"Wydarzenia" w telewizji Puls są wydarzeniem na polskim rynku medialnym. Są to pierwsze ogólnopolskie wiadomości, w których nie działa komunistyczny system informowania - mówiona jest prawda, bez względu na to, kogo ona dotyczy. Rozmawiamy z Bogdanem Rymanowskim, szefem zespołu redagującego ten wieczorny dziennik.
ELŻBIETA RUMAN: - Dlaczego Pan się tak mało uśmiecha, prezentując wieczorne "Wydarzenia" w Telewizji Puls?
BOGDAN RYMANOWSKI: - Ja się mało uśmiecham? - Obiecuję, że będę więcej. Może ze względu na to, że nie zawsze wiadomości, które się przedstawia są szczególnie radosne. Ale będę o tym pamiętał!
- Szlify dziennikarskie zdobywał Pan pracując w radiu. Czy radio było przyjemniejszym medium?
- Na pewno innym. W radiu pracuje się tylko głosem, w telewizji - całym ciałem, ważna jest mimika twarzy, gestykulacja, ubiór. Stres i trema przed kamerą muszą być opanowane. W radio, kiedy coś nie wyjdzie zawsze można puścić piosenkę, w telewizji - tylko świecić oczami... Radio ma coś czego nie ma telewizja - większą kameralność, np. człowiek zaproszony na wywiad dla radia jest spokojniejszy, może powiedzieć więcej, bo mniej się wstydzi. W telewizji, gdzie kamera pokazuje wszystko takiej swobody już nie ma.
- Widzowie tej nowej telewizji liczą na to, że wiadomości przez Was podawane są właściwie wybierane i nie trzeba już odsączać prawdy od reszty medialnej papki!
- Staramy się rzetelnie informować. Codziennie rano
omawiamy wydarzenia i wybieramy te, które są naszym zdaniem ważne,
które zainteresują naszych widzów. Oczywiście są wydarzenia "wagi
państwowej", o których nie sposób nie powiedzieć. Ale pozostałe dobieramy
według "własnego klucza": pomijamy bulwarowe sensacje, unikamy krwawych
zdjęć, nie odnotowujemy każdego morderstwa czy napadu. Często z zagranicy
dostajemy ujęcia ociekające krwią - jeśli można opowiedzieć prawdę
o temacie, bez pokazywania naturalizmu - to staramy się tej krwi
nie pokazywać.
Chcemy się różnić od innych serwisów informacyjnych,
nie tylko dlatego, że gdybyśmy byli tacy sami - nikt by nas nie oglądał.
Chcemy się różnić, bo mamy swoje przekonania, swoje wartości, które
w Polsce w mediach dominujące absolutnie nie są. Przed południem
wiemy już co chcemy przedstawić na pierwszym, drugim i trzecim miejscu
Wydarzeń, ale życie często płata figle, i zdarza się, że układ wiadomości
przestawiamy do góry nogami. Nie wystarczy "hitowy" temat, aby rozpoczynał
wydanie Wydarzeń - bardzo dużo zależy od tego, jak został zrobiony,
czy sprostał mu reporter, czy zdjęcia są dobre, itd. Często o tym,
co najważniejsze decydujemy tuż przed wejściem do studia.
- Wtedy godzina 22 jest dobra, bo rzeczywiście możecie mieć ostatnie zdanie...
- Są plusy i minusy tej pory. Rzeczywiście, możemy wszystko podsumować, a nawet dograć coś, czego inne stacje na pewno już nie pokażą. Tematy, przez które inne stacje się ledwie prześlizgnęły, u nas są zrobione w całości. Często jest tak, że konkurencja dopiero następnego dnia komentuje rzeczy, które my już skomentowaliśmy. Największym minusem jest to, że często Wiadomości czy Fakty wpadają na ten sam pomysł, ten sam trop, a one, niestety, są wcześniej. I to potem widza może "boleć", że gdzieś to już widział, choć przecież nie ma mowy o plagiacie.
- Jeśli ktoś obejrzy "Fakty" o 19.00 i główne wydanie " Wiadomości" na Jedynce, to chyba nie będzie włączał telewizora o 22.00 na "Wydarzenia" w Pulsie, raczej obejrzy jakiś film.
- Dla pełnego obrazu rzeczywistości warto włączyć telewizor o 22.00, bo pokazujemy rzeczy, których inni nie pokazują. Idzie lato, dzień jest coraz dłuższy, sporo osób wraca z pracy koło godziny 20.00, i wtedy 22.00 jest dobrą porą na przyjrzenie się temu, co wydarzyło w ciągu dnia.
- Twórcy tej telewizji mówili, że będzie ona - choć prawicowa w poglądach - apolityczna. Jak wiadomo, dotychczas istniejące stacje też są "apolityczne", choć dziwnym trafem ta "apolityczność" dotyczy głównie prawicy. Chciałoby się takiej "apolityczności" również w tej nowej ofercie telewizji Niepokalanów, Telewizji Puls. Chciałoby się nie oglądać Millera, Oleksego...
- Ale my nie chcemy być telewizją publiczną a reabours. Skoro oni lansują Kwaśniewskiego i w krzywym zwierciadle pokazują prawicę, to my powinniśmy robić to samo, tylko odwrotnie? Czyli wychwalać pod niebiosa prawicę i sekować (albo w ogóle nie pokazywać) polityków SLD? Postkomuniści są częścią naszej rzeczywistości, mają swoich zwolenników. To oczywiste, że ważne są proporcje i kontekst, w jakich w Wydarzeniach występują. I na pewno różnimy się tutaj od innych mediów. Dla mnie jako osoby, która walczyła z PRL-em, nie jest miłe, że ludzie, którzy są spadkobiercami dawnego systemu nadal brylują. Ale taka jest rzeczywistość. A na nią nie można się obrażać .
- W dniu kiedy ogłoszono oficjalnie rozpad AWS-u widzowie Telewizji Puls oczekiwali, co powie dziś Bogdan Rymanowski. A tu pierwsza wiadomość: pogrobowcy Stalina pucują pomnik generała, który mordował AK-owców...
- Powiedzmy sobie szczerze, AWS rozpada się już od
kilku miesięcy. I to właśnie telewizja publiczna "z troską pochyla
się nad groteskową sytuacją na prawicy". Czy my mamy tym również
epatować? Czy dawać to jako wydarzenie dnia? Dla nas tego dnia ważniejszą
informacją było to, że są jeszcze w Polsce ludzie, którzy odnawiają
pomnik sowieckiego generała, który ma na sumieniu krew AK-owców.
Bitwa o pamięć jest w tym przypadku ważniejsza niż kolejne
spory o kształt organizacyjny prawicy (zresztą o tym powiedzieliśmy
w Wydarzeniach, tyle że później).
Żadna inna stacja nie pokazała radnych SLD z Pieniężna.
Nie słyszałem oburzenia autorytetów. Nie przeczytałem żadnego listu
otwartego w tej sprawie, choć to, że na początku XXI wieku są jeszcze
ludzie, i to z konkretnego ugrupowania, którzy czczą obcego okupanta
to nawet nie jest skandal, to jakaś umysłowa aberracja!
- Prawicowy elektorat jest bardzo rozbity i rolą tej Telewizji jest chyba ukazywanie dobrego kierunku.
- Ja nie traktuję mojego programu jak ambony, z której mogę ogłaszać prawdy absolutne. Chcę po prostu przekazywać niezafałszowany obraz rzeczywistości. Nie czuję się autorytetem, jestem tylko dziennikarzem, który stara się postępować w zgodzie z własnym sumieniem. Choć znam wielu polityków, a niektórych nawet lubię, staram się być apartyjny. Dziennikarz nie może być funkcjonariuszem partyjnym, ale może służyć pewnym sprawom. Jeżeli konkretne partie prawicowe mają konkretne pomysły to trzeba o nich mówić, przybliżać je widzom. Jeżeli są to sprawy istotne, warte nagłośnienia, to je pokazujemy i przedstawiamy je w pozytywnym świetle. I choć nie mówię na kogo powinni głosować, nasi widzowie nie powinni czuć się zagubieni. Jeśli chodzi np. o karanie pijanych kierowców, ostre kary dla przestępców czy obronę naszej tożsamości narodowej, to jest naturalne, że te sprawy są nam bliskie. Nasi widzowie są ludźmi inteligentnymi i sami dokonają właściwego wyboru.
- Czyli pomóc odróżnić dobro od zła, to też jest Pana rola.
- Tak zostałem ukształtowany, że niezależnie od tego,
co się robi, gdzie pracuje, należy być tym samym człowiekiem. Człowiekiem
przyzwoitym i uczciwym. Rzeczywiście rolą dziennikarza jest pomoc
w odróżnianiu tego, co dobre, od tego, co złe. Idealnie jest, kiedy
dziennikarz nie musi wykonywać poleceń z zewnątrz, robić materiałów
na zamówienie. Pod tym względem sytuacja w Wydarzeniach jest komfortowa.
Nie mam żadnych politycznych aniołów stróżów.
Z drugiej strony coś takiego jak idealny obiektywizm
nie istnieje. Każdy dziennikarz patrzy na rzeczywistość przez pryzmat
własnych wartości i przekonań, i wedle tych przekonań ją opisuje.
- Mówi Pan o obiektywizmie, o kształtowaniu rzeczywistości medialnej według poglądów, w których się wzrastało. Jest jeszcze trzecia sprawa, której oczekują widzowie od Telewizji Puls - pozytywne widzenie rzeczywistości.
- Każdy już chyba zauważył, że nie jesteśmy kroniką kryminalną, że Wydarzenia nie zaczynają się od prezentacji kolejnych zbrodni. Oczywiście, że one są, bo na świecie jest dobro i zło, i trzeba to pokazać. Ale dobrze jest to pokazywać we właściwych proporcjach. Jeżeli trzeba mówimy, np. o zamordowaniu Jacka Dębskiego. Nie interesuje mnie jednak oglądalność zdobywana przez zwiększanie drastyczności obrazu. Nie będę konkurował w ilości krwi pokazywanej na ekranie. Kiedy pokazujemy ludzkie dramaty to przede wszystkim ze współczuciem dla ofiar, a nie dla sensacji, bo tak się lepiej sprzeda.
- Co jest dla Pana rzeczą najistotniejszą w tej pracy?
- Najważniejsze jest to, że nikt mi nie mówi, co mam robić. Nie mam nad sobą oficera politycznego, nikt nie mówi: " Bogdan, tego nie możemy wziąć". Przy wyborze materiałów kierujemy się własnymi kryteriami. Pracowałem w różnych mediach i w każdej pracy spotykałem się z większymi lub mniejszymi naciskami. Tutaj - jak na razie - mam pełną wolność, i nie ukrywam, że jestem z tego bardzo zadowolony. Najbardziej jednak jestem szczęśliwy z zespołu, który udało się zbudować. To są naprawdę fantastyczni, oddani i kreatywni ludzie. Reporterzy, wydawcy, montażyści, operatorzy - bez nich Wydarzeń by nie było.
- Życzę pełnego rozwoju TV Puls i samych dobrych wiadomości!
Pomóż w rozwoju naszego portalu