.
Czy zechcesz się zmienić i żyć trochę inaczej?”
S. Karmela
Do Mocarzewa - a właściwie najpierw do Sannik - przyjeżdżam ostatecznie w piątek 19 grudnia. Przy powitaniu dowiaduję się, że wybrałam dzień bardzo dobry na wizytę: dziś
spotkanie wigilijne dla dzieci i rodziców podopiecznych Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Mocarzewie. I przedstawienie jasełkowe! A zatem -
jedziemy.
Podróż samochodem Księdza Kapelana nie trwa długo. Ośrodek znajduje się około kilometra od najbliższych wsi. Położony jest bardzo urokliwie i zacisznie, pośród lasów. Od 1924 r. w Mocarzewie
przebywają Siostry Zmartwychwstanki. Od 1957 r. prowadzą tutaj zakład wychowawczy dla dzieci niepełnosprawnych i upośledzonych umysłowo. Różne były jego koleje, ale z roku na
rok ośrodek rozwija się, rozbudowuje.
W tej chwili mieści się tutaj szkoła podstawowa i gimnazjum dla dzieci specjalnej troski. Ośrodek stał się już prawdziwym domem dla setek dziewcząt i chłopców. Niektórzy zostają
tutaj nawet po ukończeniu 21 lat. W tej chwili w Mocarzewie mieszka i uczy się 80 wychowanków i 10 absolwentek. Łączna liczba pracowników zespołu szkół specjalnych
i internatu to 58 osób. Dojeżdżamy. Ksiądz Kapelan już z daleka pokazuje nowo wybudowaną i poświęconą w listopadzie przez biskupa łowickiego Alojzego Orszulika,
salę gimnastyczną. Nie jest łatwo zachęcić dzieci niepełnosprawne do ruchu, ale teraz w Mocarzewie są ku temu znakomite warunki. Do wystawiania licznych przedstawień również, a to
ważny element pracy z dziećmi. O tym jednak za chwilę...
Teraz poznaję przesympatyczną, roześmianą s. Wiktorię. Na co dzień prowadzi sekretariat, ale dzisiejszy dzień przeznaczyła specjalnie dla mnie. W jej towarzystwie mam możliwość zwiedzić
ośrodek. Składa się on z pomieszczeń szkolnych, administracyjnych, gabinetów lekarskich i pokojów internatowych. Ze stołówki dochodzą smakowite zapachy - niedługo obiad.
Dowiaduję się, że zajęcia w szkole trwają do południa, potem zaczynają działać grupy internatowe. Jest mnóstwo kółek zainteresowań: teatralne, majsterkowicza, warsztat garncarski, pracownia
rzeźbiarska, koło gospodarstwa domowego i klub ekologiczny. Na razie dzieci są na lekcjach, ale wyraźnie widać ich podekscytowanie zbliżającymi się jasełkami. Czekają na przyjazd rodziców.
Niektóre przebywają w salach lekcyjnych, pod opieką nauczycielek. Witają mnie uśmiechami i pytaniami: Skąd jestem? Po co przyjechałam? Całują i przytulają się. Chętnie
pozują do zdjęć. Z dumą pokazują wykonane przez siebie prace plastyczne i dekoracje świąteczne. Rzeczywiście: cały ośrodek przystrojony jest kolorowymi stroikami, choinkami, rysunkami
dzieci i misternymi wyklejankami. Na sali gimnastycznej wciąż „próbują”. Wszystko pod czujnym okiem Jacka Fudały - nauczyciela muzyki i kompozytora większości pastorałek.
S. Wiktoria deklaruje się na chwilę „przejąć pałeczkę”, a ja „porywam” pana Jacka. To ostatnia chwila, żeby przeprowadzić wywiad, bo za godzinę nie będzie
już o tym mowy. Jacek Fudała mówi: „Jasełka są naszą tradycją, przygotowujemy je z wielkim rozmachem, a w tym roku z największym, ponieważ
od października mamy świetne warunki lokalowe”. Od lat scenariusz jasełek przygotowuje s. Karmela Zielińska, która jest zarazem autorką tekstów kolęd. Przedstawienie reżyseruje Katarzyna Milczarek.
„Co roku część kolęd jest nowych - podkreśla J. Fudała. - Staramy się czymś zaskoczyć naszych widzów”.
W przygotowanie i wystawienie jasełek zaangażowani są wychowankowie ośrodka, ale także dzieci wychowawców i nauczycieli, wychowawcy internatu, nauczyciele, siostry zakonne i wolontariusze.
Siostry zakonne i panie z internatu szyją dzieciom piękne stroje. Przepiękne dekoracje do jasełek przygotowują wychowawcy internatu. „Kto może i umie, to się łapie
za co trzeba” - przyznają nauczyciele. Próby trwają około 2 miesięcy. Jacek Fudała podkreśla, że przygotowanie jasełek to ważny element ciągłego tutaj procesu rewalidacji. Dzieci
mają okazję oswoić się ze sceną i zaznać radości występowania przed rodzicami. Muszą nauczyć się kolęd na pamięć. To nie tylko opanowanie tekstów, ale całych ról, mimiki twarzy,
gestów, pewnych zachowań. To duże wyzwanie dla większości z nich. „Muzyka jest najlepszym lekarstwem na wszystkie dolegliwości” - uważa nauczyciel. Dowiaduję się, że w Mocarzewie
odbywa się wiele imprez i przedstawień. Nawet konkursy czystości kończą się apelem i częścią artystyczną. W planie dydaktycznym znajdują się uroczystości związane ze świętami
kalendarzowymi i porami roku. Już trzy razy wystawiane było Misterium Męki Pańśkiej. Harmonogram zajęć jest wypełniony, nie ma w nim przestojów. Dzieci specjalnej troski muszą być
stale zaangażowane, uczyć się, pracować, być czymś zajęte. „Nie można ich zostawić samym sobie. Zresztą są bardzo chętne do pracy i zabawy, dlatego próby odbywają się cały czas”
- mówi Jacek Fudała. Premiera jasełek miała miejsce 17 grudnia - dla widzów z zewnątrz: pracowników Ośrodka Zdrowia, mieszkańców Mocarzewa, znajomych i przyjaciół ośrodka,
dzieci ze Szkoły Podstawowej i Gimnazjum w Sannikach, Słubicach. 19 grudnia - odbywa się przedstawienie dla gości ze starostwa, rodziców dzieci. To jednak
dopiero po południu. Teraz znajduje dla mnie chwilę na rozmowę s. Bożena Wróbel - dyrektorka Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Mocarzewie. Ona także cieszy się ogromnie
z polepszenia warunków lokalowych w placówce. „Długo kwestowałyśmy po diecezji łowickiej, szukałyśmy też sponsorów, niektórzy oddawali nam wdowi grosz. Ta sala była nam niezbędna”
- podkreśla Siostra Dyrektor. Dalej mówi o tym, że w Mocarzewie większość dzieci jest upośledzona w stopniu umiarkowanym i znacznym. „To dzieci,
nad którymi trzeba się codziennie pochylać, wspomagać ich pracę, nie zrażać się niepowodzeniami” - wyznaje. „Dużym umocnieniem dla nas jest to, że my w tych dzieciach widzimy
umęczoną twarz Chrystusa, który prosi o miłość. Ta miłość wyzwala się nie tylko w siostrach i osobach świeckich, które uczestniczą w misji zgromadzenia. Pedagogika
zmartwychwstanek jest pedagogiką personalistyczną: każda osoba jest postrzegana i ważna. To jest ideał naszej pracy: dziecko-nauczyciel, osobista relacja. Nasze dzieci krzyczą o miłość!”.
Mam okazję podziwiać przepiękne prace wychowanków ośrodka. Siostra Bożena i Wiktoria z dumą prezentują mi kolorowe hafty, karty świąteczne, obrazki, gobeliny, prace z masy
solnej, stroiki świąteczne. Szczególny podziw budzą wyklejanki: obrazki i kartki powstałe dzięki misternemu naklejaniu tysięcy mikroskopijnych kawałeczków kolorowego papieru! Zostaję obdarowana
zestawem wykonanych przez dzieci kart świątecznych i pięknym aniołkiem, który odtąd będzie czuwał nad moim domem.
Wreszcie jasełka! Dzieci są odświętnie ubrane, przybywają rodzice, goście ze starostwa, z Urzędu Gminy. Wzruszona s. Bożena wita m.in. ks. kapelana Tadeusza Leśniewskiego,
przedstawicieli samorządu lokalnego z przewodniczącym Rady Powiatu Marianem Pagórką, wójtem gminy Sanniki Marią Fudałą, wójtem gminy Słubice Józefem Walewskim, reprezentantów władz oświatowych:
inspektora oświaty Szymona Szczypawkę, dyrektora płockiej delegatury Kuratorium Oświaty w Warszawie Marka Bembeniste, wizytatora Stanisława Rokickiego, i wielu innych ważnych gości.
Siostra Bożena cytuje fragment wiersza s. Karmeli, widniejącego także nad stajenką wybudowaną na wielkiej scenie: „Posłuchaj, jak Bóg w zimnych duszach płacze, czy zechcesz się zmienić
i żyć trochę inaczej?” i podkreśla, że w tym zdaniu zawarta jest cała treść dzisiejszych jasełek. Rzeczywiście. Przedstawienie trwa przeszło godzinę. Dostarcza wszystkim
wielu wzruszeń, i okazji do refleksji. W dzieciach wymagających specjalnej troski łatwo dostrzec Chrystusa - wystarczy spojrzeć, posłuchać... Ileż jest radości i miłości
we wspólnym śpiewie i tańcu! Występujący na scenie to jedna wielka rodzina. Wypełniona po brzegi sala widowni i jej żywiołowe reakcje dowodzą najlepiej, że całość spektaklu
podoba się ogromnie. Jeszcze prawdziwie rodzinna i odświętna Wigilia przy wspólnym stole. Uczestniczyłam już w niejednym spotkaniu opłatkowym, ale to jest Wigilia największa i...
najprawdziwsza. Dzieci zasiadają do stołów razem z rodzicami, goście obsługiwani są przez uśmiechnięte i serdeczne wychowawczynie. Potrawy wigilijne przepyszne - wszystkie
wykonane własnoręcznie przez znakomite kucharki z ośrodka. Na każdego z gości czeka prezent: słodycze, kartki świąteczne, stroik. To nie koniec przeżyć na dziś. Oto na salę wkracza
św. Mikołaj! W tiarze i złocisto-czerwonym ornacie, z wielkim workiem prezentów. Witają go oklaski i piski radości. Dorośli dostają po pierniku i prezencie
wykonanym przez podopiecznych ośrodka. Wreszcie św. Mikołaj podchodzi do każdego dziecka. Już trudno zliczyć, ile worków prezentów opróżnił! Jest ciepło i prawdziwie Bożonarodzeniowo. Jak w domu.
Z Mocarzewa wyjeżdżam z piernikiem od św. Mikołaja, uściskana przez s. Wiktorię i Matkę Przełożoną. Ogrzana w cieple i serdeczności, które przepełniają
cały ośrodek, wracam do domu z rodzicami 28-letniej Basi - absolwentki. Dziewczyna ma kochających ją rodziców i rodzinny dom, do którego mogłaby wrócić, skoro ukończyła naukę.
Ale - nie chce. Jej dom od 18 lat to Mocarzewo. Zgadza się stąd wyjechać tylko na miesiąc wakacji i kilka tygodni świątecznych ferii. Jeszcze dobrze nie pożegnała się z siostrami
na mocarzewskim dziedzińcu, a już obiecuje, że wróci po Świętach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu