Reklama

Losy Kresowiaków w okresie wojny niemiecko-rosyjskiej 1941 r. (1)

Niedziela zamojsko-lubaczowska 48/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Losy Polaków mieszkających na dawnych polskich Kresach Wschodnich były nie mniej trudne i tragiczne niż mieszkańców tzw. Polski Centralnej. Przeżyliśmy dwie okupacje - rosyjską i niemiecką, nasi bracia i mężowie byli przymusowo wcielani do wojska rosyjskiego, ludność cywilną wywożono na roboty do Niemiec, a ci nieliczni, którzy ocaleli z okrutnej rzezi ukraińskiej, po zakończeniu wojny decyzją obcych mocarstw musieli na zawsze pozostawić ziemię, domy i prochy swoich przodków i na obcej ziemi znów zaczynać wszystko od początku.
Moje wspomnienia dotyczą głównie pierwszych dni po wybuchu wojny niemiecko-rosyjskiej. Mieszkałam wtedy wraz z mężem, jego matką i siostrą we wsi Terebejki, położonej niedaleko od Bugu w powiecie Luboml. Miałam 21 lat, byłam matką, miałam dwoje dzieci. Starsza córeczka miała trzy lata, a synek dwa miesiące.
Był bardzo wczesny, niedzielny ranek, 22 czerwca 1941 r. Za oknem już dniało, ale słońce jeszcze nie wzeszło. Rodzina jeszcze spała, gdy obudziły nas potworne wybuchy. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje.
- Wojna! Wojna! - usłyszeliśmy zza okien. Jak później zorientowaliśmy się, Niemcy przekroczyli granicę na Bugu i ostrzeliwali miasto Luboml. Wszyscy przerażeni siedzieliśmy w domu. Niedługo potem przyszedł do nas stryj Józef, mieszkający obok. Zaintonował Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Marii Panny. Żarliwie śpiewaliśmy, a za oknem nieustannie eksplodowały pociski. Z okien sypały się szyby, z sufitu odpadał tynk, wszędzie kurz. Wreszcie padliśmy na podłogę, w nadziei, że tak będzie bezpieczniej...
- Kamandir! Piatyj zwod! - dobiegło nas z podwórka wołanie rosyjskiego żołnierza. Może był ranny? Nie wiem.
Niemcy zajęli pozycje za budynkiem sąsiada, odległym o 300 metrów, a wymiana strzałów odbywała się tuż nad naszymi głowami. Znaleźliśmy się w samym epicentrum. Trwało to przez cały dzień, a dzień był świąteczny. Pański...
Wieczorem strzały nieco ucichły. Postanowiliśmy opuścić dom i udać się w stronę, gdzie - jak nam się zdawało - mniej strzelano. Gdy zrobiło się już całkiem ciemno, mój mąż ze swoją matką wrócili, zabrali kufer z odzieżą i skrzynię z bielizną, po czym ukryli je w rosnącym obok domu życie.
Noc spędziliśmy w opuszczonych, gospodarskich zabudowaniach. Pamiętam, że mój synek bez przerwy płakał, nie mogłam go uspokoić.
Wczesnym rankiem 23 czerwca poszliśmy jeszcze dalej, aż dotarliśmy do stojącego na uboczu jakiegoś domu, w którym znajdowało się już wielu uciekających przed frontem ludzi. Po południu tego samego dnia ujrzeliśmy kolumnę niemieckiej piechoty. Moja teściowa podeszła do okna i pobłogosławiła ich znakiem Krzyża św. Nagle dwóch żołnierzy wybiegło z szeregu i podeszło pod dom, a jeden z nich wycelował do nas z karabinu. Pobiegliśmy do drugiej izby... Wystrzelona kula trafiła w pozostawiony na ławie kożuch mego męża. Tymczasem drugi z żołnierzy stanął w drzwiach wejściowych i cisnął do środka granat. Do dzisiaj widzę te niebieskie języki ognia ponad naszymi głowami.
Wybuch śmiertelnie ranił moją teściową i syna gospodarza, który przyjął nas pod swój dach. Wybiegliśmy na podwórko. Patrzymy, a tu nasza Mama wyczołguje się z domu, obficie brocząc krwią z rany w brzuchu. Położyliśmy ją na podwórzu. Nic już nie mówiła, a po dwóch godzinach zmarła z upływu krwi.
Nadszedł wieczór. Przykryliśmy Mamę i pozostawiliśmy, a sami znów poszliśmy przed siebie, łudząc się, że tam, gdzie zdążamy, nie ma frontu i nie ma wojny. Kolejną noc spędziliśmy również w obcym domu, wraz z innymi uciekinierami.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Sebastian Kawa: modlę się przed każym lotem

