Jedną z cech charakterystycznych okresu dzieciństwa jest duża ilość bójek. Nie tylko chłopcy, ale i dziewczęta potrafią w ten mało cywilizowany sposób walczyć o swoje
prawa. Niektórzy socjologowie wręcz mówią o piaskownicy dziecięcej jako pierwszej, znaczącej szkole życia społecznego.
W okresie szkolnym młody człowiek doświadcza, że bójka nie jest jedyną drogą dochodzenia swoich praw, obrony przed wyrządzonymi krzywdami. Coraz częściej przekonuje się o słuszności odstąpienia
od zasady „oko za oko, ząb za ząb”, celem poprawy stosunków społecznych. Nie zawsze jest to już ewangeliczna zasada nadstawiania drugiego policzka, ale na pewno krok
we właściwym kierunku.
Przed laty za wzór takiej postawy uchodził zapomniany już dziś Mahatma Gandhi, ze swoją zasadą niestosowania przemocy w walce o własne prawa. Do dzisiaj
przed oczami stoi mi scena z filmu o jego życiu, gdy oddziały zwolenników tej zasady bez walki podchodzą rzędami pod bijących ich agresorów. Wielu zostaje pobitych, część ginie,
ale zwyciężają swoją determinacją szerzenia dobra.
W nowym wieku dla wielu ta postawa wydaje się naiwna. Zło i terroryzm starają się pokonać jeszcze większą siłą broni i agresją. Tymczasem prorok naszych czasów Jan Paweł II
wręcz błaga, aby zło dobrem zwyciężać, umieć odróżnić potępienie zła od osoby, walczyć o człowieka, a nie z człowiekiem. Sam przeżył tragedię faszyzmu, komunizmu i jego
słowa nabierają szczególnego znaczenia. Nie posiada żadnej armii, a ile zwycięstw odniósł na polu walki o sprawiedliwość społeczną i wolność narodów dzięki modlitwie,
rozumowi i dobroci serca?
W procesie wychowania do postawy miłosierdzia nie może zabraknąć uczulenia na krzywdy własne i innych ludzi oraz uczenia umiejętności ich cierpliwego znoszenia, przy jednoczesnym sprzeciwianiu
się złu. Uczeń źle oceniany przez nauczyciela wcale nie musi od razu biec ze skargą do organów nadrzędnych. Może wystarczy najpierw rozmowa z pedagogiem. Z kolei wiele
zyskują w naszych oczach nauczyciele, przełożeni, umiejący przyznać się do winy, zmienić swoje zdanie. Nie za każdą krzywdą kryje się zła wola. Czasami jest to brak rozeznania prawdy,
którą można skorygować przez spokojne wyjaśnienia.
Taką postawę nazywamy często cnotą wielkoduszności. „Wielkoduszność - to przymiot bezinteresownej miłości, to przeciwieństwo zobojętnienia. Jest dobrocią serca, serca pełnego samozaparcia,
które chce odpłacać za krzywdy, nie szuka zemsty, rezygnuje z karania, panuje nad uczuciem złości i gniewu, więcej nawet, nie dopuszcza do jego wybuchu. W głębi
duszy przezwyciężone i przekształcone w miłosierdzie „zwątpienie” w człowieka - to chyba jedno z największych dokonań charyzmatycznej miłości,
świadectwa Bożego, chrześcijańskiej szczerości: otwarty, zaświadczający byt” (L. Boros, Spotkać Boga w człowieku, Warszawa 1988, s. 125/126).
Po ujawnionych ostatnio wydarzeniach przemocy w naszych szkołach wiele miejsca poświęca się szukaniu winnych. Czy są to nauczyciele ze zbyt słabym autorytetem, czy rodzice zrzucający
obowiązek wychowania na szkołę, czy sami uczniowie, fałszywie interpretujący pojęcie wolności? A zamiast dyskusji o krzywdach i błędach edukacyjnych, trzeba podjąć dyskusję
oraz działania w kierunku kształtowania cnót moralnych. Już starożytni myśliciele podkreślali ich konieczność w rozwoju młodego człowieka. Pora więc na nowe odrodzenie, polegające
na powrocie do korzeni chrześcijańskiej Europy, gdzie prawda, dobro, szlachetność, szacunek będą przymiotami propagowanymi nie tylko przez Kościół i paru etyków, ale również przez media, szkołę
i rodzinę. Bez tej przemiany niemożliwe będzie przebaczenie wyrządzonych sobie krzywd i tworzenie cywilizacji miłości w duchu miłosierdzia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu