Na łut szczęścia, na miłość,
na pierwszy krok dziecka,
na pierwsze kłucie pod sercem,
na swoje pięć minut,
na kogoś kto odmieni nasze życie.
Zimą czekamy na lato, latem na
Boże Narodzenie.
Chcielibyśmy mieć świeże czereśnie w grudniu.
Czekamy.
Jesteśmy ludźmi Adwentu,
Adwent to oczekiwanie.
Można czekać biernie.
Przecież co ma się zdarzyć i tak się zdarzy.
Wtedy życie przecieka przez palce.
Może jest i bezpiecznie, może spokojnie, ale na pewno nudno.
Czekanie trzeba wypełnić aktywnością.
Niekoniecznie ruchową.
Raczej duchową.
Bo za kilka tygodni narodzi się Zbawiciel, „wszego świata Odkupiciel”.
I jeśli będziemy tak stać z założonymi rękami,
nie narodzi się w nas.
Trzeba zainwestować w swoje wnętrze.
Inaczej ograniczymy się do latania po sklepach za prezentami, do sprzątania domu, do całego tego świątecznego blichtru.
A potem, już po Świętach zrobi się nam żałośnie, jakoś pusto i bezpańsko...
Miejmy odwagę powalczyć o swoje marzenia,
o lepsze życie,
o łaskę wytrwania
w dobrych planach...
Ale najpierw powalczmy o duchowe odrodzenie.
Bez siły ducha na nic bowiem nasze zabiegi...
Ruszajmy na rekolekcje, na spotkania formacyjne, na modlitwę...
Zaczął się Adwent,
czas niespokojnego oczekiwania...
Nie można pozwolić, by po prostu minął...
Pomóż w rozwoju naszego portalu