Myślę, że należę do licznej grupy polityków - czy jak MY to nazywamy - odpowiedzialnych za życie społeczne, którzy winni spotykać się, rozmawiać, decydować itp.
Potrzeba tworzenia duszpasterstwa polityków stale istnieje, może jest? - a jak nie ma, to czas!
Uważałem zawsze, iż mimo rozdrobnienia prawicy, musimy stawać razem w duszpasterstwie, ciągle poznawać się, doświadczać, wzrastać. Czas bowiem mamy trudny i w przeżywaniu
go, i w rozumieniu.
Do wszystkich problemów, jakie mamy za sobą my - sympatycy różnych partii, stowarzyszeń i organizacji, doszło nowe doświadczenie: stosunek do Unii Europejskiej w ogólności,
a w szczególności... no właśnie nasze chrześcijaństwo, nasz katolicyzm dziś.
Jestem za tym, abyśmy spotkali się „nad św. Antonim”, przypomnieli sobie nasze twarze, wymienili uściski dłoni, powiedzieli sobie „co myślimy dziś”.
Teoretycznie, w obu wywiadach [o duszpasterstwie zawodowym, które ukazały się na łamach „Aspektów” - przyp. red.], powiedziano wszystko. Praktykę trzeba zrealizować przez
codzienną aktywność, przez świeckich.
W jakiej konwencji? Pierwsze spotkanie?! Ale to po 11 listopada, po Święcie!
Pozdrawiam. Szczęść Boże!
Zielona Góra, 27 październik 2003 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu