I....Któż z nas nie ma tego hasła, tego klucza, który otwiera, często niezwykle burzliwe dyskusje? To dyżurny temat pogaduszek na przystankach i w kolejkach, w urzędzie
i w sklepie, w domu i w gościnie. Temat ciekawy, bo i sami duchowni są w pewnej mierze winni atrakcyjności tej problematyki.
No cóż...
Dzisiaj jednak spójrzmy nieco z innej strony. Kościół do polityki mieszać się nie może, ale co zrobić, gdy polityka miesza się do żywotnych spraw Kościoła? Spraw takich jak wiara i moralność?
Co zrobić, gdy politycy poczynają coraz śmielej poruszać się po przestrzeni zarezerwowanej do tej pory Bogu i jego odwiecznym nakazom? Gdzie granica polityki? Gdzie wtedy granica religii?
Reklama
II. Przed kilkoma dniami w naszej Ojczyźnie pojawił się nowy problem: tak zwane mniejszości seksualne. Otóż nagle okazało się, że podstawowym problemem naszego kraju jest brak tolerancji
i prawnych regulacji dla homoseksualistów. Dalej, nieszczęśliwe feministki muszą głośno krzyczeć, gdyż kobieta polska jest upośledzana w swoich najbardziej podstawowych prawach.
Przecież to skandal na miarę europejską!
Spójrzmy, moi drodzy, trzeźwym wzrokiem na te krzyki. Cóż ma być problemem naszej Ojczyzny? Nie korupcja, nie poplecznictwo, bezrobocie, przemoc w rodzinach, nie makabryczne stosunki pracodawca
- pracownik, alkoholizm, tragiczny stan gospodarki, rozkład służby zdrowia... Nie, największym zmartwieniem są prawa, czy raczej ich brak, mniejszości seksualnych i ponoć nierówny status
kobiety.
I cóż zrobić w takiej sytuacji? Wypadałoby podjąć wyzwanie: rozpocząć polemikę, wygrzmieć Bożą naukę na ten temat, wykrzyczeć swoje oburzenie i zadziwienie, że takie sprawy mogą
nas pochłaniać. Tego jednak nie zrobię. Nie zrobię dlatego, że właśnie na tym zależy autorom tego pomysłu: rozpętać pełną emocji burzę, która w inny kanał puści zainteresowanie społeczeństwa.
Przecież dla każdego człowieka myślącego, bez względu na to, czy wierzy, czy nie, kwestia związków homoseksualnych jest po prostu oczywista. I dlatego nie będę mówił o tej sprawie.
Chcę jednak, abyśmy zdali sobie sprawę, jak bardzo łatwo jest manipulować społeczeństwem, któremu po prostu brakuje już sił, aby przeciwstawić się „wielkiej polityce”. Jak bardzo mamy już
dosyć elit politycznych, bez względu na to, czy są czerwoni, czy czarni, prawi czy lewi, świadczy fakt, że wielu intelektualistów zapowiada zmierzch III Rzeczypospolitej. Mamy już dosyć polityki, jesteśmy
nią obrzydzeni i coraz gorzej widzimy w niej możliwość poprawy naszego losu. Dlaczego tak się dzieje?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
III. Spójrz na to, kim jesteś dla państwowych urzędów: Jesteś NIP-em, PESEL-em, serią i numerem dowodu osobistego, kodem paskowym paszportu czy kartą kredytową. Jesteś odczłowieczony.
Żyjesz w cywilizacji, która odczłowiecza. Nie chce widzieć ciebie jako człowieka. Woli widzieć ciebie jako przedmiot poszczególnych świadczeń społecznych, od szpitalnego porodu po ZUS-owski
zasiłek pogrzebowy.
To jest polityka: sprawne zarządzanie zasobami państwa. Zasobami ludzkimi także. A że czasami w nieludzki sposób... Cóż, błądzić jest rzeczą ludzką... To jest polityka, do której
Kościołowi wtrącać się nie wolno!
IV. Jezus wychodził z Jerycha z uczniami i sporym tłumem. Ewangelista jest dokładny, więc nawet zapisał imię siedzącego w bramie miasta niewidomego żebraka, który dowiedziawszy się o Jezusie, zaczął w niebogłosy krzyczeć, wrzeszczeć: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Było w tym coś bardzo dramatycznego: może Bartymeusz kiedyś słyszał coś o Jezusie, może nocami marzył, że kiedy Go spotka, to porozmawia, poprosi, może coś Jezus poradzi na jego ślepotę. I wreszcie okazja się nadarza: Jezus jest tak blisko, a tu tymczasem na przeszkodzie pojawiają się jacyś ludzie, którzy nastają na niego, żeby umilkł. Dlaczego to robią? Dbają o Mistrza? O Jego samopoczucie? Nie chcą przemęczać? A może to tak po prostu, z ludzkiej zawiści, złośliwości, żeby Bartymeuszowi nie wyszło, nie udało się... Po co tu w ogóle ten żebrak?!... I jeszcze wydziera się jeszcze głośniej! Są ludzie, którzy z najbardziej bezinteresownej zawiści przeszkodzą w spotkaniu z Jezusem.
V. Nasza Ojczyzna ślepnie. Staje się niewidoma na prawdę o człowieku i Bogu, na prawdę o dobru i złu, bohaterstwie i podłości, o cnocie i hańbie. Nasza Ojczyzna ślepnie... Dziś w jej imieniu woła jeszcze Kościół. Gdy zamkniesz mu usta, nasza Ojczyzna nie spotka się z Jezusem przy drodze historii. Przy Polsce Jezus się nie zatrzyma i nie zapyta: Co chcesz, abym ci uczynił? I nie licz na to, że wiara Polaków przyczyni się wtedy do jej uzdrowienia. Nie! Nie, gdyż nie będzie potężnego głosu, który by Go wezwał, który by wołał: Jezusie, ulituj się nad nami! Nie będzie głosu... Nie, bo sam powtarzasz: Kościół do polityki mieszać się nie może...