Choszczówka - podwarszawska miejscowość oddalona 30 kilometrów
od centrum stolicy jest nierozerwalnie związana z osobą kard. Stefana
Wyszyńskiego. Powiadają o niej, że swoim klimatem służy ludziom chorującym
na serce. Ksiądz Prymas czuł się tu dobrze.
Dojechać do Choszczówki można podmiejskim pociągiem albo
trasą modlińską, a potem wyboistą drogą. Z peronu piaszczysta droga
prowadzi przez las do willi, którą otacza stary, piękny park.
W krótkiej historii Choszczówki, która czasami bywa nazywana
polskim Castel Gandolfo, ważny jest rok 1969. Wtedy to Eugeniusz
Pietrusiński zwrócił się do Kurii Warszawskiej z propozycją, aby
odkupiono od niego dom wraz z otaczającym ogrodem (o szczegółach
transakcji informowała Niedziela z dnia 8 kwietnia br.).
- Ksiądz Prymas chętnie tu przebywał. Zabierał ze sobą
z Miodowej papiery i pracował. Najczęściej pisał listy i odpisywał
każdemu, kto napisał do niego. Pracował też nad memoriałami do rządu,
kazaniami i listami pasterskimi. Przyjmował również tych gości, z
którymi nie mógł spotkać się na Miodowej - opowiada Barbara Dembińska,
długoletnia współpracownica Księdza Prymasa, członkini Instytutu
Świeckiego Pomocnic Jasnogórskiej Matki Kościoła.
Choszczówka dzisiaj
Reklama
Choszczówka dzisiaj stanowi własność Instytutu i jest domem
dla jego członkiń. Na stałe mieszka tu siedem pań. Pracy w domu i
przy domu nie brakuje. Nie ma też dnia, by do Choszczówki nie zawitali
goście. Na ogół są to wycieczki z całej Polski zwiedzające miejsca
związane z pobytem Księdza Prymasa. Na trasie Rywałd, Stoczek Warmiński,
Prudnik, Komańcza, Zuzela, Andrzejewo, Wrociszew, Choszczówka wpisana
jest na stałe na szlak pielgrzymkowy.
Przyjeżdżają grupy parafialne i młodzież ze szkół, które
mają za patrona Kardynała Wyszyńskiego. Każdego trzeba przyjąć, oprowadzić
a bywa, że i poczęstować. Każdy chce coś więcej wiedzieć o Księdzu
Prymasie.
- O co ludzie pytają najczęściej?
- Ostatnio o to, jak "ekranowy" Prymas ma się do rzeczywistości?
I czy Andrzej Seweryn nam się podoba? Odpowiadamy, że film mógłby
być lepszy, ale pan Seweryn dobrze wcielił się w postać Prymasa.
Spokojny, życzliwy, zupełnie taki sam jak Kardynał Wyszyński.
- I o co jeszcze pytają?
- O koligacje rodzinne. O matkę, ojca, siostry, rodzinę
bliższą i dalszą. Chcą wiedzieć, jakim był synem. Odpowiadamy, że
wystarczy sięgnąć po Zapiski więzienne, a w nich zawarte są przecież
listy do najbliższych, by poznać pełnię jego miłości, czułości do
ojca, rodziny. Każdy list do ukochanego ojca kończył zwykle słowami: "
Ręce Twoje, Drogi Ojcze, z wdzięcznością całuję i z pełni mego kapłaństwa
błogosławię". "Garnę się dziecięcym sercem do Twoich dłoni i całuję
je z wdzięcznością za wszystko dobro, które dla mnie uczyniły kiedykolwiek
w życiu...".
Do siostry zwykle pisał: "Najukochańsza moja Siostro,
Najlepsza Moja Siostro....". Wciąż zapewniał swoich bliskich, że
jest sercem i duszą z nimi.
Pytają również, co lubił jeść.
- O placki ziemniaczane prosił - mówi pani Urszula. Lubił
również kaszę gryczaną ze zsiadłym mlekiem, choć i pęczakiem nie
pogardzał.
- A gdy tak spacerował po Choszczówce, to jaki był?
- Zwyczajny, ludzki, każdego uszanował, z każdym rozmawiał.
Ogromnie też lubił przyrodę, a świat nas otaczający nazywał Bożym
światem. Zachwycał się nie tylko różą, ale i polnym kwiatkiem, koniczynką.
I rozpoznawał ptaki po śpiewie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Słowo o ptakach...
Z ptakami był za pan brat, od czasu pobytu w więzieniach. To
one przecież umilały mu tam pobyt. Chciał więc zapoznać się z nimi
bliżej i prosił siostrę, by do Prudnika przysłała mu książkę o ptakach. "
Ułatwi mi współżycie ze skrzydlatą czeredą, która nawiedza chętnie
moje okno". W miesiąc po otrzymaniu przesyłki, w kolejnym liście
do siostry słowo o ptakach: "Jest tu pan dzięcioł, który budził we
mnie nieufność, gdyż jest bardzo strojny, ale przy tym bardzo dobrze
wychowany, choć największy zawsze czeka na jabłoni aż stołówka będzie
wolna. Przychodzą żarłoczne kowaliki, objadające się białym serem
z entuzjazmem przewodników spożycia. Są sikorki, mięsożerne bogatki
i najmilsze modraki, skromnisie i ufne zjadaczki chleba. Wróble nie
chcą objadać mej stołówki, chociaż zaglądają przez szybę, co robię"
.
Czynił Ksiądz Prymas mnóstwo spostrzeżeń, które dla ornitologów
były być może bez wartości, ale jemu dostarczały wiele radości.
... i o Bolesławie Bierucie
Reklama
Kim był, wiadomo - mówi przewodniczka. Otoż z Bierutem było
tak: 13 marca 1956 r. w Komańczy, Ksiądz Kardynał obudził się przed
godziną 5, dręczony snem. I wyjątkowo zapisał ten sen. Przyśnił mu
się Bolesław Bierut, który po zakończeniu pewnej uciążliwej konferencji
dołączył do Księdza Prymasa i towarzyszył mu w drodze powrotnej.
Szli obaj (oczywiście we śnie) Alejami Racławickimi w kierunku Krakowskiego
Przedmieścia w Lublinie i o czymś rozmawiali. Nagle Bierut odłączył
się i po przekątnej przeszedł ulicę, by nagle zniknąć.
Pewnie Ksiądz Prymas zapomniałby o tym śnie, ale tego
samego dnia, po śniadaniu poinformowany został, że poprzedniego dnia,
wieczorem, w Moskwie umarł Bolesław Bierut. Człowiek, za którego
rządów więzienia zapełnione były ludźmi w sutannach i habitach, i
który Kościołowi wyrządził wiele krzywd, a i Księdzu Prymasowi także;
nakazał przecież Jego aresztowanie.
- Jutro odprawię Mszę św. za zmarłego - postanowił Ksiądz
Prymas i już teraz odpuszczam mojemu winowajcy.
O ulicznej orkiestrze
Choszczówka udziela gościny zaprzyjaźnionym osobom. Należy
do nich Krystyna Królikiewicz-Harasimowicz, którą tu właśnie spotkałam.
Ks. Kazimierz Orzechowski, popularnie zwany Kazio - opowiada
pani Krystyna - mój dawny kolega z Teatru Polskiego, aktor, który
przyjął święcenia kapłańskie, pewnego razu, po rekolekcjach zapytał,
czy przyjmę zaproszenie na śniadanie do rezydencji Prymasa, na Miodową.
Przychodziły tam wtedy różne osoby ze świata artystycznego, intelektualiści.
Po Mszy św., przy śniadaniu dyskutowano na różne tematy, z wyjątkiem
tematów politycznych. Atmosfera spotkań była ciepła, życzliwa, serdeczna
i przepojona patriotyzmem.
- Prymas - mówi pani Krystyna - był człowiekiem o niesłychanym
poczuciu humoru i niezwykle prosty w sposobie bycia. Chciał i umiał
pochylić się nad każdym człowiekiem i tak pokierować rozmową, że
człowiek zwierzył mu się, prawie wyspowiadał. Szalenie też był gościnny.
Przy stole wciąż gości częstował, prosił by jedli, i uśmiechał się
przy tym serdecznie.
- Pamiętam - kontynuuje Krystyna Królikiewicz-Harasimowicz
- jak to pewnego razu, podczas śniadania z Prymasem doszły nas dźwięki
orkiestry podwórkowej. W jaki sposób dostali się na dziedziniec Kurii,
kto ich wpuścił, nie wiadomo. W każdym razie, do uszu Prymasa i jego
gości doszły dźwięki piosenek w wykonaniu ulicznych grajków. Prymas
ze wzruszeniem przysłuchiwał się piosenkom, a w pewnym momencie wstał
od stołu i ruchem ręki dał znać, by i inni poszli za jego przykładem
i stanął w maleńkim korytarzyku, by lepiej słyszeć i widzieć zza
firanki. Pokazać się w oknie nie mógł, ale grajkowie domyślili się,
że On ich słucha, bo grali pięknie, z całego serca. Gestem wstrzymał
gości, którzy chcieli rzucić na dziedziniec jakieś pieniądze. Polecił,
by ktoś z Miodowej to zrobił w Jego imieniu. Domyślili się grajkowie,
od kogo ów dar i w podzięce zagrali raz jeden jeszcze, tak pięknie,
jak nigdy dotąd.
O domu
Pielgrzymki zwiedzają dom w Choszczówce. Chcą zobaczyć pokój
Prymasa, w którym pracował i spał. Idziemy na piętro. W pokoju Księdza
Prymasa, niezwykle skromnym, niezbędne tylko sprzęty: biurko, biblioteczka,
tapczan, kilka fotografii rodzinnych ukochanej Matki, która zmarła
gdy miał 9 lat, wspólne zdjęcie Mamy, Ojca z dziećmi maleńkimi, zdjęcie
drugiej żony ojca, która była drugą matką przyszłego Prymasa.
W biblioteczce dzieła Henryka Sienkiewicza, Chłopi Reymonta.
-
"Do poduszki" lubił sięgać po Kornela Makuszyńskiego -
mówi przewodniczka.
Na biurku obraz Matki Bożej Częstochowskiej - kopia obrazu
z Jasnej Góry, którą dla Księdza Prymasa wykonał toruński malarz
Leonard Torwirt. Ten sam, którego kopia cudownego Obrazu Jasnogórskiego
wędruje po Polsce.
Z tyłu obrazu stojącego na biurku nazwy miejscowości,
do których Ksiądz Prymas zabierał ze sobą Matkę Bożą. Niestety, mocno
już zatarte. Jeden tylko napis jest widoczny - conclave.
Zgodnie z przekazem Marii Okońskiej, współzałożycielki
Instytutu, w pierwszych dniach po wyborze kardynała Karola Wojtyły
na Stolicę Piotrową, Ksiądz Prymas tak powiedział: "Nie zdajecie
sobie sprawy, jak olbrzymie znaczenie miał na konklawe mały obrazek
Maryi Jasnogórskiej. Nie wiem czy pierwszym, ale na pewno wielkim
Elektorem była Ta, której ceremoniarze nawet nie dostrzegli".
Z okna pokoju Prymasa widok na piękny park. Przez otwarte
okna dochodzi nas zapach czeremchy, która i w tym roku, jak zawsze,
zakwitła w maju.