Reklama

Diecezjalna pielgrzymka jubileuszowa do Ziemi Świętej

Ta Ziemia przemawia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Z pobytu w Ziemi Świętej pozostaje nieraz tylko jedno miejsce: jakaś świątynia, skała, kamień czy piasek pustyni. Ale to właśnie miejsce jest zarazem czymś niezwykłym, wyjątkowym. Czymś, co zapada w pamięć na całe życie. Dlaczego?

- Mam świadomość, że więcej już tu nie przyjadę - wyznaje Kazimierz Rezler. W jasnych spodniach i szarej koszuli, lekko pochylony, powoli przesuwa nogę za nogą. Jest najstarszym uczestnikiem pielgrzymki. Rocznik 1926. Przyjechał tu, by - jak twierdzi - prosić Boga o miłosierdzie dla swojej rodziny, a także dla zmarłych. - Szczególnie dla żony, która odeszła pięć lat temu - mówi.

Sylwię Szklarską, studentkę pedagogiki, do wyjazdu skłoniły opowieści dziadków o Ziemi Świętej. - Po powrocie oznajmili, że jest to ukoronowanie wszystkiego, co do tej pory w życiu przeżyli i zobaczyli - opowiada. Rozmowie przysłuchuje się miły, szczupły chłopiec: - Jestem przyzwyczajony do wyjazdów. Gdy byłem mały, rodzice zabrali mnie do Włoch - mówi, jakby chciał sam siebie przekonać, że nie przeraża go dość szybkie tempo zwiedzania. Teraz jest zresztą duży. Ma dziewięć lat.

Ludzie przybywają tu w różnych intencjach: by odbyć pielgrzymkę w Roku Jubileuszowym i uzyskać odpust, modlić się za siebie i swoich bliskich czy po prostu zwiedzić miejsca związane z historią zbawienia. Są oczywiście intencje tak niezwykłe, że wielu z trudem znajduje słowa, by o nich mówić. Zbyt często dotykają bowiem spraw bardzo osobistych.

- Ta ziemia naprawdę do człowieka przemawia, trzeba ją chłonąć nie tylko słowami, ale też wzrokiem, dotykiem, smakiem - tłumaczy Jan Gać, przewodnik jednej z grup 140-osobowej wyprawy. - Wszak to jedyna kraina na świecie, która upamiętnia miejsca z życia Jezusa. Miejsca, których historia sięga dwóch tysięcy lat.

Konfrontacja wyobraźni

Reklama

Ziemia Święta stanowi obszar ciągnący się wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego - tu rozegrały się najważniejsze wydarzenia Starego i Nowego Testamentu. Nie przypadkiem więc bp Kazimierz Romaniuk, żegnając w warszawsko-praskiej katedrze diecezjalną pielgrzymkę, przypomniał słowa Jana Pawła II, iż Ziemia Święta to "przestrzeń w szczególny sposób naznaczona Bożym działaniem. Bo chociaż Bóg jest obecny we wszystkich miejscach na ziemi, są na niej takie, które przechowują znaki nadzwyczajnych zbawczych interwencji Boga".

Jako pierwsza wita nas zielona Galilea, w której Chrystus spędził najwięcej czasu na ziemi. Jest to kraina tajemnicza, o niezwykłym zapachu, pełna wielobarwnych drzew i kwiatów. Jakże trudno od razu uświadomić sobie, że wszystko, co tu się działo, jest historyczną prawdą. Że to dane miejsce jest świadkiem autentycznych wydarzeń. - Ewangeliczna przestrzeń dopiero tutaj tak naprawdę do człowieka przemawia - komentuje jeden z uczestników pielgrzymki.

Szlak wędrówki pątników diecezji warszawsko-praskiej wiedzie do Nazaretu - miasta po raz pierwszy w historii wspomnianego na kartach Ewangelii. Jest to dziś jeden z największych ośrodków chrześcijaństwa w całej Palestynie, znajduje się tu wiele kościołów różnych wyznań. Upodobały sobie to miasto zakony żeńskie. Dokładnie tutaj, gdzie dziś stoi Bazylika, miało miejsce Zwiastowanie.

W Ziemi Świętej są dwa rodzaje miejsc świętych: takie, które upamiętniają zdarzenia sprzed dwóch tysięcy lat, oraz te autentyczne miejsca z życia Pana Jezusa. Bazylika Zwiastowania należy do drugiej grupy, istnieją bowiem dowody historyczne, że dokładnie tutaj był dom Maryi, tu Anioł Gabriel zwiastował nowinę o narodzeniu Syna Bożego.

Pejzaż wyzwala w pamięci miejsca i osoby związane z odległymi w czasie scenami biblijnymi. Obrazy głęboko w nas zakorzenione, także te wyniesione z dzieciństwa, na tej ziemi natychmiast jednak podlegają przeobrażeniom. - Gdy przybyłem tu po raz pierwszy, miałem w sobie obraz ukształtowany przez literaturę i sztukę. Zderzenie z rzeczywistością było bolesne, nic do niczego nie pasowało - opowiada Jan Gać.

Następuje konfrontacja wyobrażeń z rzeczywistością, w której żył Jezus. Przede wszystkim jednak, jak mówią pielgrzymi już w pierwszym dniu pielgrzymki, daje się odczuć, że sam Jezus nie jest już kimś obcym, dalekim, ale bliską Osobą, która żyła w konkretnym miejscu i czasie. Osobą, która potrafiła rozmawiać z ludźmi, nauczać, uzdrawiać, także płakać i cierpieć.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Po co ta Grota?

Reklama

Do Groty Narodzenia wiodą z Bazyliki w Betlejem strome, kręte schody. Pątnicy ustawiają się w długiej kolejce. Stopniowo ogarnia ich bożonarodzeniowy nastrój, zaczynają śpiewać kolędy. Na dźwięk polskich słów Dzisiaj w Betlejem reaguje stojący w pobliżu franciszkanin. Włącza się, intonując kolejną zwrotkę. Jest Amerykaninem, języka polskiego nie zna. Ale miał matkę pochodzenia polskiego. Dlatego pamięta słowa niektórych kolęd. Wspomnienia z dzieciństwa tu właśnie w nim ożyły.

Każdy z pielgrzymów z namaszczeniem wchodzi do Groty, pochyla się, całuje miejsce, w którym przed dwoma tysiącami lat urodził się Pan Jezus.

Ułamek sekundy i trzeba przechodzić dalej. Czekają następni. Czy zatem warto stać tak długo, by pojawić się tu na tak krótką chwilę?

- To najważniejsze wydarzenie w moim życiu - zwierza się miły, starszy pan. Uważa, że nie jest godny dotykać tak świętych miejsc. - W życiu różnie bywało, człowiek nieraz popełniał błędy, grzeszył, ale w takich chwilach jak ta wiem, że Bóg mi to wszystko wybaczy. W przeciwnym razie po co by się narodził? Po co byłaby ta Grota?

Siostra Anuncjata, michalitka, wyznaje: - W tym miejscu modlę się za dzieci, które uczę religii. Bardzo je kocham, nie mogę nie myśleć o nich właśnie w Betlejem. Zakonnica nawet zdjęcia robi pod kątem uczniów, tak by pokazać im później miejsca, gdzie żył Pan Jezus. Siostra modli się tu też za pewnego kapłana. - On o tym nie wie, może kiedyś mu powiem - mówi z uśmiechem.

Dziewczyny z karabinami

Reklama

Betlejem, jak mówił Papież podczas niedawnej podróży do Ziemi Świętej, "jest skrzyżowaniem dróg, gdzie wszystkie narody mogą się spotkać, aby razem budować świat odpowiadający naszej ludzkiej godności i przeznaczeniu". Położone jest na terenie Autonomii Palestyńskiej. Miasto to znane jest jako miasto Dawidowe. Ale to przyjście na świat Chrystusa sprawiło, że nabrało ono znaczenia w skali światowej i rozrosło się dzięki napływowi pielgrzymów. Cesarz Hadrian wprowadził tu wprawdzie w roku 135 kult Adonisa, lecz w roku 330 Konstantyn ponownie przywrócił kult chrześcijański.

Tereny Autonomii Palestyńskiej, a więc także Betlejem, w szczególny sposób pozwalają wyczuć atmosferę panującą w Izraelu. W krajobraz wpisane są druty kolczaste. Otaczają się nimi osiedla żydowskie, powstające, wbrew rezolucji ONZ, na terenach palestyńskich. Generalnie wyczuwa się wzajemną wrogość i napięcie.

Patrole wojska izraelskiego, policji i cywilnych ochotników widoczne są przy każdej ulicy, szczególnie w Jerozolimie. Wśród patrolujących są także dziewczęta odbywające - w odróżnieniu od mężczyzn - tylko dwuletnią służbę wojskową. Nie należą do rzadkości również takie obrazki: do Ściany Płaczu idzie grupa młodzieży żydowskiej. Przechodzi przez dzielnicę arabską. Otoczona jest nieumundurowanymi rówieśnikami z przewieszonymi przez ramię pistoletami maszynowymi...

Samo dojście do Ściany Płaczu jest także pieczołowicie strzeżone. Tutaj kontroluje się wszystkich. Bez słowa otwieramy torby do kontroli, wyciągamy z kieszeni dokumenty, kładziemy na taśmę do prześwietlenia, potem jeszcze bramka pirotechniczna.

Ściana Płaczu, pozostałość muru Świątyni Jerozolimskiej, gromadzi Żydów na modlitwy i lamentacje. To właśnie tutaj w jedną ze szczelin Ojciec Święty włożył kartkę z tekstem Psalmu. Gest ten powtarzają także niektórzy z naszych pielgrzymów. Nie mogą tylko robić zdjęć, w szabat to zabronione.

Mozaika kulturowa i religijna

- Jerozolima uderza swą różnorodnością - zauważa Jarosław Skiba. Jego zdaniem, połączenie tak wielu kultur i tradycji z nowoczesnością jest nadzwyczaj ciekawe, nigdzie w tak wielkim stopniu nie spotykane.

Ziemia Święta to miejsca, gdzie spotykają się: judaizm, islam i chrześcijaństwo. Stąd też trzy dni z rzędu są tu świąteczne: piątek - dla muzułmanów, sobota - dla żydów i niedziela - dla chrześcijan. To prawdziwa mozaika kulturowa, ludnościowa i religijna.

Dla przybysza z Europy zawsze jest to szok. Żydzi modlą się w synagogach. Obok - meczety, z których dobiega głos muezinów. Po ulicach biegają zaniedbane, brudne arabskie dzieciaki. Kwitnie handel, wokoło zgiełk, bałagan. Przejście utrudniają rozrzucone na chodnikach śmiecie, rozdeptane owoce, lepkie od brudu i kurzu bułki. To w podobnej scenerii szedł niegdyś Jezus, niosąc krzyż na swoich ramionach. Wtedy też handlarze sprzedawali mięso i owoce, każdy żył swoim życiem.

To wszystko jest żywe, autentyczne. Nikt przecież nie próbuje grać siebie. Szczególnie chyba właśnie w Jerozolimie. Znamienne, że tutaj rozegrały się najważniejsze wydarzenia z życia Jezusa. W tym mieście spędził On ostatnie dni swego życia na Ziemi. - Czy dlatego to miasto pozwala na tak osobiste spotkanie człowieka z Bogiem? - zastanawia się jedna z pątniczek. Widać, że przeżywa to, co ogląda.

Miejsce "najświętsze na ziemi"

Reklama

- Kontakt z Grobem Pana Jezusa ma dla mnie szczególny wymiar - mówi Barbara Kochowska, wyraźnie zatopiona we własnych myślach. - Istnieją w człowieku takie emocje, które trudno wyrazić słowami. Chciałoby się pobyć tam dłużej. To tak, jakby się namacalnie dotykało cierpienia Pana Jezusa, a tym samym także swoich, jakże bolesnych, spraw z przeszłości.

Do środka wchodzi inna z pątniczek. Znika na krótką chwilę. Gdy znów pojawia się przed wejściem do Grobu, z jej oczu płyną łzy. Można zauważyć wiele podobnych reakcji. Gdy od Grobu odchodzi małżeństwo z dzieckiem, kobieta nagle oddala się, by ukryć w dłoniach twarz...

Prawosławny mnich stojący przy wejściu do Grobu wpuszcza do środka po dwie-trzy osoby. Każdy, choć na chwilę, chce wejść do Grobu Jezusa. Wszak jest to miejsce, które pamięta zdarzenia Wielkiego Piątku i Wielkiej Niedzieli sprzed dwóch tysięcy lat. Miejsce, o którym mówił tu Ojciec Święty, że jest "najświętsze na ziemi".

Grób Pański w większości należy do prawosławnych, katolicy i Ormianie mają prawo jedynie do odprawienia kilku Mszy św. o wczesnych godzinach porannych i do zapalenia kilku świec. Klucze do całej Bazyliki natomiast ma muzułmanin. Podział chrześcijan widoczny jest tu w sposób rażący.

Wrażenie na pątnikach robi też Kalwaria - znów jakże odmienna od tej, jaką znamy ze sztuk plastycznych czy własnych wyobrażeń. Można tam dotknąć miejsca, w którym stał krzyż Chrystusa.

Księża wyznają winy

Reklama

Obecnie w Wieczerniku nie można sprawować Eucharystii, wyjątkowo pozwolono na to Papieżowi, zresztą po raz pierwszy od XIV w. Pielgrzymi gromadzą się więc w pobliskim kościele franciszkańskim. Tutaj w czasie pielgrzymki księża diecezji warszawsko-praskiej odnawiają przyrzeczenia kapłańskie. Ks. Wacław Madej, rektor diecezjalnego Seminarium, podchodzi do mikrofonu. - Przepraszam za to, że jako kapłani nie zawsze służyliśmy Bogu i człowiekowi. Przepraszam za to, że nie zawsze widzieliście w nas Chrystusa - mówi, wyznając winy swoje i swoich kolegów księży.

- To pozwala im chyba szczególnie na przeżycie wewnętrznej przygody spotkania z żywym Jezusem - dodaje ktoś z pielgrzymów. Kazimierz Rezler uważa to miejsce za najważniejsze w całym pielgrzymowaniu: - To tutaj objawiło się działanie Ducha Świętego - mówi. - Bez Niego człowiek nie mógłby nic uczynić.

Pielgrzymi powoli zbierają się do wyjścia. Ciśnie się jeszcze na usta pytanie: dlaczego tu właśnie padło słowo "przepraszam"?

- W Wieczerniku Pan Jezus umył przecież nogi Apostołom, uczył, jak należy służyć innym - mówi ks. Jan Gołąbek, wicerektor Seminarium. I wyjaśnia: - To słowo pewnie nigdy by nie padło, gdyby nie wypowiedział go wcześniej Ojciec Święty, przepraszając za winy ludzi Kościoła. Jan Paweł II uczy, że należy przepraszać najpierw Boga, a potem ludzi, ale po to, by stać się lepszym, by przemienić swe życie. Chcemy być wierni nauczaniu Papieża.

To nasza podróż poślubna

Reklama

Barbara i Wojciech Pątkowie małżeństwem są od 38 lat. Po raz pierwszy przyrzeczenia ślubne odnawiali, gdy obchodzili srebrny jubileusz. Dziś, w Kanie Galilejskiej, uczynili to po raz drugi. - Było to dla nas naprawdę wielkie przeżycie - mówi pani Barbara, dodając, że rokrocznie obchodzą rocznicę ślubu w otoczeniu najbliższych. Dziś są sami. Sam na sam z sobą, w miejscu, gdzie Chrystus uczestniczył w weselu w Kanie Galilejskiej, gdzie dokonał cudu przemiany wody w wino.

Nie wszyscy małżonkowie regularnie obchodzili swoje rocznice. - Nieraz gdzieś nam one umykały - wyznaje Ewa Gawor. Z mężem Jakubem przeżyli wspólnie 18 lat. Przyrzeczenia ślubne odnawiają po raz pierwszy. Gdy kapłan wiąże im ręce stułą, a oni patrzą sobie prosto w oczy i powtarzają uroczyste: "...oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci", ich głos łamie się. Na twarzy pojawia się ogromne wzruszenie. - To bardzo dobry pomysł, przeżycie, które ma wymiar symboliczny. Dzięki temu wiemy, że jest to pielgrzymka, a nie wyprawa turystyczna - komentuje Jakub Gawor.

Odnowienie ślubów w Kanie Galilejskiej, które od początku było w programie pielgrzymki, dla jednego z małżeństw stało się głównym motywem całej pielgrzymki. - To nasza podróż poślubna, zresztą piękniejsza od jakiejkolwiek innej, jaką mogliśmy sobie wyobrazić - stwierdza najmłodszy małżonek, który przybył tu ze swą żoną. Są zaledwie dwa miesiące po ślubie.

Msza mego życia

- Zrozumiałe jest, że po tej pielgrzymce nie mogę już żyć jak dotąd - mówi lekko łamiącym się głosem ładna, młoda kobieta. - Coś we mnie pękło, coś się poruszyło. Więcej powiedzieć się nie da...

Zetknięcie z Ziemią Świętą zawsze okrywa jakaś tajemnica. Niczego nie można zrozumieć do końca. Siostra Anuncjata zaznacza: - Mam wrażenia, że po tych miejscach chodził kiedyś Pan Jezus, a jednocześnie wiem, że wszystko to nie tak dokładnie wyglądało.

Inny pątnik wyznaje: - Jest to dla mnie najważniejsza pielgrzymka, pozwala na dotknięcie miejsc, po których szedł kiedyś Chrystus. Największe wrażenie natomiast wywarła na mnie Msza św. na pustyni. Mogę powiedzieć o niej: Msza mego życia. Odkryłem, że dopiero na pustyni człowiek naprawdę może się skupić i autentycznie modlić. Podobnego zdania są także inni pielgrzymi.

Pustynia Judzka sprawia bowiem naprawdę wielkie wrażenie. Uczy pokory, pozwala doświadczyć własnej małości, niemocy, znikomości istnienia. - Pustynia jest miejscem refleksji i samotności, na co nie ma czasu w codziennym życiu - mówi Jarosław Skiba, ekonomista. - Z pustyni życia przechodzi się do zasad, które są skałą życia. Wreszcie dochodzi się do wolności, by wybrać to, co dobre. Prawdziwa wolność wybiera dobro - dodaje ks. Marek Doszko, który zamiast kazania zleca uczestnikom Eucharystii odprawianej na tejże pustyni, by rozeszli się na kwadrans medytacji w samotności. Po to, by - jak twierdzi - te miejsca mogły przemówić. Turysta bowiem przechodzi przez miejsca. Miejsca natomiast przechodzą przez pielgrzyma.

Dla wielu niezapomnianym przeżyciem jest rejs statkiem po jeziorze Genezaret, które zachwyca rajskim niemalże krajobrazem. Gdy pątnicy są na środku jeziora, przy wyłączonym motorze, w ciszy przerywanej tylko szumem wody ktoś czyta głośno fragment Ewangelii o uciszeniu burzy na morzu. Wyciska to łzy wzruszenia niejednego pielgrzyma.

Maksymilian Sobczak, dziewięciolatek, mówi: - Najbardziej podobało mi się w Betlejem. Szczególnie Gwiazda Narodzenia.

- Dlaczego? - pytam.

- Nie wiem. Ale mi się podobało. I jeszcze Grób Pana Jezusa - dorzuca pośpiesznie, nie zdając sobie zapewne sprawy, że wymienia dwa kluczowe dla chrześcijaństwa miejsca na Ziemi.

Ks. Jan Gołąbek podkreśla, że ważne jest, iż pielgrzymka została zorganizowana w Roku Jubileuszowym. Przywołuje słowa Ojca Świętego, który pisał w Incarnationis mysterium, że pielgrzymka jest symbolem indywidualnej wędrówki człowieka wierzącego śladami Odkupiciela; jest praktyką ascezy i pokuty za ludzkie słabości, przygotowuje do wewnętrznej przemiany.

Żadna pielgrzymka się nie kończy

Program pielgrzymki pozwala pątnikom nawiedzić wiele innych miejsc związanych z życiem Chrystusa: Górę Tabor, Górę Błogosławieństw, Grób Łazarza w Betanii, Jordan, gdzie odnawiają przyrzeczenia chrztu św. Wreszcie przybywają też do Domu Piotra w Kafarnaum, w którym często zatrzymywał się Jezus.

- To wyjątkowe miejsce, każdy z nas przecież na swój sposób kocha Pana Jezusa, a jakże często się Go w życiu zapiera - podkreśla pani Sabina z parafii św. Włodzimierza. Dlatego najważniejsze, jej zdaniem, to zaufać Bogu. Tak jak Piotr.

Czasu, zdawałoby się, jest dużo, nawiedzanie świętych miejsc rozpoczyna się wczesnym rankiem i trwa do wieczora, a jednak wciąż za mało. Zawsze jest za mało, bo chciałoby się zobaczyć więcej, pobyć dłużej. Każdy pragnąłby niejako zatrzymać te miejsca przy sobie. Dlatego, jak pisze Jan Gać w książce: "Ojczyzna Jezusa jest miejscem, dokąd nie wystarczy przyjechać raz czy drugi. Należałoby tam wracać często, jak do świątyni". Potwierdzają tę prawdę słowa Karola Wojtyły, zawarte w Wędrówce do miejsc świętych: "Pielgrzymuję nie do kamieni, lecz do widoków. Pielgrzymuję do tożsamości. Jest tożsamość odnajdywania się w krajobrazie. Do niej pielgrzymuję. To miejsce jest święte".

Jak twierdzą pątnicy, nawiedzanie miejsc świętych zmienia rozumienie tekstów Ewangelii. Stają się one bliższe i bardziej klarowne. Każdy znajduje w nich coś dla siebie. Dlatego też żadna pielgrzymka do Ziemi Świętej tak naprawdę się nie kończy. Ona trwa w ludziach, zdarzeniach, w codziennym życiu. - Całą Ziemię Świętą mamy przecież w miejscu, w którym żyjemy, w parafii, do której należymy - mówi ks. Wacław Madej. - Tam, gdzie jestem, tam jest moja Kalwaria, mój Wieczernik, moja Ziemia Święta.

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ważne urodzinowe zwyczaje

2024-12-25 09:18

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

felieton

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

W święta Bożego Narodzenia niektóre media na siłę szukają pomysłu na „ugryzienie tematu”. Nie bardzo wiedzą o czym pisać, nie czują tematu, więc kombinują.

Ten największy z portali komercyjnych wybrał uzyskiwanie na tradycje świąteczne, głównie fakt spędzania ich z rodziną z powodu „trudnych pytań”, jakie mogą czytelnicy usłyszeć i opłatka, przy którym trzeba się jakoś na siebie przez chwilę otworzyć. Czytając to miałem różne myśli, ale jedna z nich przebijała mi się najbardziej: współczucie. Jest mi jakoś szczerze żal tych, którzy z takim przerażeniem podchodzą do spotkań wigilijnych i łamania się opłatkiem. Oczywiście jak ilość rodzin w Polsce, tak i sytuacji może być wiele, a z rodziną nieraz wychodzi się dobrze tylko na zdjęciu, jeśli jednak duży portal internetowy poświęca temu „problemowi” całą górę swojej strony, to może rzeczywiście dla wielu dziś to poważne wyzwanie. To jednak kwestia dotykająca rzeczywistości dużo szerszej niż tylko wigilii Bożego Narodzenia i okresu Świąt, ale świata, w którym żyjemy, w którym we wszystkim musimy iść po łatwiźnie, a gdy z kimś bliskim się poróżnimy, to nie szukamy okazji do pojednania. Czy jednak nie po to właśnie są takie zwyczaje, jak łamanie się opłatkiem? Jest to nie tylko chrześcijańskie, ale też mądre, by przed wspólnym posiłkiem przypomnieć sobie po co się spotykamy (czytanie Pisma Świętego), pomodlić się i pojednać, zamykając sprawy trudne i życząc sobie wszystkiego, co dobre.
CZYTAJ DALEJ

Jak zobaczyć Boga?

2024-12-17 12:16

Niedziela Ogólnopolska 51/2024, str. 31

[ TEMATY ]

homilia

ks. Jacek Marciniec

Karol Porwich/Niedziela

Uczeń zapytał prowadzącego rekolekcje: „Czy ksiądz widział Boga?”. W dzień Bożego Narodzenia śpiewamy w psalmie: „Ziemia ujrzała swego Zbawiciela”, ale zaraz potem w Ewangelii słyszymy: „Boga nikt nigdy nie widział”. Bóg jest Tajemnicą, która nie dzieje się według ludzkich schematów. Przyjście Syna Bożego jest pełne paradoksów, dokonuje się między ukryciem a jawnością. Nie przymusza do wiary. Zaprasza przez zdziwienie.

W pięknej legendzie Selma Lagerlöf opowiada, jak do starego pasterza, czuwającego w nocy nad stadem owiec, zbliżył się nieznajomy człowiek. Psy pilnujące stada zaczęły szczekać, ale ich głosu nie było słychać. Rzuciły się na przybysza, próbowały go ugryźć, jednak nie były w stanie go zranić. Nieznajomy szedł w kierunku ogniska, a żadna z owiec nawet się nie poruszyła. Pasterz rzucił swój ostro zakończony kij w obcego, ale kij zmienił kierunek i minął zbliżającego się człowieka. Nieznajomy odezwał się do pasterza: „Dobry człowieku, pomóż mi i pożycz trochę ognia. Moja żona powiła właśnie dziecko, muszę ich ogrzać”. Pasterz odburknął: „Weź, ile ci potrzeba”. Wiedział jednak, że człowiek nie ma jak zabrać żaru z ogniska. Jakież było jego zdziwienie, gdy przybysz gołymi rękami wybrał żarzące się drwa i włożył je sobie w połę płaszcza. Pasterz pomyślał: „Cóż to za noc, skoro całe stworzenie okazuje taką litość temu człowiekowi?”. Z ciekawości poszedł jego śladami i zobaczył Matkę z Dzieckiem w zimnej grocie skalnej. Chociaż był twardym człowiekiem, wzruszył się biedą tych ludzi i wyjął z plecaka baranią skórę, by uchronić Chłopca przed zimnem. Ten gest miłosierdzia otworzył mu oczy i ujrzał to, czego przedtem nie dostrzegał: wszędzie było pełno aniołów, którzy z weselem śpiewali, że narodził się Zbawiciel. Świat wypełniały radość i niebiańskie światło. A przecież pasterz wcześniej widział tylko ciemną noc. Uradowany padł na kolana i dziękował Bogu.
CZYTAJ DALEJ

Bełchatów: pasterka pod przewodnictwem kard. Grzegorza Rysia

2024-12-25 12:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Ks. Paweł Kłys

- Minęło 2000 lat minęło od narodzin Jezusa, a powszechne jest przekonanie i wiara, że pokój możesz narzucić siłą na swoich warunkach! A Jezus mówi: nie narzucisz pokoju siłą! - mówił kard. Ryś.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję