Cieszę się bardzo, że mogę pisać o s. Faustynie, jej kanonizacji,
i najbliższej rodzinie Świętej. Mogłam bliżej poznać przedstawicieli
tej licznej rodziny, mieszkającej w różnych regionach Polski, bowiem
czteroosobowa grupa rodziny Świętej gościła w naszym autokarze. Jechaliśmy
na pielgrzymkę do Rzymu z łódzkiej katedry, zorganizowaną przez Stowarzyszenie
charytatywne "Wspólnota Chleba", które prowadzi Ada Pawłowicz. Kierownictwo
duchowe pielgrzymki objął ks. Jerzy Świątek z Wyższego Seminarium
Duchownego w Łodzi. Pielgrzymka kosztowała sporo trudu ale okazała
się bogata w przeżycia. Jechaliśmy bowiem na pierwszą kanonizację
w Roku Świętym 2000, pierwszej rdzennej Polki Heleny Kowalskiej ur.
w Głogowcu w parafii Swinice Warckie i akurat w pierwszą niedzielę
po Wielkiej Nocy w Święto Bożego Miłosierdzia.
To historyczne wydarzenie na pl. św. Piotra przeżyliśmy
bardzo głęboko. Pielgrzymami naszego autokaru byli czciciele Miłosierdzia
Bożego , przebywający w różnych wspólnotach modlitewnych. Byli to
ludzie, którzy znają historię posłusznej Panu Jezusowi i pokornej
św. Faustyny. Bogate swe przeżycia spisała w Dzienniczku na polecenie
kierownika duchowego i spowiednika ks, Michała Sopoćko.
Podczas uroczystości na pl. św. Piotra w Rzymie Ojciec
św. zacytował fragment Dzienniczka: "Odczuwam tak straszny ból, kiedy
patrzę na cierpienia bliźnich. Odbijają się w sercu moim wszystkie
cierpienia bliźnich, ich udręczenia noszę w sercu swoim tak, że mnie
to nawet fizycznie wyniszcza. Pragnęłabym, aby wszystkie bóle na
mnie spadły, by ulżyć bliźnim".
"Oto do jakiego stopnia współodczuwanie prowadzi miłość,
kiedy mierzona jest miarą miłości Boga" - komentuje Ojciec Swięty
i dalej zaleca: "Miłość powinna inspirować współczesnego człowieka,
współczesną ludzkość, aby mogła stawić czoła kryzysom sensu życia,
podjąć wyzwanie związane z różnorakimi potrzebami. Przede wszystkim,
aby mogła wypełnić obowiązek obrony godności każdej osoby ludzkiej.
W ten sposób orędzie o Miłosierdziu Bożym staje się pośrednio również
orędziem o niepowtarzalnej godności i wartości każdego człowieka"
.
Uroczystość kanonizacji s. Faustyny zgromadziła dwustutysięczną
rzeszę wiernych (w tym 35 tys. Polaków) na pl. św. Piotra, 100 tys.
w Łagiewnikach w Krakowie, a także wiele milionów uczestniczących
w uroczystości dzięki radiu i telewizji. Niezwykłą wymowę miała obecność
na uroczystości rodziny Świętej.
Jak przeżyli oni tę uroczystość, co czuli? Dowiemy się
tego z ich osobistych świadectw (nie podaję nazwisk na prośbę tej
skromnej rodziny).
Przypomnę, że gdyby żyła dzisiaj s. Faustyna (ur. w 1905
r.) miałaby 95 lat, a członkowie jej rodziny są w średnim wieku i
są dziećmi nieżyjących już rodzeństwa Świętej. Dlatego wspomnienia
jej bliskich muszą sięgać dość odległej przeszłości.
Maria P. (l. 65) - siostrzenica Heleny Kowalskiej, m.in.
zwierzyła się tak:
"Odżyłam na nowo wychodząc z pl. św. Piotra. Kiedy usłyszałam
imiona Maria Helena (noszę obydwa takie same) i miałam to szczęście,
że podczas tylko jedynego pobytu w domu rodzinnym s. Faustyny, jako
malutkie dziecko trzymana byłam przez nią na rękach. Odczuwałam wtedy
bezpieczeństwo, bliskość Jezusa Miłosiernego z ciocią Faustyną".
Bożena W. (l. 42) - bratanica s. Faustyny przeżywała
tak: "Myślę, że s. Faustyna pomogła mi w załatwieniu wszystkich spraw:
w podjęciu decyzji o wyjeździe, wyrobieniu paszportu i innych formalności
na 5 dni przed wyjazdem. A kiedy wypowiadano ze czcią nazwisko Kowalska,
uprzytomniłam sobie, że tak samo nazywałam się w panieństwie. Było
to dla mnie jednocześnie dalekie i jednocześnie bardzo bliskie".
