Nabożeństwo rozpoczęło się odśpiewaniem hymnu Roku Świętego Miłosierdzia „Misericordes sicut Pater” (Miłosierni jak Ojciec), po czym trzy osoby podzieliły się świadectwami swych przeżyć, pełnych boleści i cierpienia, które – jak to określił papież – były „poruszające”.
Najpierw przemawiała włoska rodzina Pellegrino, dzieląc się bólem po samobójstwie swego syna. Potem o gorzkim doświadczeniu katolika w muzułmańskim Pakistanie opowiedział katolicki dziennikarz i uchodźca z tego kraju Felix Qaiser, który musiał wyjechać z rodziną do Włoch, aby zapewnić jej bezpieczeństwo. Jako ostatni zabrał głos młody Włoch Maurizio Fratamico, który przybył ze swym bratem bliźniakiem Enzo, mówiąc o odejściu od Boga i Kościoła w pogoni za dobrami materialnymi, a następnie o ponownym odkryciu Go, gdy odczuwał pustkę wokół siebie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Każdemu świadectwu towarzyszył jakiś fragment ze Starego i Nowego Testamentu oraz pism Ojców Kościoła (św. Grzegorz z Nazjanzu). Każda z osób, składających świadectwo, stawiała następnie zapaloną lampkę przed relikwiarzem i obrazem Matki Bożej Płaczącej z Syrakuz.
Episkopat.pl
Reklama
Następnie kazanie wygłosił Ojciec Święty. Zwrócił uwagę, że w obliczu cierpienia należy prosić przede wszystkim o to, aby obok nas był Duch Święty, aby oświecił nasz umysł, pomógł znaleźć właściwe słowa, zdolne do ofiarowania pocieszenia oraz aby otworzył nasze serca, aby mieć pewność obecności Boga, który nigdy nas nie opuszcza w chwilach doświadczeń.
„W chwilach smutku, cierpienia z powodu choroby, w udręce prześladowań i bólu żałoby każdy szuka słowa pocieszenia. (...) Doświadczamy, co to znaczy dezorientacja, zamęt, bycie głęboko dotkniętymi, jak nigdy” – mówił papież. Zaznaczył, że „w takich chwilach szczególnie potrzebujemy argumentów serca, które jako jedyne mogą nam pomóc zrozumieć tajemnicę, otaczającą naszą samotność”.
Mówca wspomniał o różnych sytuacjach, wywołujących smutek, ból, cierpienie i łzy, podkreślając, że „najbardziej gorzkie są łzy wywołane przez niegodziwość ludzką”, płacz ludzi, którym porwano najbliższych i członków ich rodzin. „Potrzebujemy miłosierdzia i pociechy, pochodzącej od Pana, wszyscy tego potrzebujemy; jest to nasza bieda, ale i wielkość: przywoływanie pociechy od Boga, który przybywa ze swoją czułością, aby osuszyć łzy na naszej twarzy” – podkreślił kaznodzieja.
Reklama
Zwrócił uwagę, że w tym bólu nie jesteśmy sami, gdyż także Jezus wie, co to znaczy płakać z powodu straty kochanej osoby, a do najbardziej wzruszających kart Ewangelii należy scena przedstawiająca Go, gdy wraz z Marią opłakiwał śmierć jej brata Łazarza. Ewangelista Jan, opisujący to wydarzenie, chce nam pokazać udział Jezusa w bólu swych przyjaciół i dzielenie ich smutku – stwierdził papież. Przypomniał, że doświadczył On również lęku cierpienia i śmierci, rozczarowania i przygnębienia z powodu zdrady Judasza i Piotra czy śmierci Łazarza.
„Płacz Jezusa jest antidotum na obojętność w obliczu cierpienia moich braci” – podkreślił Franciszek. Dodał, że płacz ten uczy utożsamiania się z bólem innych, udziału w kłopotach i cierpieniu tych, którzy znajdują się w bardzo bolesnych sytuacjach. Tak jak On pociesza, my także jesteśmy wezwani do pocieszania – zaznaczył papież.
Zauważył, że w chwili zamętu, wzruszenia czy płaczu w sercu Jezusa pojawia się modlitwa do Ojca. „Modlitwa jest prawdziwym lekiem na nasze cierpienie. My także w modlitwie możemy odczuć obecność Boga obok siebie” – powiedział kaznodzieja. Zapewnił, że czułość Jego spojrzenia pociesza nas, siła Jego Słowa wspiera nas, napełniając nas nadzieją. Potrzebujemy tej pewności, że Ojciec nas słucha i przybywa nam z pomocą – dodał.
Franciszek podkreślił, że „miłość Boża, wlana w nasze serca, pozwala stwierdzić, że gdy się kocha, nic i nikt nie będzie mógł oderwać nas od osób, które ukochaliśmy”. Przypomina o tym św. Paweł, gdy w Liście do Rzymian zapewnia, że żadna siła nie jest w stanie oderwać nas od miłości Boga w Jezusie Chrystusie, naszym Panu.
Reklama
„Siła miłości przemienia cierpienie w pewność zwycięstwa Chrystusa i naszego wraz z Nim oraz w nadzieję, że pewnego dnia będziemy ponownie razem i że na zawsze będziemy rozważać oblicze Trójcy Przenajświętszej, będące wiecznym źródłem życia i miłości” – stwierdził na zakończenie Ojciec Święty. Dodał, że „Matka Jezusa, która jest zawsze blisko każdego krzyża, swoim płaszczem osusza nasze łzy, a swoją ręką podnosi nas i towarzyszy nam na drodze nadziei”.
Po kazaniu w Modlitwie Wiernych wspominano o prześladowanych chrześcijanach, o osobach zagrożonych śmiercią, torturami, zniewoleniem, poddawanych doświadczeniom medycznym, o ofiarach wojen, terroryzmu i przemocy, o dzieciach porzuconych, o tych, którzy cierpią fizycznie z powodu ciężkich chorób, niepełnosprawnych i ich rodzinach, o doświadczających niesprawiedliwości, niewinnych, ale też więźniach, o opuszczonych, zapomnianych i zrozpaczonych, niespokojnych i nieufnych, o uzależnionych, o rodzinach, które straciły dzieci przed i po ich urodzeniu, opłakujących bliskich oraz o osobach odłączonych od swych rodzin i bliskich. Po każdym wezwaniu Ojciec Święty odmawiał krótką modlitwę.
Potem wszyscy obecni odmówili Modlitwę Pańską, po czym Ojciec Święty pobłogosławił i wręczył kilkunastu osobom obrazy Baranka Paschalnego – sięgający starożytności symbol pocieszenia i nadziei, używany szczególnie w Latach Świętych. Wykonany z białego wosku w owalnym kształcie przypomina logo obecnego Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia.
Na zakończenie papież udzielił wszystkim błogosławieństwa końcowego, po czym odśpiewano hymn „Salve Regina”.
W czasie czuwania w bazylice wystawiony był relikwiarz Matki Bożej Płaczącej z Syrakuz. Jej pojawienie się wiąże się z niezwykłym wydarzeniem, do którego doszło w dniach 29 sierpnia-1 września 1953 w domu młodego małżeństwa w tym sycylijskim mieście Angelo Iannuso i Antoniny Giusto: gipsowa figurka Maryi, służąca jako wałek pod głowę w ich łóżku, zaczęła płakać ludzkimi łzami. Po szczegółowym zbadaniu całego zjawiska przez władze kościelne uznano to za cud powstało tam wielkie sanktuarium maryjne, znane na całym świecie.