z głównych proroków Adwentu. Ten, który bezpośrednio przygotowywał na przyjście Zbawiciela. Jan mu było na imię. Syn Elżbiety i Zachariasza. Ten, który chrzcił, czyli Chrzciciel. Postać bardzo
odległa. Tak inna. Żył na pustyni - w odosobnieniu. Chodził przepasany odzieniem z sierści wielbłądziej - czyli w byle czym. Żywił się miodem leśnym i szarańczą,
znaczy do zdrowego stylu odżywiania nie przywiązywał wagi. Był twardy i nieustępliwy, kiedy nauczał. Wymagał od siebie i innych. W sprawach najistotniejszych nie znał,
co to kompromis. No i - jak to zawsze w takich przypadkach bywa - stracił życie, bo nie chciał ustąpić. Naprawdę to nie mógł ustąpić, gdyż zaparłby się samego siebie.
Wystąpić przeciwko swoim przekonaniom, prawdom, w które się wierzy, sumieniu to straszna rzecz. Z pewnością bardziej groźna niż sankcja, która była przyczyną zaparcia. Zaparcie
się siebie to niespokojne sumienie, biegające wokoło jak szalone myśli i nieustanny bój, który trwa wewnątrz.
Jan przed tym ostrzegał. Jan przygotowywał drogę Temu, który przyszedł, aby człowieka pogodzić z Bogiem i sobą samym. To przesłanie jest aktualne także dziś. Bo i dziś
jesteśmy bardzo skłóceni ze sobą. To ma tylko jedną przyczynę. Bo gdzieś, bo kiedyś, bo w jakichś okolicznościach zaparliśmy się siebie, idąc w najistotniejszych sprawach
na zgubny - jak się okazało - kompromis. A tak po prostu nie można.
Pomóż w rozwoju naszego portalu