Barbara D. (l. 62) - siostrzenica świętej z innego autokaru
wspomina tak: "Byłam daleko od ołtarza, od Ojca Świetego a chciałam
być bliżej.
Westchnęłam w cichej modlitwie; "s. Faustyno pomoż mi,
abym nie była tak daleko". Wkrótce s. Ludwika - sercanka z Zakopanego
podała mi odpowiedni bilet i znalazłam się w drugim rzędzie tuż za
kardynałami".
Jeszcze przed wyjazdem do Rzymu spytałam p. Andrzeja
co myśli o wyjeździe? Stwierdził, że wydarzenie kanonizacyjne bardzo
go przerasta.
Andrzej K. (l. 41) - bratanek świętej, najmłodszy uczestnik
rodzinnej grupy w tej pielgrzymce podzielił się z nami następującymi
refleksjami: "największe wrażenie wywarł na mnie wielki obraz Jezusa
miłosiernego z s. Faustyną na frontowym balkonie bazyliki, przed
którym Ojciec Świety Jan Pawel II przewodniczył tej wielkiej uroczystości.
Patrząc na dziesiątki tysięcy zebranych wiernych uświadomiłem sobie
wielkość tej uroczystej eucharystii. Oglądając domek rodzinny na
telebimie, w którym mieszkałem kilka lat z rodzicami i rodzeństwem,
miałem wrażenie, że znowu jestem w rodzinnym gronie i uzmysłowiłem
sobie, że s. Faustyna jest naprawdę naszą krewną, którą oglądałem
często na rodzinnych zdjęciach. Bardzo dziękuje Panu Bogu za tę kanonizację
i za moc wrażeń i wzruszeń podczas uroczystości.
Teresa W. (l. 60) - bratanica Świętej ze wzruszeniem
opowiadała: "od dzieciństwa jeździłam od czasu do czasu do Łagiewnik
w Krakowie z mamą s. Faustyny tj. moja babcią i z moim ojcem, czyli
bratem Świętej - Stanisławem. Odwiedzaliśmy wówczas grób s. Faustyny,
za którą już wtedy modliliśmy się, aby została świętą. Wieczorami
przebywaliśmy u sióstr Miłosierdzia Bożego w klasztorze. Siostry
często opowiadały nam o wydarzeniach z jej życia, a moja babcia i
tatuś z kolei opowiadali sporo o dzieciństwie Świętej.
Będąc na pl. św. Piotra 30 kwietnia Roku Świętego w Rzymie
odczuwałam dziwną jedność z całym światem, z moją rodziną, moją parafią
Matki Bożej Zwycięskiej w Łodzi. Kiedy usłyszałam pieśni z krakowskich
Łagiewnik to jakby Pan Jezus i s. Faustyna całą Polskę przenieśli
na pl. św. Piotra. Końcowy moment połączenia telewizyjnego z Polską
w naszym języku wywarł największe wrażenie na polskich pielgrzymach
pozostających jeszcze na miejscach pomimo zakończonej eucharystii.
Łzy szczęścia płynęły mi ze wzruszenia, kiedy usłyszałam, że moja
ukochana patronka ogłoszona została świętą i kiedy poczułam bliskość
mojego kochanego zmarłego ojca Zbigniewa. W imieniu czcicieli Miłosierdzia
Bożego dziękuję za kanonizację s. Faustyny". Uczucia wdzięczności
wyrażane przez krewnych św. Faustyny były także udziałem wszystkich
uczestników pielgrzymki.
Podziękowania wyraziły też liczne pielgrzymki z Polski
uczestnicząc we mszy św. - dziękczynnej niedaleko bazyliki, w kościele
Świętego Ducha, przy którym mieściło się centrum organizacyjne kanonizacji
s. Faustyny.
Na zakończenie tej relacji pragnę dziękować Bogu za dary
kanonizacji, pielgrzymki i za samą Świętą jej słowami z Dzienniczka
1286:
"Dziękuję Ci Boże, za wszystkie łaski,
którymi mnie nieustannie obsypujesz
które mi świecą jak słońca blaski,
a przez nie drogę pewną mi pokazujesz...
Dzięki ci Boże za wszystkie natchnienia,
którymi dobroć Twoja mnie obsypuje,
za te wewnętrzne duszy oświecenia
co się wypowiedzieć nie da,
lecz serce to czuje..."
Pomóż w rozwoju naszego portalu