2024-08-20 13:14

[ TEMATY ]

Sebastian Kawa

PAP/Radek Pietruszka

SEBASTIAN KAWA

SEBASTIAN KAWA

Sebastian Kawa lata na szybowcach od 1988 r. kontynuując pasję lotnicza ojca. Jest najwybitniejszym pilotem w historii szybownictwa. Zdobył już 18 złotych, 3 srebrne, 3 brązowe medale mistrzostwa świata, 9 złotych mistrzostw Europy i zwyciężył w dwu światowych Igrzyskach Lotniczych. Każdy z tych medali to wiele dni zmagań z przyrodą i konkurentami. Wielkim wyzwaniem były jego pionierskie loty w Himalajach i Kaukazie. Wcześniej z powodzeniem uprawiał żeglarstwo. Z zawodu lekarz ginekolog.

Sebastian Kawa i Sebastian Lampart 20 lipca jako pierwsi w historii przelecieli szybowcem nad szczytem K2 (8611 m n.p.m.) w paśmie górskim Karakorum.

CZYTAJ DALEJ

Św. Bernard z Clairvaux – człowiek z Jasnej Doliny

[ TEMATY ]

święty

święci

św. Bernard z Clairvaux

wikipedia.org

św. Bernard z Clairvaux

św. Bernard z Clairvaux

Nauczanie i uprawianie teologii w środowisku wspólnoty klasztoru miało w średniowieczu pogłębiać duchowość. W XII wieku wybitnym przedstawicielem teologii monastycznej był Bernard z Clairvaux, opat cystersów, który przysporzył zakonowi ogromną liczbę nowych braci; za jego słowem i postawą poszło wielu, ponadto w ciągu całego życia założył 68 nowych klasztorów i objął swoim kierownictwem 160.

Bernard urodził się k. Dijon – stolicy Burgundii, w roku 1090. Jego rodzice byli pobożni. Ojciec był rycerzem i doradcą księcia Burgundii, matka pochodziła z możnego rodu. Po śmierci matki 17-letni chłopiec oddał się w opiekę Matce Bożej, jednak u progu dorosłości przeżył załamanie wewnętrzne. Trwająca 2 lata walka z pustką duchową przyniosła niezwykłe owoce. 22-letni młody człowiek wrócił do Boga i zapragnął życia w oddaleniu od świata. Uczynił to, pociągając za sobą ojca, kilku krewnych i niemal dwudziestu przyjaciół. Po 3 latach życia w cysterskim opactwie w Citeaux, wybudował i objął klasztor w dzikiej kotlinie Szampanii, a miejscu temu po oswojeniu nadał nazwę Clairvaux – Jasna Dolina. Przez 38 lat był tam opatem, jednak jego działalność nie ograniczyła się ani do tego miejsca, ani do ludzi, którymi przewodził. Zreformował życie klasztorne, brał udział w istotnych wydarzeniach politycznych i kościelnych, wiele podróżował, utrzymywał kontakty z wszystkimi ważniejszymi postaciami swoich czasów. Jego zdanie i poparcie były decydujące m.in. podczas organizowania drugiej wyprawy krzyżowej w 1147 r. Zmarł 20 sierpnia 1153 r. Do chwały świętych wyniósł go Aleksander III w 1174 r. Doktorem Kościoła ogłosił go Pius VIII w 1830 r.

CZYTAJ DALEJ

Bp Muskus do chorych: jesteście niezastąpieni dla wspólnoty Kościoła

2024-08-21 12:20

[ TEMATY ]

chorzy

bp Damian Muskus

diecezja.pl

Bóg nie karze nas cierpieniem, nie obarcza nas nim i nie uzależnia od niego naszych losów w wieczności. On chce je dźwigać razem z nami. Chce nadać mu sens - mówił bp Damian Muskus OFM do chorych w sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Pasierbcu. Krakowski biskup pomocniczy przewodniczył tam Mszy św. dla cierpiących i ich bliskich.

Biskup Muskus przewodniczył w ramach tygodniowych uroczystości odpustowej Mszy św. dla chorych. - Bóg jest zatroskany o nasze dobro. Z każdym z nas umówił się na to samo - na życie wieczne. Dlaczego jedni się decydują wcześniej, inni później? Dlaczego jedni spotykają Go na progu życia, a inni pod koniec? - mówił, rozważając przypowieść o robotnikach zatrudnionych w winnicy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję