„Podczas naszych wędrówek przy okazji załatwiania spraw i szukania ubogich, ponieważ Matka Teresa chciała zobaczyć biednych i opuszczonych w Polsce, idąc ulicami
Warszawy, w pewnym momencie powiedziała do mnie z uśmiechem: „Trzeba pospieszyć się z umieraniem, póki jest TEN PAPIEŻ, bo On szybko załatwia beatyfikacje!”
- wspomina s. Goretti. Zdążyła! Bardzo kochała Ojca Świętego, a on bardzo kochał Matkę, cenił ją nadzwyczaj. To były pokrewne dusze w swoim całkowitym oddaniu się Bogu
i służbie człowiekowi.
- Pewnego dnia odwiedziłyśmy z Matką Dworzec Wschodni w Warszawie. Było to dokładnie dwadzieścia lat temu - wspomina dalej s. Goretti. - Teren bardzo zaniedbany,
stare przedwojenne kamienice, domy odrapane albo brak tynków zewnętrznych. Matka stwierdziła, że to może być odpowiednia dzielnica na zamieszkanie jej sióstr. Gdy zbliżałyśmy się do dworca jednym spojrzeniem
wyróżniała „swoich ludzi”. Uśmiechała się na widok biedaków, nędznie ubranych i koczujących na dworcu „podróżnych do nikąd”. W pewnym momencie zobaczyła kobietę
bardzo brudną, rozczochraną, ubraną w stary, zbyt obszerny płaszcz, z którego kieszeni wystawały szyjki butelek. Powiedziała, żebym do tej kobiety zagadała. Byłam nieco zszokowana.
Wiedziałam, że jest pijana. Nie miałam pojęcia, co można zrobić lub co powiedzieć w takiej sytuacji. Gdy się zawahałam, Matka Teresa przynagliła mnie, mówiąc: „Niech siostra zapyta, dokąd
ona jedzie?”. Odpowiedziałam, że ona nigdzie nie jedzie. Na to Matka: „To przynajmniej niech się siostra do niej uśmiechnie!”, po czym podeszła z uśmiechem sama i do
tej niezbyt przytomnej kobiety powiedziała: „Pray for me and I will pray for you! - módl się za mnie, a ja będę modlić się za ciebie.” Ograniczyłam
się do przetłumaczenia. Była to wspaniała chwila, której nie mogę zapomnieć.
Cdn.
Pomóż w rozwoju naszego portalu