Był listopadowy piątek. W profesorskim pokoju, jak to w listopadzie, rozgorzała dyskusja na temat powszechności zbawienia. Inspiratorem była publikacja ks. prof. Hryniewicza, który
od lat zgłębia ten temat. Krótka dyskusja, bo przerwy w wykładach są krótkie, przyniosła jak zwykle różne poglądy i refleksje. Niby nic, ot takie wydarzenie, które w tym
miejscu nie jest nowością, a czymś normalnym, pozostało we mnie. Tym bardziej, że to listopad i często pochylamy się nad mogiłami naszych bliskich zmarłych. A jednak
zostało to we mnie i zacząłem nad tym przemyśliwać. Najpierw odkryłem - dzięki św. Tomaszowi z Akwinu - że Pan Bóg nasze modlitwy za zmarłych rozdziela
sprawiedliwie wobec wszystkich potrzebujących. Nieco zasmuciła mnie świadomość, że dusze w czyśćcu nie mają wiedzy o kondycji duchowo-materialnej swoich bliskich żyjących na świecie.
Są w podobnej sytuacji jak my wobec ich stanu w wieczności. Podobnie jak my nie wiemy, czy są zbawieni, czy też potrzebują naszego wsparcia, podobnie i oni nie mają wiedzy
jak nam się na świecie wiedzie. Stąd nasze modlitwy za zmarłych są rozdzielane wobec tych, którzy tej modlitwy potrzebują. Modląc się zatem za bliskich modlimy się za wszystkich
zmarłych. Bo jeśli nasza modlitwa nie jest już potrzebna tym, których mamy na myśli, jej owoce zostają udzielone duszom, które poprzez czyśćcowe cierpienia dojrzały do nieba. Zbawione otaczają nas swoim
niebieskim wstawiennictwem w sprawach, które są nam konieczne do zdobycia nieba.
Po wielu „wadzeniach” się z Bogiem zrozumiałem mądrość Bożej ekonomii. Teraz pojawił się problem, czy wszyscy będą zbawieni, czy też nie. Z pomocą w moich
refleksjach i niepokojach przyszedł Bruno Ferrero, który w jednej z wielu swoich książeczek opisał taką historię:
„Pewien złodziej dotarł do bramy nieba i zaczął natarczywie stukać: «Otwórzcie!». Św. Piotr, który ma klucze do nieba, zbliżył się do bramy.
- Kto tam? - zapytał.
- Ja.
- Kim jesteś?
- Złodziejem. Pozwólcie mi wejść do nieba.
- Nawet o tym nie myśl. Tu nie ma miejsca dla złodziei.
- A ty kim jesteś, że zabraniasz mi wejść?
- Jestem Piotr, apostoł.
- Znam cię. To ty trzy razy wyparłeś się Jezusa. Wiem o wszystkim, przyjacielu.
Św. Piotr czerwony ze wstydu wycofał się i pobiegł szukać św. Pawła.
- Pawle idź do bram nieba, porozmawiaj z tym, który tam czeka.
Św. Paweł wychylił głowę na zewnątrz i pyta:
- Kto tam?
- To ja, złodziej. Pozwól mi wejść do nieba.
- Tu nie ma miejsca dla złodziei.
- A ty kim jesteś, że nie chcesz mnie wpuścić?
- Apostoł Paweł.
- Wiem, Paweł. To ty jechałeś do Damaszku, aby zabić chrześcijan. I teraz jesteś w niebie!
Zawstydzony św. Paweł wycofał się zmieszany i opowiedział wszystko Piotrowi.
- Musimy posłać pod bramę Jana Ewangelistę - zdecydował Piotr. On nigdy nie zaparł się Jezusa. On może rozmawiać ze złodziejem.
Jan zbliżył się do bramy.
- Kto tam?
- To ja złodziej. Wpuść mnie do nieba.
- Możesz pukać, ile chcesz, ale tu nie ma miejsca dla grzeszników.
- A kim ty jesteś, że nie chcesz mnie wpuścić?
- Jan Ewangelista.
- A, to ty... Dlaczego oszukujesz ludzi? Przecież sam napisałeś w Ewangelii: «kołaczcie a otworzą wam. Proście, a otrzymacie...». Więc pukam i proszę,
a nikt mnie nie chce wpuścić. Jeżeli nie znajdziesz mi miejsca w niebie, wrócę na ziemię i opowiem wszystkim, że w Ewangelii napisałeś same kłamstwa.
Jan przestraszył się i wpuścił go do nieba”.
Tyle opowiastka. Zostawmy teologom dysputy, a my jak ów bohater starajmy się życiem, które naznaczone jest słabością, grzechem, dawać dowód naszego pragnienia dostania się do nieba. Nasze
pragnienie wyrażone czynami płynącymi z wiary uruchomi dar Bożego Miłosierdzia i z pewnością wtedy dostaniemy się do nieba. A co z piekłem? Niewątpliwie
istnieje. Bo są ludzie, którzy nie pragną nieba. Trudno o arbitralne sądy. Byłyby wyrazem pychy. Ale jeżeli ktoś pragnie znieważać Pana Boga, jak ów pan, który chciał kupić zlicytowany kościół,
by w nim urządzić dyskotekę, a na plebanii restaurację, to nikt nie może mu w tym wewnętrznym odrzuceniu Boga przeszkodzić. Pewnie na końcu czasu swojej drogi pozostanie
wierny życiowym wyborom i nie zechce iść do nieba. Pragnijmy nieba. Niech w kończącym się listopadzie wyrazem tej tęsknoty będzie nasza modlitwa za zmarłych, którzy w czyśćcu
cierpią z tęsknoty za niebem. Skróćmy im ten czas oczyszczenia, a na pewno ktoś kiedyś pomoże i nam.
Pomóż w rozwoju naszego portalu