Każdy z nas doświadczył zapewne w życiu chwil, zdarzeń, spotkań, sytuacji, które związane były z radością. Wprowadzały one nas, w jakimś stopniu, w przestrzeń
szczęścia. W takich chwilach dosyć łatwo przychodzi nam modlitwa uwielbienia, chwały bądź dziękczynienia. Takiej modlitwie towarzyszy poczucie piękna i dobra.
Trudniej przychodzi nam pogodzić się z sytuacją przynoszącą nieszczęście. Dotyczy ono wielu sfer naszego życia. Może to być przewlekła i nieuleczalna choroba, wszelkiego rodzaju
bóle nękające naszą cielesność. Wielu ludzi nieszczęściem nazwie porażki życiowe, niezgodę, urazy, konflikty.
Najczęściej cierpienie związane jest z utratą najbliższych. Szczególnie boleśnie odczuwamy śmierć ludzi młodych, tracących życie w różnego rodzaju wypadkach i odchodzących
z tego świata w sposób nagły.
Dotkliwie odczuwamy także utratę podstawowych środków do życia na skutek kradzieży, pożaru bądź innego kataklizmu. Niekiedy w przeciągu krótkiego czasu możemy być pozbawieni całego dorobku
życiowego.
Bywają nieszczęścia spadające na nas w sposób od nas zupełnie niezależny. Niekiedy padamy ofiarą naszych błędów lub grzechów. Innym znów razem ktoś celowo lub nieświadomie nas krzywdzi.
W chwilach nieszczęścia pojawia się pytanie: dlaczego, gdzie tkwi przyczyna takiego obrotu spraw? Takie chwile prowadzić mogą do zniechęcenia, bólu, rozgoryczenia, a niekiedy rozpaczy.
Czasami może być tak źle, że człowiek poszukuje rozwiązań w różnego rodzaju ucieczkach: w nienawiść do wszystkich, w alkohol, w narkotyki bądź w samobójcze
myśli.
W tak dramatycznych chwilach bezsilności Duch Święty przychodzi nam z pomocą. Należy wsłuchać się w jego głos. Duch Święty przypomni nam, że nie możemy w takim stanie
pozostawać sami. Duch Pocieszyciel wskaże nam, przez nadprzyrodzony dar wiary, kochającego Ojca, któremu należy powierzyć wszystko. Duch Święty, jako dar Zmartwychwstałego Pana, przypomni nam Jezusa Chrystusa
- naszego Brata i Odkupiciela, który cały nasz ciężar nieszczęścia włączy w swój krzyż. Nieszczęście może być zbyt duże, przekraczające ludzkie siły. Z tego to powodu,
Bóg stawszy się człowiekiem, pomaga przekraczać nam próg niemożliwości.
Płaszczyzną powierzania Panu Bogu spraw trudnych niech stanie się nasze rozmodlone serce. Modlitwa w chwilach utrapienia jest koniecznością człowieka. Zrozumiał to Psalmista, dlatego tak
wołał:
„Zmiłuj się nade mną, Panie, bom słaby;
ulecz mnie, Panie, bo kości moje strwożone...
Zmęczyłem się moim jękiem,
płaczem obmywam co noc moje łożę” (Ps 6, 3. 7).
Bóg usłyszy nas w każdym utrapieniu naszym i na modlitwie ukaże nam swoje pogodne oblicze.
Pomóż w rozwoju naszego portalu